Gdy pod koniec ubiegłego roku Jerzy Janowicz potwierdził swój powrót do zawodowego grania, sceptyków nie brakowało. Wymuszony zdrowiem 26-miesięczny rozbrat z tenisem nie wpłynął jednak na formę łodzianina aż tak źle, jak można było się spodziewać (obawiać). Na razie to tylko challengery, ale to co pokazał w ubiegłym tygodniu (w w swoim trzecim starcie po powrocie) daje nadzieję, że nie minie dużo czasu, a znów zobaczymy Janowicza w turniejach rangi ATP i Wielkich Szlemach. To oczywiście tylko gdybanie, bo różnie może być, niemniej cieszmy się z tego co jest. A zatem...
Półfinalista Wimbledonu z 2013 roku zaczynał rywalizację w Pau jako 1039. tenisista świata. Kończy ją jako 461., bo o tyle powinien, mniej więcej, awansować w najbliższy poniedziałek w rankingu ATP. Wszystko za sprawą znakomitej postawy łodzianina, który w drodze do finału odprawiał z kwitkiem kolejnych wyżej sklasyfikowanych rywali. Najpierw 222. na świecie Czecha Zdenka Kolara (6:4, 7:5), potem 173. reprezentanta gospodarzy Maxime’a Janviera (6:4, 6:4). Do ćwierćfinału awansował, pokonując 6:4, 6:7(5), 6:3 Włocha Lorenzo Giustino (153. ATP). Półfinał wywalczył, pokonując 6:3, 6:3 innego Francuza, Hugo Greniera (250. ATP). Do finału awansował po zwycięstwie 6:4, 6:7(6), 7:6(7) nad CzechemJirim Veselym (71. ATP).
W decydującym meczu nie dał rady Gulbisowi (3:6, 4:6), a o losie obu setów za każdym razem decydowało jedno przełamanie. Były to pierwsze w całym turnieju przegrane gemy serwisowe Janowicza, który w poprzednich meczach radził sobie w tym elemencie znakomicie. Zdarzało się, że potrafił zaserwować ponad 20 asów.
Tym razem nie wyszło, ale przegrał z nie byle kim. 31-letni Gulbis czasy świetności ma już za sobą (w dniu finału był 220. na świecie), ale w tenisa grać potrafi. Łotysz udowodnił to choćby w 2014 roku, dochodząc do półfinału Roland Garros.
Lepiej poradził sobie w niedzielę Łukasz Kubot, który razem z Brazylijczykiem Marcelo Melo wygrał turniej w Acapulco W finale pokonali 7:6(6), 6:7(4), 11-9 najlepszą obecnie parę deblową na świecie, Kolumbijczyków: Juana Sebastiana Cabala i Roberta Faraha.
