Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciałem Zawiszy pomóc

Marcin Karpiński
Rozmowa z MACIEJEM MURAWSKIM, byłym trenerem bydgoskiego Zawiszy.

Rozmowa z MACIEJEM MURAWSKIM, byłym trenerem bydgoskiego Zawiszy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 170121" sub="W rundzie wiosennej po meczach Zawiszy trener Maciej Murawski mógł tylko łapać się za głowę. Sześć punktów w sześciu meczach to było stanowczo za mało, by zadowolić kibiców i działaczy. Cel - I liga - znów zaczął się oddalać... Fot. Dariusz Bloch">Na początek proszę wytłumaczyć, dlaczego wiosną drużyna „jedzie” z zaciągniętnym hamulcem?

Zawsze jest kilka powodów tego stanu rzeczy. Ale nie chciałbym być postrzegany jako osoba, która ciągle się tłumaczy.

OK, jednak kibicom, którzy kupują bilety, karnety, jeżdżą za drużyną po całej Polsce, należy powiedzieć, co nie zatrybiło w tej dobrze działającej w rundzie jesiennej maszynce?

Zimą nie mieliśmy możliwości zakontraktowania dobrej klasy zawodników. Stąd przyjście z trzecioligowego Chemika Macieja Kota, z piątoligowego Lidera Włocławek Emila Thiakane i niegrającego wcześniej Benjamina Imeha. To byli gracze, którzy zgodzili się podpisać umowę na pół roku. Na innych nie było nas stać.

<!** reklama>Mówił Pan potem, że Imeh przy podpisywaniu umowy płakał, że tak mało będzie zarabiać...

Zgodził się przyjąć warunki, których wcześniej zapewne nikt z polskich klubów mu nie zaproponował.

To jeszcze raz zapytam, czemu Pana drużyna tak słabo grała w wiosennych pojedynkach?

Kiedy graliśmy w przerwie między rundami na równej sztucznej trawie wiele zagrań można było się nauczyć. Po wejściu na naturalne płyty nie było to już takie proste. Tylko momentami wychodziły nam wyćwiczone elementy, trudno było wymienić ze sobą trzy podania. Ponadto brakowało nam szczęścia. Z Zagłębiem Sosnowiec dwukrotnie obejmowaliśmy prowadzenie i tylko zremisowaliśmy. Uważam, że to było kluczowe spotkanie. Po nim musieliśmy się zmagać z dużą presją i oddalał się już zespół z Grudziądza. W kolejnych meczach nie było już miejsca na błędy, a mimo to popełniliśmy je grając zarówno z Ruchem Zdzieszowice, jak i z GKS Tychy. Nie mieliśmy prawa tracić goli po rzutach rożnych, mając w składzie wysokich obrońców.

W tej rundzie Zawisza pokonał tylko Polonię Nowy Tomyśl, lecz to był jego obowiązek. W kolejnych meczach totalnie zawodził.

Odnoszę wrażenie, że obowiązkiem Zawiszy jest wygrać z każdym. Cóż, muszę teraz przyznać, że nie sprostaliśmy oczekiwaniom.

Drugiej połowy z Ruchem Zdzieszowice, Pan wybaczy, ale nie szło oglądąć!

Czasem tak to wygląda. Zawisza jest tylko drugoligową drużyną. Nie ma w składzie zawodników z ekstraklasy, od których można wymagać gry na najwyższym poziomie.

Ale kilku grało wcześniej w wyższych ligach. Zastanawia jeszcze brak determinacji, szaleńczego ataku w ostatnich minutach, pomysłu na skonstruowanie akcji...

Zgadza się, że był to pewien problem. Myślę, że wynika to z niskich umiejętności niektórych graczy. Potrafiliśmy wykreować dobrą linię obrony, z najlepszym w tej lidze bramkarzem Andrzejem Witanem. Ale bolączką była gra w ofensywie. Mogliśmy jeszcze szukać młodych i utalentowanych piłkarzy, ale nie mieliby oni żadnego doświadczenia, potrzebnego w walce o awans. Jest jeszcze wiele innych przyczyn naszej słabszej postawy.

Brakowało Panu zawodnika pokroju Tomasza Jarzębowskiego?

Tak, lecz gdy usłyszał, ile Zawisza może mu zaoferować, to nas wyśmiał. Po czym podpisał kontrakt z Miedzią Legnica. Nie chcieliśmy tworzyć kominów płacowych.

Miał Pan dalekosiężne plany, związane z bydgoskim klubem.

Miałem... Chciałem pomóc klubowi wydźwignąć się z drugiej ligi. Szkoda, że życie napisało inny scenariusz.

Kiedy pojawiły się pierwsze myśli o odejściu z Zawiszy?

Już w przerwie zimowej, ponieważ nie wszystko wyglądało tak, jakbym chciał. W sytuacji, gdy transfery nie doszły do skutku, powiedziałem: Dobrze, spróbuje powalczyć z chłopakami, których mamy w kadrze. Którzy pokazali w pierwszej rundzie, że można zajść wysoko. Wiadomo, że nowi gracze niczego nie gwarantowali, ale warto było podjąć ryzyko.

Potem pojawiła się druga myśl o zakończeniu pracy w Bydgoszczy.

To było po meczu z Polonią Nowy Tomyśl. Twierdziłem, że zagraliśmy dobre spotkanie, ale docierały do mnie głosy o jakieś katastrofie. Nie chciałem na siłę nikogo uszczęśliwiać. Pomyślałem, że może nikt nie chce tego, czego od zespołu wymagam. Do tego doszła złożona na krótko przez Piotra Burlikowskiego dymisja. Po meczu z Miedzią wrócił on na stanowisko wiceprezesa i walczyliśmy dalej. Po meczu w Tychach pogodziłem się jednak z myślą, że odejdę. Sądzę, że Piotr Burlikowski rozumie moją decyzję.

Co dalej?

Liczę, że Zawisza awansuje do pierwszej ligi. Ta drużyna wciąż posiada ogromny potencjał.

A co Pan planuje robić dalej?

Na razie będę odpoczywał. Może będę dalej trenerem, dyrektorem lub otworzę swoją firmę. Mogę nawet pracować w telewizji. Jest wiele rzeczy, którymi mogę się zająć. Muszę się najpierw zastanowić, jakich błędów nie powielać. Wiem z kolei jedno - nie chcę już pracować w klubie drugoligowym.

Bilans Murawskiego w Zawiszy: 10 zwycięstw, 9 remisów i 4 porażki, stosunek bramek: 32-16.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!