W czerwcu 1925 roku James Pinkney Chaffin, spokojny farmer z Mocksville w Północnej Karolinie, oświadczył żonie, że ostatniej nocy odwiedził go ojciec... zmarły przed czterema laty.
<!** Image 2 align=right alt="Image 147366" >Ojciec ubrany był w dobrze znany Jamesowi płaszcz. Odchylił jego połę, wskazał na wewnętrzną kieszeń i powiedział: „Znajdziesz tam moją ostatnią wolę”. Dla drugiego w kolejności z czterech synów starego Chaffina była to wizyta dająca nadzieję. Podobnie jak dwóch innych braci, James został bowiem pominięty przez ojca w testamencie ogłoszonym zaraz po śmierci. Farmę odziedziczył trzeci w kolejności brat, który przeżył ojca tylko o rok. Pozostali bracia odnaleźli ojcowski płaszcz, w nim z kolei list odsyłający do domowego egzemplarza Biblii, w którym znaleźli późniejszą wersję testamentu, dzielącą majątek równo pomiędzy wszystkie dzieci. Sprawa trafiła do sądu, gdzie doszło do ugody pomiędzy wdową po synu, który pierwotnie został głównym dziedzicem, a resztą rodziny. Wdowa przed sędzią oświadczyła, że rozpoznaje w odnalezionym testamencie pismo teścia i zgadza się z jego wolą.
Po blisko 80 latach od tamtego, nagłośnionego przez prasę procesu, Mary Roach, amerykańska dziennikarka, znana już w Polsce dzięki przekładowi bestsellerowej książki „Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków”, przeprowadziła wokół tego osobliwego wydarzenia własne śledztwo. Zaangażowała w nie Granta Sperry’ego, prezesa Amerykańskiego Towarzystwa Grafologicznego, który miał zbadać, czy oba testamenty Chaffina seniora podpisała ta sama osoba. Niekwestionowany ekspert od grafologii orzekł bez wahania, że nie. W ten sposób jeden z „mocnych” dowodów na komunikację zmarłych z żywymi legł w gruzach.
<!** reklama>W drugiej z wydanych w Polsce książek Mary Roach - „Duch. Nauka na tropie życia pozagrobowego” - autorka porusza wiele jeszcze, ekscytujących nie tylko pasjonatów spirytyzmu, zagadnień. Już w pierwszym rozdziale razem z Roach wyruszamy w egzotyczną podróż do Indii. Poznamy tam ludzi, którzy ponoć odrodzili się po reinkarnacji. Następnie bierzemy udział w badaniach mających ustalić, w którym miejscu ludzkiego ciała egzystuje dusza, kiedy i jak opuszcza ciało po śmierci, a także jak wygląda i ile waży. Szczególnie te ostatnie ustalenia toczyły się w dramatycznych okolicznościach, gdy np. na początku XX wieku na specjalnie skonstruowanych, bardzo czułych wagach umieszczano suchotników w agonii.
„Ducha”, na szczęście, można czytać bez kropli na uspokojenie. Przede wszystkim jest to zasługa narracji Mary Roach, opisującej przerażające eksperymenty... stylem felietonowym. Owa lekkość w zestawieniu ze śmiertelnie ciężkimi tematami chwilami nawet razi, ale generalnie wychodzi książce na zdrowie. Nieco zaskakujące jest więc posłowie, w którym Roach stwierdza: „Wydaje mi się, że wierzę, iż nie wszystko, czego my, istoty ludzkie doświadczamy w naszym życiu, może być starannie i przekonująco poukładane w odpowiednich przegródkach nauki”. A może to tylko otwarta przez pisarkę furtka do następnego bestelleru?
Ocena: 3/5
Mary Roach, Duch. Nauka na tropie życia pozagrobowego, tłum Maciek Sekerdej, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010.