Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brda czeka na amatorów kajakarstwa

Tomasz Skory, Łukasz Jędrzejczak, fot. Dariusz Bloch
Od miesiąca na Wyspie Młyńskiej wypożyczać można kajaki. Postanowiliśmy sprawdzić, czy wodniak żółtodziób też ma czego szukać na miejskim odcinku Brdy.

Od miesiąca na Wyspie Młyńskiej wypożyczać można kajaki. Postanowiliśmy sprawdzić, czy wodniak żółtodziób też ma czego szukać na miejskim odcinku Brdy.

<!** Image 3 align=none alt="Image 212519" sub="W słoneczny dzień na Brdzie spotkać można zarówno sportowców, jak i amatorów. Rzeka swym urokiem przyciąga wiele osób, ale jej nabrzeża mogłyby być lepiej zagospodarowane w niektórych miejscach.Fot.: Dariusz Bloch">

Na początek przyspieszona lekcja wiosłowania. Sprawa zdawałoby się banalna, w wypożyczalni sprzętu wodnego w „Przystani Bydgoszcz” dostajemy jednak wiosła o asymetrycznych piórach, a to już wyższa szkoła jazdy.

- Prawą rękę zaciskamy na wiośle, lewą luźno przytrzymujemy. Pracuje tylko prawy nadgarstek. Zanurzamy pióro w wodzie, ciągniemy do siebie i prostujemy rękę. Lewą już nie trzeba nic kombinować, bo wiosło samo się nam ustawia. Powtarzamy ruchy, pamiętając o prawym nadgarstku - instruuje nas bosman Krzysztof Szczepański.

<!** reklama>

Ć wiczymy chwilę na sucho, po czym przychodzi sprawdzić nasze umiejętności w praktyce. Wodujemy kajak, modląc się w duchu, by przy wchodzeniu do środka nie skąpać się na dzień dobry. Wychodzi nam to całkiem gładko, więc żegnamy się z bosmanem i odbijamy od brzegu. Przygodę czas zacząć!

Początki bywają trudne

- Chłopaki, na olimpiadę to już nie zdążycie! - krzyczy do nas rumiany jegomość, wygrzewający się na ławeczce nieopodal Poczty Polskiej.

Trudno się z nim nie zgodzić, duetu Mikołajczyk - Konieczna to nie stanowimy. Z malowniczego zakola pod operą wypłynęliśmy wprawdzie bez większego problemu, nie mogąc się tylko nadziwić młodzikom, którzy wte i wewte śmigają za piłką jak rybki, ale za mostem Sulimy-Kamińskiego zaczęło nas znosić wprost na „Barkę”.

Teoria teorią, ale skoordynowanie ruchów już na wodzie to dla początkujących niemałe wyzwanie. Zwłaszcza, gdy dużą część uwagi poświęcają nie tyle wiosłowaniu, co podziwianiu tego, co dzieje się na nabrzeżu.

<!** Image 4 align=none alt="Image 212519" >

A jest co oglądać, z wody miasto wygląda bowiem inaczej. Dostrzega się młodzież wypoczywającą nad rzeką, osoby spacerujące po pracy bulwarami i rowerzystów, pozdrawiających wodniaków uniesieniem ręki. Śródmieście z perspektywy wody wygląda całkiem przyjemne dla oka. Brda przyciąga ludzi i nie da się tego nie zauważyć. Jest tylko jedno „ale”...

Płyniemy dalej

Wraz z oddalaniem się od Wyspy Młyńskiej, widać słabnące zainteresowanie miasta stanem bulwarów i otaczającej je infrastruktury. Już za mostem Bernardyńskim otoczenie robi się coraz bardziej szare, nabrzeże popękane, a ławeczki ustępują miejsca dzikim zaroślom. Też ma to swój urok, ale nie idzie oprzeć się wrażeniu, że ten odcinek mógłby zostać lepiej wykorzystany. Zwłaszcza, że na wodzie panuje tu całkiem duży ruch.

- Ciepła woda? - słyszymy pytanie mijając kajakiem grupę dziewcząt z klubu wioślarskiego na Babiej Wsi. Dopiero wodują swe łodzie, ale nie minie chwila jak nas wyprzedzą. Podobnie jak motorówka, która wzburzając fale zmroziła nam na chwilę krew. Nim docieramy do mostu budowanego w ramach powstającej Trasy Uniwersyteckiej napotykamy jeszcze grupę maluchów pod okiem instruktora na łodzi i „Słonecznik” leniwie sunący w stronę Starego Miasta. Widać wystarczy jeden słoneczny dzień, by nad wodą zrobiło się gwarno.

Odcinek Brdy, na który wpływamy, wygląda obecnie jak plac budowy. Pylon, górujący nad rzeką niczym stalowy moloch, z żadnego innego miejsca nie wygląda tak okazale jak z tafli wody. Z dołu widać też drewnianą podstawę mostu, którą z każdej innej strony zasłaniają już metal i beton. W związku z budową przeprawy przez Brdę oddzielono fragment koryta wokół konstrukcji, co życia początkującym kajakarzom specjalnie nie ułatwia, nie utrudnia jednak aż na tyle, byśmy nawet my nie dali sobie rady ze zwężonym odcinkiem.

Gorzej jest pod prąd

Płyniemy jeszcze kawałek, do kładki przed „Łuczniczką”, gdzie po rzucie oka na zegarek, postanawiamy w końcu zawrócić. Jednak już kilka minut wiosłowania pod prąd pozwala nam stwierdzić, że bez względu na to, jak byśmy się nie przykładali, i tak nie damy rady dotrzeć do przystani na wyznaczoną godzinę. Nurt Brdy, zdawałoby się, że wyjątkowo spokojny, spycha nas bowiem od brzegu do brzegu i by z nim walczyć, musimy wkładać dwa razy więcej siły niż płynąc z prądem. Oj, będą nas bolały ręce...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!