- Z czysto sportowego punktu widzenia nie był to sukces, zająłem przecież ostatnie miejsce. Dla mnie liczyło się jednak coś innego – mówi Piotr Kluszczyński, który jako pierwszy w historii przejechał ultramaraton rowerowy Wisła1200 na hulajnodze. - Organizatorzy mieli chyba obawy, że nie zmieszczę się w limicie czasu, na początku podchodzili do mnie z pewnym dystansem, ale się udało. Miałem na dotarcie na metę 200 godzin (rowerowy ultramaraton prowadzi od źródeł Wisły na Babiej Górze aż do jej ujścia w Gdańsku – red.), jechałem 199 godzin i 21 minut, ostatnie kilometry były więc dość nerwowe – żartuje bydgoszczanin.
Gdzie asfalt jest rarytasem
Najczęstsze pytanie innych zawodników i kibiców brzmiało – jak on to zrobił? Bo na rajd wybrał się zwykłą, lekko tylko zmodyfikowaną pod przewóz bagaży hulajnogą. Takie modele kosztują około dwa tysiące złotych. Trasa nie wiodła jednak utartymi szlakami, asfalt zdawał się rarytasem. Zwykle uczestnikom przychodziło pokonywać kilometry w wysokiej trawie, po bezdrożach, wałach wiślanych, czasem po łąkach i bagnach.
Hulajnóg będzie coraz więcej
- Niektórzy brali udział w tym maratonie by się sprawdzić, innym zależało na wyniku sportowym, jeszcze inni lubią zwiedzać kraj w formule ultramaratonu. Był facet, który kolejny raz walczył tylko sam ze sobą, trasę przejechał w około 60 godzin, spał chyba godzinę. (Zawody ukończył również jeden z najlepszych na świecie himalaistów Adam Bielecki – red.). Ja sam jestem nastawiony turystycznie, a nie sportowo. Turystyka to moja pasja. Cieszę się, że dojechałem do mety, w ten sposób promowałem również hulajnogę jako środek transportu i rzecz, która świetnie sprawdza się w codziennym użytkowaniu – mówi bydgoszczanin. - Jestem przekonany, ze w kolejnych takich maratonach również pojawiać się będą zawodnicy na hulajnogach i będzie ich coraz więcej.
Przez góry do Polski
Twierdzi, że w Polsce ciągle pokutuje pogląd, że hulajnoga to sprzęt dla dzieci, którym jeżdżą po podwórku albo wokół bloku. - Tymczasem w Czechach, gdzie znajdują się trzy fabryki profesjonalnych hulajnóg, jest cała dyscyplina oparta na hulajnogach, mają swoje zawody, ligi, maratony. To zainteresowanie z Czech powoli, przez góry, dostaje się również do nas – mówi Piotr Kluszczyński.
W Bydgoszczy jest też silne środowisko osób jeżdżących na hulajnogach i hulajnogach elektrycznych. Większość z nich spotkać można na facebookowej grupie Hulaj Team. - Ja sam jestem raczej wierny definicji, że hulajnoga to sprzęt napędzany naszymi nogami, elektryków nie da się tak napędzić. Wśród nas jest wiele osób lubiących również jazdę na rowerze, ja wspieram Bydgoską Masę Krytyczną, choć na rowerze jeżdżę wyjątkowo i sporadycznie.
