120 tysięcy złotych - tyle miało kosztować wymalowanie sześciu klatek schodowych i wymiana szesnastu okien w bloku nr 17 przy ulicy Żwirki i Wigury w Świeciu.
Wielu mieszkańcom cena ta wydała się wręcz astronomiczna. Kazimierz Grotkowski, jeden z lokatorów bloku nr 17, wiele lat zajmował się budownictwem i orientuje się w kosztach materiałów i robocizny. Postanowił zareagować.
- Po mojej interwencji kosztorys obniżono do 72 tysięcy złotych, co i tak wydaje mi się zbyt wygórowaną kwotą, gdyż wedle moich rachunków, można było wykonać ten remont nawet za 50 tysięcy - mówi oburzony lokator.
Sprawdzają
Pozostaje pytanie, skąd się wzięła tak duża różnica?
- W tej chwili jesteśmy na etapie weryfikowania całej sprawy. Jeśli okaże się, że zaszły jakieś nieprawidłowości, winni poniosą konsekwencje - zapewnia Stefan Wojnowski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Świeciu. - Mogę zagwarantować, że pieniądze nie wyszły poza obręb spółdzielni, bo wszelkich prac dokonywał nasz wewnętrzny zakład remontowy - dodaje prezes.
Ktoś jednak musi za to zapłacić. Prawdopodobnie spadnie to na samych spółdzielców.
<!** Image 2 align=left alt="Image 13222" >- Ujawniono ewidentne oszustwo wobec spółdzielców - uważa radny i jeden z inicjatorów założenia Stowarzyszenia Obrony Spółdzielców w Świeciu, Tadeusz Zawiasiński. - Jeżeli szacowany koszt remontu wynosi 120 tysięcy złotych, a potem na drodze wielokrotnych prób dopasowania wstępnej wyceny do realnych kosztów obniża się go do 70 tysięcy, to, moim zdaniem, nosi to wszystkie znamiona zwykłego oszustwa - dodaje Tadeusz Zawiasiński.
Sporo kontrowersji budzi również lista materiałów na fakturze, na której znalazł się nawet lakier samochodowy.
- Można mieć również wiele zastrzeżeń do jakości wykonanych prac - uważa Kazimierz Grotkowski. - W dokumentach jest wyraźnie napisane, że ściany pomalowano dwukrotnie, tymczasem w rzeczywistości zrobiono to tylko raz.
Zastanawiające jest również to, że sprawa ujrzała światło dzienne dopiero na majowym walnym zebraniu. Wcześniej nikt z władz spółdzielni, mimo skarg od mieszkańców, tym się nie zainteresował.
Pójdą na bruk
Mówi się już o konsekwencjach tego arcydrogiego remontu.
- W ramach przeprowadzonej reorganizacji spółdzielni, zakład remontowy po prostu przestanie działać - zapewnia prezes Wojnowski.
Tu rodzi się kolejny problem, gdyż według Tadeusza Zawiasińskiego, zarząd spółdzielni winą za zwolnienie pracowników zakładu remontowego obarcza spółdzielców, którzy wykryli „aferę remontową”.
- Jeżeli wmawia się pracownikom, że to przez nas zostaną zwolnieni, to jest to głęboko niesprawiedliwe. Nie rozumiem, dlaczego działając w obronie interesu mieszkańców, mamy ponosić za to odpowiedzialność - mówi Tadeusz Zawiasiński.