Resort budownictwa planuje ułatwić polskim firmom zatrudnianie pracowników z Ukrainy i Białorusi. Pracowników ze Wschodu chcą sami przedsiębiorcy.
<!** Image 2 align=right alt="Image 36253" sub="Ta mała za kilka lat będzie się rozglądać za własnym lokum. Oby skutecznie">Głód rąk do pracy w tej branży rośnie. Rodzimi fachowcy wybierają kilkakrotnie wyższe stawki na Zachodzie. Nie pomaga wzrost płac, bo nadal te krajowe nijak mają się np. do angielskich czy niemieckich. Powtarzają się więc problemy z terminową realizacją umów przez przedsiębiorstwa budowlane. Bój o fachowca firmy prowadzą nie tylko kusząc pieniędzmi i stałymi zleceniami. Wykwalifikowanych pracowników szukają już nawet w szkołach.
Ministerstwo Budownictwa proponuje, by rozszerzyć listę zawodów, w których obcokrajowcy mogą podejmować w Polsce pracę bez uzyskiwania specjalnych pozwoleń na zatrudnienie. Na taką decyzję czekają też firmy w Kujawsko-Pomorskiem.
<!** reklama left>- W tej chwili pilnie potrzebuję stu fachowców na budowę centrum handlowego w Poznaniu. Chętnie przyjąłbym fachowców z Ukrainy czy Białorusi. Problem w tym, że procedura legalizacji zatrudnienia trwa średnio aż dwa miesiące - mówi Mirosław Koczorowski, kierownik budowy z firmy Erbud.
Dziś Erbud, podobnie jak inne firmy narzekające na brak fachowców, musi podnosić stawki. Od 2,5 tys. do 4 tys. zł plus zakwaterowanie proponuje doświadczonym pracownikom w ogłoszeniach prasowych. - W ciągu roku stawki wzrosły u nas o 100%. Walczymy o ludzi uciekających za granicę - mówi Koczorowski.
Pilnie potrzebuje też zbrojarzy i betoniarzy SaniBet z Torunia. Gdyby procedury urzędowe były prostsze, zatrudniaby Ukraińców czy Białorusinów. - Podobną sytuację miały Niemcy 10 lat temu - przypomina Grzegorz Grzębski, zajmujący się rekrutacją w „SaniBecie”. - Nie obawiałbym się o kwalifikacje robotników ze Wschodu, bo to są sprawy do sprawdzenia w praktyce. Pytanie, jak długo te osoby byłyby konkurencyjne na naszym rynku pracy. Po jakimś czasie mogłyby żądać takich samych stawek, jak Polacy.
Już dziś ukraińskich robotników spotkać można na polskich budowach - pracują na czarno. Nie ma danych o tym, ilu ich funkcjonuje w szarej strefie. Wiadomo jednak, że naszych wschodnich sąsiadów ciągnie bardziej do Rosji niż nad Wisłę. Stawki na budowach np. w Moskwie są wyższe niż w Warszawie, a problemów z wizami i urzędowymi pozwoleniami nie ma żadnych.