Wyścig po rekomendacje wygrał - i to zdecydowanie - Kulesza, który uzyskał 40 poparć. Koźmiński odkrył karty dopiero półtorej doby po dostarczeniu dokumentów wymaganych przy rejestracji kandydata na prezesa do komisji wyborczej PZPN, w południe 21 lipca. Dopiero gdy - nie tylko w obozie przeciwnika - zaczęto spekulować, że nieznacznie przekroczył określony statutem limit (15), napisał na swym profilu na Twitterze: „Bardzo dziękuję wszystkim 24 delegatom z całego środowiska piłkarskiego za oddanie swoich rekomendacji na moją kandydaturę. To się przekłada na ponad 50 głosów w wyborach na prezesa”.
24 delegatów. Ile podmiotów?
Wpis jest o tyle dziwny, że do końca nie wiadomo, ile podmiotów zdecydowało się poprzeć kandydata namaszczonego przez Zbigniewa Bońka. O ile bowiem podmiotów uprawnionych do udzielania rekomendacji jest 52, i każdy ma po 2 poparcia, o tyle delegatów na zjazd 118. Poszczególne związki wojewódzkie mają od 5 do 2 przedstawicieli na walnym zgromadzeniu PZPN, kluby ESA po 2, pierwszoligowcy po 1, a stawkę uprawnionych do głosowania uzupełniają reprezentanci trenerów, futsalu, futbolu kobiecego i sędziów. Pytanie zatem, ile podmiotów kryje się za 24 poparciami delegatów wskazanymi przez Koźmińskiego, pozostaje otwarte. Udzielenia odpowiedzi odmówił bowiem nawet PZPN:
- Z uwagi na fakt, że poparcia udzielane były panom Cezaremu Kuleszy oraz Markowi Koźmińskiemu, PZPN nie jest stroną, która powinna upubliczniać te dane. Statut w żadnym punkcie nie określa, że PZPN jest do tego zobowiązany - napisał poproszony o odkrycie wyborczych kart rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski. - Niektóre podmioty nie życzą sobie, aby publikować takie informacje. W mojej ocenie to kandydaci powinni ewentualnie ujawnić, kto ich poparł. Bo to oni zabiegali o poparcie.
Z Kręciną już tylko o pogodzie
Tajemnicą pozostanie także, już chyba na zawsze, ile rekomendacji zabrakło Józefowi Wojciechowskiemu, aby wejść do wyborczej gry. - Nie będę rozmawiał na ten temat. Nikt mi nie zabraniał, uważam po prostu, że nie ma to sensu. Zresztą, nie ma o czym mówić. Lepiej pogadajmy o pogodzie - uciął szybko Zdzisław Kręcina, były sekretarz generalny PZPN i domniemany szef sztabu JW, zapytany o rzeczywistą liczbę poparć uzbieranych przez stołecznego dewelopera.
W probońkowym stronnictwie, które do wyborów desygnowało Koźmińskiego, nastroje są raczej minorowe, ale jeszcze nie pogodzono się z sondażowymi wynikami.
- Ja już wygrywałem wybory na prezesa PZPN, będąc w zwycięskiej koalicji w roku 2012 i 2016, ale i przegrywałem, popierając Zbigniewa Bońka w 2008 roku. Zatem wiem, jak to jest działać w środowisku piłkarskim, będąc w opozycji - stwierdził bez ogródek Andrzej Padewski, dolnośląski baron i jeden z najbliższych współpracowników Koźmińskiego. - Piłka profesjonalna mniej mnie interesuje, wywodzę się z amatorskiej. Ciekawi mnie zatem, jak Cezary Kulesza, wraz z innymi moimi kolegami, widzą jej ułożenie w następnej kadencji. I będę o to dopytywał w najbliższych dniach. Domagając się szczegółowych odpowiedzi!
Maszynki vs. RODO
Z kolei sztab Kuleszy nurtowały w ostatnich dniach dwie kwestie. W sprawie maszynek do głosowania wysłano już drugie zapytanie do PZPN. Tym razem z prośbą o szczegółową specyfikację techniczną. A to dlatego, że w związku z przypisywaniem każdej maszynki do konkretnego delegata, po tej stronie wyborczej sceny pojawiły wątpliwości, czy użycie wspomnianej technologii nie jest sprzeczne z RODO. I czy bardziej zasadne, a przede wszystkim gwarantujące, że wybory będą w pełni tajne - a to wymóg statutowy - nie byłoby głosowanie przy użyciu kart i urn?
Drugą kwestią jest... rezygnacja Macieja Sawickiego. Ludzie Kuleszy zastanawiają się, czy to nie był jedynie wyborczy trick ekipy rządzącej PZPN od 9 lat, i czy 19 sierpnia nie okaże się, że związek nadal ma na utrzymaniu sekretarza generalnego…
