Duńczyk wyjaśnił w mediach społecznościowych, że odpoczywa właśnie w Hiszpanii.
- Jest tutaj małe zamieszanie. Nigdy nie powiedziałem: "Jest tylko jeden Daniel Agger". I teraz wiemy to na pewno. Daniel Agger, wspominany przy okazji incydentu w Moskwie, to nie ja. Ja jestem cały i zdrowy w Hiszpanii - napisał na Twitterze.
Okazało się, że mężczyzna zatrzymany podczas antyrządowych protestów to... rodowity Rosjanin, Dmitrij Kendel.
W 2009 roku całkowicie legalnie zmienił on imię i nazwisko właśnie na "Daniel Agger" i od tamtej pory figurował właśnie pod takimi danymi. Kendel, wierny kibic Liverpoolu, zrobił to właśnie w przypływie zachwytu nad grą rosłego Duńczyka w barwach "The Reds".
