Bydgoszczanin Marcin Pillat za kilka dni wystartuje w „Great Race 2008”. W ciągu 4 miesięcy chce przejechać z Paryża przez Syberię i Cieśninę Beringa do Nowego Jorku.
<!** Image 2 align=right alt="Image 72805" sub="Trudno szukać takiego pojazdu na polskich drogach. W wielki rajd Bydgoszczanin wyruszy przebudowanym wojskowym transporterem /Fot. Archiwum/Marcin Pillat">Do tej pory jeszcze nikt nie pokonał tej trasy na „czterech kółkach”. Jednak marzenia o jej przejechaniu pojawiły się już 100 lat temu. 12 lutego z 1908 roku z Nowego Jorku wyruszył Wielki Wyścig Samochodowy („Great Race”). Jego uczestnicy musieli jednak ominąć północne krańce Syberii. Teraz to wyzwanie chcą podjąć dwie ekipy z Polski i jedna z Mongolii.
- To wielkie wyzwanie - mówi pomysłodawca ekspedycji, Romuald Koperski. - Chcemy w końcu pokonać trasę, której do tej pory nikt nie przejechał. Każdy podróżnik stara się dodać coś od siebie. Dlatego na początku kierujemy się na przylądek Rocca w Portugalii. To najbardziej wysunięty na zachód punkt Europy. W ten sposób pierwsi pokonamy najdłuższą trasę wschód-zachód w Eurazji. Jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem, skończymy wyprawę w połowie maja - dodaje podróżnik.
Dlaczego zawracają już na Półwyspie Czukockim?
- Po pierwsze, finanse związane z transportem lotniczym przez Cieśninę Beringa. Po drugie - od tamtego wydarzenia minęło sto lat. Świat zmienił się nie do poznania. Trasa przez Amerykę, którą pokonywali śmiałkowie, dziś jest ruchliwą arterią komunikacyjną, którą można bez problemu pokonać każdym samochodem osobowym - mówią pomysłodawcy wyścigu.
<!** reklama>Całą oryginalną trasę chce jednak pokonać bydgoszczanin, Marcin Pillat, który 12 stycznia wspólnie ze swoim kolegą Pawłem Strzechowskim z Łodzi stawi się na starcie w Paryżu.
- Wcześniej brałem udział w rajdzie Transyberia 2007. Jechaliśmy z Moskwy do Mongolii. To była jednak profesjonalna impreza, w której brało udział ponad 50 ekip. Teraz będziemy zdani tylko na własne siły. Najtrudniejszy odcinek zacznie się w Irkucku. Na północy Syberii nie ma normalnych dróg. Ruch odbywa się po zamarzniętych rzekach. Przygotowania do wyprawy zaczęliśmy już przed rokiem, ale w listopadzie nabrały tempa. Wtedy kupiliśmy wojskowy transporter z Finlandii. Musieliśmy go trochę przebudować. Pomogli nam przede wszystkim mechanicy z firmy Wash Master. Zamontowali m.in. dodatkowe osłony termiczne, dodatkowe zbiorniki paliwa i lepszy system ogrzewania. Na kilka miesięcy ten pojazd zamieni się w nasz dom. Musi wytrzymać co najmniej 40-stopniowe mrozy. Jesteśmy też przygotowani na bardziej ekstremalne warunki. Teraz mrozy w Jakucji dochodzą do minus 60 stopni - dodaje Marcin Pillat. Jak pokonają Cieśninę Beringa, która dzieli Azję i Amerykę?
- To ponad 80 kilometrów. Teoretycznie transport lotniczy kosztuje 30 tysięcy dolarów. Jednak wierzymy, że jak trochę tam posiedzimy, znajdziemy tańsze wyjście. Może transport morski. Jesteśmy zdeterminowani, by przedostać się na drugi brzeg. Nie dopuszczamy myśli, że będziemy musieli zawrócić - mówi podróżnik.
Jaka nagroda czekać będzie na nich na mecie?
- Pewnie zapiszemy się na kartach historii. W końcu będziemy pierwszymi osobami, które pokonały trasę „Great Race” - mówią podróżnicy. Na swoich burtach podróżnicy umieszczą logo „Expressu Bydgoskiego”. Na naszych łamach będziemy informować Czytelników, jak postępuje oryginalna wyprawa.