https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chcą pamiętać o zmarłych dzieciach

Rodzice po stracie od lat walczą w Polsce o normalne traktowanie. Dla siebie i dla swoich zmarłych dzieci. Wczoraj obchodzono Dzień Dziecka Utraconego.

Rodzice po stracie od lat walczą w Polsce o normalne traktowanie. Dla siebie i dla swoich zmarłych dzieci. Wczoraj obchodzono Dzień Dziecka Utraconego.

<!** Image 3 align=right alt="Image 98867" sub="Wykonanie odcisku stopy martwo urodzonego dziecka to w polskich realiach rzecz nadal niewykonalna. Na zdjęciu Katarzyna z Bydgoszczy. Roniła dwukrotnie. Ulgę przynosi jej zbieranie aniołów / Fot. Dariusz Bloch">W kilkunastu kościołach na terenie całego kraju odbyły się msze święte.

Nie oczekują wiele. Pragną przeżywać żałobę po śmierci dziecka i chcą, by traktowano to jako normalną reakcję, a nie jak dziwactwo czy objaw zaburzeń psychicznych. Tymczasem - jak piszą na forach internetowych, które w Polsce wciąż są dla nich głównym źródłem wsparcia - spotykają się z reakcjami społecznego ostracyzmu i rozmaitymi formami osądzania. 15 października obchodzony w Polsce od 4 lat Dzień Pamięci Dziecka Utraconego (na świecie od lat 20) jest dla nich okazją, by opowiedzieć światu o swoich problemach, które na co dzień są tematem tabu. Ten dzień ma nam przypomnieć o wszystkich dzieciach zmarłych, nieważne, w jakim okresie życia odeszły i z jakiego powodu.

Każdego dnia dochodzi w polskich szpitalach do ok. 100 poronień, co w skali roku daje liczbę blisko 40 tysięcy zmarłych dzieci. Przyjmuje się, że 2 tys. dzieci umiera też w krótkim czasie po urodzeniu, a ok. 8 tysięcy ginie w wypadkach i na skutek chorób.

<!** reklama>- Następstwem każdego tragicznego wypadku jest szukanie winnych. W przypadku śmierci dziecka za winnych są przeważnie uznani rodzice, podczas gdy w rzeczywistości dochodzi do tragicznego zbiegu okoliczności. W przypadku poronienia czy śmierci okołoporodowej społeczny stereotyp oskarża najczęściej matkę, która „nie dbała o siebie, będąc w ciąży” - czytamy na stronie www.dlaczego.org.pl, założonej kilka lat temu przez rodziców, którzy doświadczyli śmierci własnego dziecka. Jak mówi Agnieszka Kaluga z Poznania, jedna z założycielek organizacji, internetowe forum jest miejscem, gdzie rodzice wspierają się nawzajem, dzieląc się doświadczeniem. Każdego dnia loguje się tu ok. 2 tysięcy osób.

Jednym z problemów, z którymi się borykają, jest odmawianie im prawa do żałoby. W szczególny sposób dotyka to matek, które poroniły, zwłaszcza we wczesnym okresie ciąży. W wielu szpitalach przeżywanie przez nie żałoby nadal traktowane jest jak dziwactwo. Utrudnia się też wydawanie dokumentów niezbędnych do pochówku, zniechęca się do ostatniego pożegnania, tłumacząc, że „to okropny widok”.

Małgorzata Bronka z Bydgoszczy nie pochowała żadnego z dwojga martwo urodzonych dzieci. Pierwsze straciła 9 lat temu, drugie przed dwoma laty. W obu szpitalach (w Bydgoszczy i Złotowie) odmówiono wydania ciał noworodków i dokumentacji niezbędnej do przeprowadzenia pochówku. Kobieta zasadziła więc przed domem miłorząb i krzew jaśminu - dziś to jedyne pamiątki po dzieciach - i zaczęła działać w istniejącym od 2004 roku Stowarzyszeniu Rodziców po Poronieniu (www.poronienie.pl).

- Zajmujemy się opracowywaniem ulotek, prowadzeniem strony internetowej, odpowiadaniem na listy. Niestety, nadal jesteśmy przez część środowiska medycznego uważane za oszołomki - mówi kobieta. Przyznaje, że w ostatnim roku traktowanie kobiet po poronieniu zaczęło się w niektórych szpitalach naszego regionu zmieniać, ale zmiany postępują bardzo wolno.

- Są szpitale, w których wydaje się dokumentację dziecka bez problemu, ale są i takie, gdzie nadal odmawia się matce nawet prawa do pożegnania i robi się z niej histeryczkę - dodaje Małgorzata Bronka. Nie kryje, że lepszy sposób traktowania coraz częściej wymuszają same pacjentki. - Dzięki informacjom w mediach i za sprawą działań takich organizacji jak nasza, coraz więcej kobiet jest świadomych przysługujących im praw.

- Od początku ubiegłego roku mamy nowe rozporządzenie, które mówi wyraźnie, że można pochować dziecko niezależnie od tego, w jakim okresie ciąży doszło do poronienia. Ale przepisy to jedno, a życie to drugie - mówi Anna Banasiak z „Dlaczego”. Rok temu straciła dziecko.

- Mam porównanie, bo byłam w podobnej sytuacji także 6 lat temu. Nic się nie zmieniło. Aby otrzymać dokumenty dziecka, musiałam biegać po całym szpitalu i przekonywać ważne osoby, od przełożonej pielęgniarek po kogoś z dyrekcji - wspomina Anna Banasiak.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski