Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciało to mapa. Rozmowa z profesjonalną zawodniczką fitness Kaliną Zygowską

Mariusz Sepioło
Walczyłam o moje życie i o szczęście. O to, żebym mogła być dzisiaj w tym miejscu. Jeśli poddałabym się wtedy, ugrzęzłabym w miejscu, które nie dawałoby mi satysfakcji – mówi Kalina Zygowska, bydgoszczanka, która zajęła 5. miejsce w prestiżowych zawodach fitness w Barcelonie.

Z Kaliną Zygowską, bydgoszczanką, która zajęła 5. miejsce w prestiżowych zawodach fitness w Barcelonie, rozmawia Mariusz Sepioło

Dyktafon Cię peszy?
Trochę. Nie mam parcia na szkło. Uprawiam fitness, bo rozwija mnie to jako osobę. Mam to we krwi. Miłość do muzyki, tańca i ekspresji za pomocą ruchów odziedziczyłam w genach – moja babcia, moja mama, starsza siostra, wszystkie uwielbiają tańczyć. Moje dzisiejsze pokazy tańca fitness są naturalną konsekwencją drogi, jaką dotąd przebyłam. Zawsze byłam wrażliwą osobą. Teraz rozumiem, że taniec to był i jest dla mnie sposób, by wyrazić to, co jest we mnie.

Występowałaś od najmłodszych lat.
Uwielbiałam to. Nie sprawiało mi to problemu, nie czułam stresu. Jasne, zawsze jest coś w rodzaju motywującej tremy, ale nawet jako mała dziewczynka występy publiczne mnie nie stresowały. Podczas występów jako kapitan z grupą cheerleaderek drużyny Twardych Pierników Toruń czułam się tak pewnie, że traktowałam to jak zabawę, jak ja to mówię, high life (uśmiech).

Jakie są tak naprawdę zadania cheerleaderki?
Dopingowanie zawodników i tworzenie dobrej atmosfery z publicznością. Czasem wychodziłam z siebie, żeby przekazać koszykarzom i kibicom tę pozytywną energię. Widziałam, że czasem opadają z sił, zaczynają wątpić, więc starałam się ich do tej walki zagrzać. Ale tak naprawdę działało to w obie strony - dawałam im energię, ale też dostawałam ją od nich. Zresztą nie tylko energię, dobre słowo, sympatię. A kiedy zdecydowałam się skupić na fitnessie, klub postanowił mnie w tym wesprzeć i umożliwił mi start w Mistrzostwach Europy 2018.

Ciało to mapa. Rozmowa z profesjonalną zawodniczką fitness Kaliną Zygowską
Tomasz Czachorowski

W twojej dziedzinie ważne jest też wsparcie ze strony bliskich.
To prawda. Kiedy tata wracał z pracy, puszczał muzykę z głośników i wszyscy, razem z czworgiem rodzeństwa, tańczyliśmy w dużym pokoju. Od zawsze byłam dzikim, wolnym, kreatywnym duchem. Jako małe dziecko uwielbiałam rysować, zaraz po przebudzeniu, jeszcze rozczochrana i piżamie brałam kartkę, kredki i rysowałam całymi godzinami. Zawsze zachwycało mnie życie i jego naturalne piękno, to budziło we mnie radość. Moja mama wspomina, że często mówiłam jej: „Mamo, zobacz jaki piękny jest świat…”. To wszystko dawało mi nadzieję, że jakkolwiek będzie - a trudne momenty też się zdarzały – w końcu wszystko ułoży się właściwie, że mimo wszystko będę szczęśliwa. Mogłabym gdzieś po drodze poddać się, zrezygnować z pasji, ale zawsze udawało mi się znaleźć siłę by iść dalej. Na mojej drodze zawsze pojawiali się ludzie, którzy dobrze mi podpowiadali. Bardzo ważna jest też dla mnie wiara. Nie jestem fanatyczką religijną, wiary nie ograniczam tylko do jednego kościoła, i mam na to globalne spojrzenie.

Kiedy tata wracał z pracy, puszczał muzykę z głośników i wszyscy, razem z czworgiem rodzeństwa, tańczyliśmy w dużym pokoju. Od zawsze byłam dzikim, wolnym, kreatywnym duchem. Jako małe dziecko uwielbiałam rysować, zaraz po przebudzeniu, jeszcze rozczochrana i piżamie brałam kartkę, kredki i rysowałam całymi godzinami. Zawsze zachwycało mnie życie i jego naturalne piękno, to budziło we mnie radość. Moja mama wspomina, że często mówiłam jej: „Mamo, zobacz jaki piękny jest świat…”.

