Licytacja miała odbyć się w czwartek o godzinie 11 w I Urzędzie Skarbowym w Bydgoszczy. Byliśmy na miejscu, kilka minut przed czasem nie zjawił się w urzędzie żaden z oferentów zainteresowanych kupnem historycznej nieruchomości.
- Nowy termin nie został jeszcze wyznaczony - mówi Kinga Błaszczyńska, główny specjalista obsługi zewnętrznej Izby Administracji Skarbowej w Bydgoszczy. - Obwieszczenie o terminie drugiej licytacji przedmiotowej nieruchomości zostanie wywieszone na tablicy ogłoszeń Pierwszego Urzędu Skarbowego w Bydgoszczy, a także Urzędu Miasta Bydgoszczy. Ponadto obwieszczenie zamieszczone zostanie w prasie lokalnej oraz na stronie internetowej BIP Pierwszego Urzędu Skarbowego w Bydgoszczy.
Nieruchomość przy ulicy Bydgoskiej 22 wyceniono na 947 tysięcy złotych, ale w związku z tym, że to licytacja, można ja kupić za 3/4 wartości, a więc niewiele ponad 710 tysięcy złotych. Licytujący, którzy chcieliby kupić zabytkową świątynię wraz z gruntem, na której stoi, zobowiązani byli wpłacić ustawowe wadium.
- To specyficzna budowla, być może bardzo trudno będzie ją zbyć. Jest obwarowana wieloma wymogami konserwatorskimi. Potencjalny inwestor mógłby mieć problem ze zrobieniem użytku z tej nieruchomości
- to komentarz jednego z naszych informatorów, bliskich sprawie. Zaznacza, że nie chce być cytowany.
Jak w ogóle doszło do tego, że tak wyjątkowe miejsce komornik wystawił na sprzedaż?
Budynek do tej pory był własnością Fundacji dla Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego.
- Kilka lat temu wystąpiliśmy o grant na naszą działalność. Otrzymaliśmy około 600 tysięcy złotych, za które zorganizowaliśmy szkolenia z wymianą międzynarodową – wyjaśniał Bogusław Kunach, były prezes fundacji (ta jako organizacja nie jest wyrejestrowana, ale faktycznie od długich miesięcy nie działa), kiedy po raz pierwszy informowaliśmy o tym, że odbędzie się licytacja budynku. - Niestety, ministerstwo negatywnie przyjęło nasze sprawozdanie z realizacji grantu, wyczerpaliśmy wszystkie drogi odwołań, ale zażądano od nas zwrotu całości pieniędzy. Takich środków nie mamy, bo wszystko przeznaczyliśmy na projekt (ten realizowany był w roku 2017 - red.), który przygotowaliśmy. „Skarbówka” działa na zlecenie ministerstwa, niewiele w tej sprawie można już zrobić. Dla nas to prawdziwa tragedia i koniec działalności fundacji w kształcie, jaki znamy - dodaje Kunach.
To Cię może też zainteresować
Problemy fundacji
Teraz sprawą działalności fundacji interesuje się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Chodzi o pieniądze, którymi obracała mająca status pozarządowej. Po raz pierwszy już w 2017 roku kontrolowano sposób prowadzenia dokumentacji związanej ze aplikowaniem o fundusze z Unii Europejskiej i z budżetu państwa. Przedmiotem zainteresowania służby antykorupcyjnej było również to, czy w fundacji dochodziło do poświadczania nieprawdy w dokumentach przekładanych w urzędach.
A fundusze pozyskiwane na utrzymanie i przystosowanie budynku synagogi do funkcji miejsca o charakterze publicznym najpierw pozyskiwała opiekująca się dawną świątynią fundacja Yakiza, która w 2008 roku otrzymała, m.in. 150 tys. zł na prace budowlane (remont dachu, wieniec i koronę murów), a od 2010 ro 2012 roku łącznie dostała dotacje w wysokości 330 tys. zł na inne prace.
Kiedy w kolejnych latach budynek przejęła Fundacja dla UKW, na rzecz odnowy synagogi przeznaczono 50 i 30 tys. zł, ale ostatecznie środki zostały zwrócone.
- Ponadto w latach 2016-2017 między Miastem a Fundacją dla UKW zostały podpisane umowy na realizację zadań publicznych w zakresie wspierania kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i dziedzictwa narodowego - łącznie 9 umów na kwotę (łączna) - 89 tyś złotych - informuje z kolei Marta Stachowiak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Bydgoszczy.
O przyszły los synagogi niepokoili się działacze społeczni, w tym Rafael Prętki, prezes Stowarzyszenia Miłośników Starego Fordonu. Według niego kwota zakupu przekraczała możliwości społeczników: - Tym bardziej, że synagoga z zewnątrz jest zabezpieczona, ale wewnątrz potrzeba jeszcze wielu kosztownych prac.
Formalnie Fundacji, którą kierował Bogusław Kunach i Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego nic już nie łączy. UKW współpracował fundacją od 2007 roku, ale w 2018 roku uczelnia wypowiedziała jej umowę współpracy. Okres wypowiedzenia wynosił miesiąc. Od tamtego czasu również fundacja nie ma - jak zaznacza Tomasz Zielińskim, rzecznik bydgoskiego uniwersytetu - prawa posługiwać się elementem swojej nazwy "dla Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego".
