Koszmarny początek meczu
Trudno wyobrazić sobie gorszy początek meczu od tego, jaki w środę był udziałem Linette i McNally. Zanim Polka i Amerykanka zdążyły porządnie się rozgrzać, już przegrywały 0:3, a rywalki miały przewagę dwóch przełamań. Mało tego, w trzech gemach Magda i jej deblowa partnerka zdołały na swoim koncie zapisać zaledwie trzy maleńkie punkciki.
W dalszej części seta okazało się, że własny serwis nie jest atutem nie tylko polsko-amerykańskiego duetu, ale także pary z Japonii. Dość powiedzieć, że na dziesięć rozegranych gemów aż siedem padło łupem tej dwójki, która odbierała serwisy. Niestety, choć Linette i McNally podniosły się z trudnej sytuacji i zdołały odrobić stratę (3:3), w ostatecznym rozrachunku to one więcej razy zostały przełamane i przegrały tę część meczu 4:6.
Super tie-break nie dla Linette i McNally
Kompletnie inny przebieg miała druga część spotkania. Oto nagle panie udowodniły, że można przy własnym podaniu regularnie zdobywać punkty. Co prawda gemy przy serwisie Polki lub Amerykanki miały bardziej wyrównany przebieg, ale aż do stanu 4:3 nikt nie był w stanie uzyskać przewagi przełamania. Dopiero w ósmym gemie podanie straciły Japonki, a pokrzepione takim obrotem spraw ich rywalki chwilę później zamknęły seta.
O losach spotkania zadecydował ostatecznie super tie-break, w którym lepsze okazały się Aoyama i Shibahara (triumfowały 10:8).
Zwyciężczynie środowego spotkania czeka teraz znacznie poważniejsze wyzwanie. Półfinałowymi rywalkami będą bowiem albo rozstawione z numerem jeden Czeszki Barbora Krejcikova i Katerina Siniakova, albo australijsko-belgijski duet (numer sześć) Storm Hunter/Elise Mertens. Potyczka, która wyłoni przeciwniczki dla japońskiej pary, odbędzie się w czwartek.