A ludzie?
Ogromnie wiele zawdzięczam bliskim mi osobom. Cieszę się, że mogę czerpać z ich doświadczeń. Jeżeli chodzi o taniec, bardzo pomogła mi Agata Szybiak z Bydgoszczy. Bardzo silna i pracowita kobieta, dzięki której stanęłam na nogi – jest bardzo restrykcyjna technicznie i ja to uwielbiam. Dzięki niej zrozumiałam, jak ważną rolę odgrywają w tańcu stopy. Na początku, gdy miałam 7 lat wraz z moją sąsiadką, idąc na zajęcia taneczne cieszyłyśmy się, że idziemy „na imprezę”. Na treningu zawsze się starałam, wszystkie zadania wykonywałam z zaangażowaniem. Pani Kamila Bomba od razu zauważyła mój talent i nazywała mnie „śmieszką”, bo podczas tańca miałam zawsze wesoły nastrój. Z latami praktyki zrozumiałam, że taniec to dla mnie transcendentalne doświadczenie, nie tylko ruch fizyczny. Jeśli na scenie jest osoba, która naprawdę kocha ruch to jesteśmy w stanie zobaczyć jej duszę. Jest to dla mnie piękny, pierwotny język człowieka, mowa jego ciała i sposób wyrażania siebie. Dlatego tak istotna jest czystość techniczna i umiejętności, by móc jak najdoskonalej przekazać siebie.

Dlaczego?
Każdy ruch zaczyna się od tego, jak kierujesz swoją stopą. W balecie od tego zaczyna się trening, nie wiadomo jak uznana może być to balerina, codziennie zaczyna od ćwiczeń przy drążku, właściwego ułożenia i rozgrzania nóg. Dzięki temu ma się w ciele dobry przepływ energii. To fundament, na którym buduje się całą resztę. Z kolei w bodybuilding’u fundamentem są ćwiczenia siłowe i właściwa dieta. Zaś dyscyplina fitness jest połączeniem możliwie jak najlepszej sprawności fizycznej i jak najbardziej proporcjonalnej sylwetki.

Właśnie na stole pojawiła się sałatka z kurczakiem i białym pieczywem, które od razu odłożyłaś na bok.
Odpowiednie żywienie to też coś, na co zwracałam uwagę instynktownie od dziecka. Już w podstawówce nie jadłam mięsa, unikałam słodyczy, chipsów, co nie było wtedy takie modne. Pamiętam, że wracając ze szkoły z przyjaciółką szłyśmy do warzywniaka i kupowałyśmy po marchewce, jabłku i mandarynce. Babcia wspominała, że jak na obiad były naleśniki, brałam serwetkę i wyciskałam w nią widelcem nadmiar tłuszczu. Moi rodzice też byli wegetarianami, w naszym domu zawsze było dużo książek na temat zdrowego żywienia. Dzisiaj mam już inne podejście, mięso jest ważne w mojej diecie. Na przykład teraz widzę, że tego kurczaka w sałatce jest trochę za mało. Za chwilę podgonię orzeszkami, które mam w plecaku (śmiech).

Ciało to mapa. Rozmowa z profesjonalną zawodniczką fitness Kaliną Zygowską
Tomasz Czachorowski

Żyjemy w czasach, kiedy wszyscy chcą być fit i perfekcyjnie wyglądać na zdjęciach. I najlepiej, żeby efekty przyszły z dnia na dzień.
Z doświadczenia wiem, że to długi proces. To styl, filozofia życia. Za chwilę mam zawody i wiem, jak trudno jest pogodzić codzienne życie z treningami, wymagającą dietą. Zarabianie kasy dzięki zasięgom na Instagramie to nie jest mój cel. Wiem, że sukces w końcu przyjdzie i wtedy będę na niego gotowa. Lubię reggae, interesuję się tą kulturą i to właśnie Bob Marley powiedział kiedyś, że jego bogactwem jest to, że dzięki muzyce będzie żył wiecznie. I choć nie ma go już tutaj to ludzie wciąż noszą jego przesłanie w sercach.

A co dla Ciebie znaczy być bogatą?
Mieć serce dla ludzi i siebie. Dbać o to, co kocham. Robić to. Może czasem będzie ciężko, może kiedyś zwątpię, ale będę czuła, że nie zaprzedaję samej siebie. Zawsze kiedy szłam na jakiś kompromis z rzeczywistością, naginałam się, to od razu była chora. Czułam się źle fizycznie. Mój organizm buntuje się przeciw działaniu wbrew sobie. Wierzę, że jesteśmy holistyczni, składamy się z ducha i z ciała, które ze sobą współgrają. Życie w równowadze daje szczęście.

