Kiedyś przy okazji odwiedzin grobu bliskich też trafił mnie szlag, bo w pobliżu pod drzewem znalazłam ślady po cmentarnej imprezce jakiś idiotów. Zaczepiłam nawet grabarza, by zwrócić mu uwagę na ten bałagan. A on z rozbrajającą szczerością przyznał, że jemu też ręce opadają, bo jeszcze ciekawsze „eksponaty” znajduje na cmentarzu, wśród nich majtki i prezerwatywy.
Jeszcze gorzej, gdy tacy bezmózgowcy, jak w opisanym przez nas przypadku, robią sobie z nagrobka stół biesiadny i przy okazji niszczą pomnik.
Prawdę mówiąc, jak dorwałabym jednego z drugim nie miałabym litości. Problem w tym, że przyłapać takich drani na gorącym uczynku nie jest łatwo. Nikt normalny po zmroku po cmentarzach przecież nie chodzi, a jak się domyślam właśnie wtedy zaczyna się cała „zabawa”. Szkoda, że bydgoskie nekropolie nie posiadają monitoringu i nie są strzeżone przez całą dobę. Szkoda też, że zmarli nie mogą pogonić kota takim łobuzom.