Burka ze sreberkiem czy dobry interes?

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/walenczykowska_hanna.jpg" >Często jest tak, że zachwycamy się czymś, bo jest ładne, dobrze pachnie lub jest jedyne w swoim rodzaju. Mnie zawsze zachwycały sreberka po czekoladkach, z których mogłam wyczarowywać wiele dziwnych rzeczy. Czasami robiłam oszukane cukierki i nabierałam nimi rodzinkę...

Takim fałszywym cuksem jest ulica Dworcowa; wypucowana (szkoda, że miejscami tylko na dole) i wygładzona. Jest niczym niezbyt urodziwa dziewoja, która swoje przymioty stara się ukryć pod gęsto tkaną burką.

Oprócz wykonania tego, co było najprostsze - czyli zmiany nawierzchni - nic więcej się przecież na Dworcowej nie wydarzyło. Miasto nie miało i nie ma pomysłu na to, jak zachęcić bydgoszczan do przejmowania pustostanów.

Sami kupcy też nie są bez winy - sklepy czynne są przecież maksymalnie do 18, choć można byłby zamykać je o kilka godzin później. Poza tym Dworcowa nie ma swojego charakteru. Na całej jej długości jedno „mydło i powidło”, czyli wszystko od 5 złotych w górę. Brakuje kafejek i herbaciarni. Nie chodzi mi o piwiarnie pod chmurką, takie jak na Starym Rynku, bo tu się one po prostu nie zmieszczą. Ale można byłoby ulokować kafejki w podwórzach, których na Dworcowej jest wiele.

<!** reklama>I tu na pierwszy plan wysuwa się miasto, które przecież nie może ciągle grać tylko jednej, nieśmiertelnej roli skąpego właściciela. Niech wcieli się wreszcie w twórczego przedsiębiorcę, który trzyma słodką marchewkę w dłoni! Niech, regulując wysokość czynszu i innych komunalnych opłat, zwabia w określone miejsce odpowiednich przedsiębiorców. Obu stronom może się to opłacać...