Co dał ci taniec towarzyski na przyszłość?
Bardzo dużo. Pozwolił mi się otworzyć na świat. Taniec stał się moim indywidualnym językiem, dzięki niemu nauczyłam się wyrażać siebie. Ale ważne było też dla mnie doświadczenie tańca w parze. Dzięki temu dzisiaj rozumiem więcej, jeśli chodzi o relacje damsko-męskie. Taniec te relacje odzwierciedla.

Taniec pozwolił mi się otworzyć na świat. Stał się moim indywidualnym językiem, dzięki niemu nauczyłam się wyrażać siebie. Ale ważne było też dla mnie doświadczenie tańca w parze. Dzięki temu dzisiaj rozumiem więcej, jeśli chodzi o relacje damsko-męskie. Taniec te relacje odzwierciedla.

Jak?
Jesteśmy jak yin i yang. Każdy mężczyzna ma w sobie pierwiastek kobiecy, a każda kobieta męski. Mężczyzna widzi wszystko całościowo i praktycznie, kobieta wprowadza do relacji uczuciowość. Jednak te dwa przeciwstawne bieguny muszą mieć jakiś punkt zaczepienia. Mój tata jest waleczny, silny, wymagający od siebie. Mama dawała mi marzenia, przestrzeń na bycie kreatywną. Była w tym wszystkim równowaga. W tańcu to mężczyzna prowadzi, ale kobieta, kiedy potrzebuje, może tupnąć nogą, wyznaczyć ramy i granice. W życiu też. Kiedyś lubiłam obserwować podczas imprez tańczące pary. Widziałam ich wzajemny stosunek do siebie. Po gestach można rozpoznać wszystko. Sposób, w jaki mężczyzna dotyka w tańcu partnerkę, ich miny i gesty– to wszystko o czymś świadczy. Ciało to mapa.

Jak z tańca towarzyskiego przeszłaś do fitnessu?
W liceum chodziłam na mnóstwo dodatkowych zajęć, wszystko mnie interesowało, to była totalna jazda. Po szkole trenowałam taniec, fitness, śpiewałam w chórze, brałam lekcje śpiewu i aktorstwa, biegałam kilometrami po lesie. Dlatego wtedy marzyłam o aktorstwie, czułam, że w ten sposób można doświadczyć życia wielopłaszczyznowo. Zawsze dobrze się uczyłam, więc w liceum, kiedy na tą naukę po prostu nie było czasu, siadałam na lekcjach w pierwszych ławkach i dokładnie słuchałam nauczycieli, żeby jak najwięcej „wchłonąć”, zapamiętać i zrozumieć. Taką miałam taktykę (śmiech).

Sam fitness zaczęłam uprawiać w I klasie 51 gimnazjum u pani Marleny Romaniuk w szkolnej sekcji, do której był specjalny casting. Już na miejscu dowiedziałam się, że trzeba było przygotować jakiś układ. Myślę sobie: „Przecież ja nic nie mam!”. Wszystkie dziewczyny w sekcji były starsze ode mnie, wysportowane. Puściły mi dancehallową piosenkę Seana Paula i po prostu zaimprowizowałam. Od razu im się spodobałam, od razu mnie polubiły. Byłam wtedy troszkę taką maskotką Pani Marlenki, spotykamy się do dziś. Nigdy nie zapomnę wprowadzenia do gimnastyki, po którym wraz z moją przyjaciółką Isabelle śmiałyśmy się i chodziłyśmy jak kowboje – takie miałyśmy zakwasy. Ale było to wspaniałe.

Bolesne, a wspaniałe?
Tak. Bo wtedy czułam, że to jest to. Odkryłam, że praca nad swoim ciałem zawsze mi się podobała. W fitnessie mogę to rozwijać.
Dzisiaj należysz do IFBB, czyli federacji uznawanej za najlepszą na świecie i startujesz w zawodach ligi Elite PRO
Jestem z tego dumna, bo uważam, że w Elite Pro wszystko jest takie… smaczne. Kolory, stroje, wygląd kobiet, które prezentują się zdrowo. A poza tym układy dowolne mają wysokie walory artystyczne.

Ciało to mapa. Rozmowa z profesjonalną zawodniczką fitness Kaliną Zygowską
Tomasz Czachorowski

Dla wielu osób wygląd kobiet uprawiających fitness lub kulturystykę, nie mieści się w kategoriach „piękna”.
Dla mnie osobiście jest to kanonem piękna. Prosta, gładka noga bez wyraźnego zarysu mięśni zwyczajnie mi się nie podoba. Zawsze podobały mi się szerokie barki i do tego dążę. Nie zależy mi zbytnio na bicepsach i tricepsach, ale wąska talia pięknie wyrzeźbione plecy – bardzo chętnie. A poza tym: jeśli komuś się to nie podoba, trudno. Nie bardzo mnie to obchodzi (uśmiech). Ważne, czy kobieta jest szczęśliwa z tym, jak wygląda i jak się czuje. To przecież każdego indywidualna sprawa.

We wrześniu znalazłaś się w ścisłym finale zawodów IFBB ELITE PRO w Barcelonie, imprezie firmowanej przez samego Arnolda Schwarzeneggera. Jak wygląda taka impreza i jak się do niej przygotowujesz?
Arnold Classic należą do najważniejszych zawodów wśród profesjonalistów. Na publiczności zasiada wiele znakomitych osobistości. Oczywiście cały czas podczas Elite Pro SHOW obecny jest Arnold Schwarzenegger, który osobiście składa gratulacje wszystkim finalistom. Mnie te gratulacje udało się przyjąć w Barcelonie już dwukrotnie w 2018 i 2019 roku. Jest to dla mnie ważne m.in. dlatego, że Arnold był idolem mojego taty w czasach młodości, a moja babcia i mama kochają flamenco.

Przed zawodami zmienia się moja dieta i trening. Po treningu siłowym robię jeszcze taki, który pozwala mi spalać tłuszcz. Uprawiam jogę, rozciągam się i układam choreografię, bo w zawodach wykorzystuję to, czego nauczyłam się przez lata treningów tańca. Ćwiczę także elementy gimnastyczne, siłowe i skoki. Dbam także o „właściwy przegląd” i w domu roluję się na małej piłce kauczukowej, bo piłka prawdę ci powie.

Co mówi?
Że nad partiami ciała, które mnie bolą, muszę jeszcze jakoś popracować. Podczas ciężkich treningów mięśnie się zbijają i tworzą skorupę, a ja muszę mieć jak największą mobilność. Tkanki są tak złożoną strukturą, że każdy najmniejszy ucisk daje o sobie znać. Dlatego tak ważne jest wyeliminowanie wad postawy, wykonując jakikolwiek trening siłowy.

A jak odpoczywasz?
Sauna, jacuzzi, integracja strukturalna u dr. Grzegorza Srokowskiego. A w domu często biorę herbatkę i kładę się na podłodze na kocyku i leżę na tej kauczukowej piłce, puszczam wtedy sobie muzykę o odpowiedniej częstotliwości, np. 432 Hz.

Jak bardzo Twoje życie musiało się zmienić, od kiedy skupiłaś się na fitnessie?
Zmieniłam dietę. Zrobiłam coś odwrotnego, niż wielu ludzi, czyli z wegetarianizmu przyrzuciłam się na jedzenie mięsa, bo to dobry budulec mięśni. Na początku czymś nowym było też dla mnie podnoszenie dużych ciężarów. Kiedy patrzę na z perspektywy czasu, widzę, że moje dojście do Elite PRO było czystym szaleństwem – czasem wyciskałam tylko siłą woli, ile byłam w stanie, przez łzy.

Arnold Classic należą do najważniejszych zawodów wśród profesjonalistów. Na publiczności zasiada wiele znakomitych osobistości. Oczywiście cały czas podczas Elite Pro SHOW obecny jest Arnold Schwarzenegger, który osobiście składa gratulacje wszystkim finalistom. Mnie te gratulacje udało się przyjąć w Barcelonie już dwukrotnie w 2018 i 2019 roku. Jest to dla mnie ważne m.in. dlatego, że Arnold był idolem mojego taty w czasach młodości, a moja babcia i mama kochają flamenco.

Wiele osób dałoby sobie spokój. Dlaczego Ty nie dałaś?
Walczyłam o moje życie i o szczęście. O to, żebym mogła być dzisiaj w tym miejscu. Jeśli poddałabym się wtedy, ugrzęzłabym w miejscu, w którym nie byłabym z siebie zadowolona, które nie dawałoby mi satysfakcji. Potem przez całe życie bym tej decyzji żałowała.

Będąc kimś innym, siedząc w biurze od 8 do 16, byłabyś nieszczęśliwa?
Ciągle z tyłu głowy miałabym głos: „Halo, a co z twoimi marzeniami?”.

KALINA ZYGOWSKA

Urodzona w Bydgoszczy, profesjonalna zawodniczka fitness IFBB w lidze Elite Pro, tancerka. Podczas Arnold Classic Europe 2019 w Barcelonie we wrześniu zajęła 5. miejsce w finale Women’s Fitness.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty