Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brat Robert - polski misjonarz w sercu Afryki

Dariusz Piekarczyk
Brat Robert Wieczorek w szkole znajdującej się na terenie jego parafii w Republice Środkowego Sudanu
Brat Robert Wieczorek w szkole znajdującej się na terenie jego parafii w Republice Środkowego Sudanu Fot. Archiwum brata Roberta Wieczorka
Brat Robert Wieczorek od 1994 r. przebywa na misjach w Republice Środkowego Sudanu. Teraz jest proboszczem parafii Ndim, należącej do diecezji Bouar, na północno-zachodnich rubieżach kraju, na pograniczu z Czadem i Kamerunem

Republika Środkowej Afryki to państwo praktycznie w naszym kraju nieznane. - Dla autochtonów „Polska” nie różni się wiele od „Francji” czy „Italii” - mówi brat Robert Wieczorek ze zgromadzenia Kapucynów, który jest tam na misjach od roku 1994. (Ostatnio przebywał w Polsce na urlopie; jest tu raz na 2 lata). - Dla nich Polska to leżąca gdzieś tam na północy, za pustynią i wielką słoną wodą „na Kpoto” (taką nazwę nadano Europie). Ciekawe, ale jedynie Niemcy mają w sango własną nazwę „Zaman” (z arabskiego), a pozostałe kraje europejskie określane są z francuska. Republika Środkowej Afryki dała się nieco poznać w Polsce przez ostatnie lata, niestety od tej dramatycznej strony, gdy usłyszeliśmy o wysłaniu naszej misji wojskowej dla zapewnienia ochrony ludności, wydanej na pastwę zwalczających się bojówek, czy o uprowadzeniu księdza Mateusza. O istnieniu Polski wiedzą ci, którzy mieli kiedyś styczność z nami, misjonarzami. Wiedzą też, że nasz język jest nie do nauczenia. A katolicy mają oczywiście w pamięci Jana Pawła II, który jako pierwszy papież odwiedził Republikę Środkowej Afryki w 1985 r.

No i ostatnio wielu młodych nosi koszulki z nazwiskiem Roberta Lewandowskiego, bo te dotarły też tutaj i można je kupić na lokalnym targowisku.

A wszystkich Polaków w Republice Środkowego Sudanu jest może z czterdziestu...

Od roku 1994 w Sercu Afryki
- Do braci kapucynów misjonarzy w Afryce Centralnej przyłączyłem dopiero jako ósmy w chronologicznej kolejności - opowiada brat Robert. - Pierwszym był brat Ryszard, który wcześniej pracował w Gwatemali i Kolumbii. Polskich kapucynów przewinęło się przez Republikę Środkowego Sudanu lub Czad już blisko 30, ale dzisiaj jest nas na misjach jedenastu. Życie na tej szerokości geograficznej nie jest łatwe. Wielu gorliwców wycofało się po paru latach, a jeden nawet zmarł. Afryka to sito, a adaptacja w niej to loteria. Trzeba mieć wiele samozaparcia i łut szczęścia, żeby sprostać trudnościom życia na Czarnym Lądzie. My, Polacy, uczestniczymy w wielkim zbiorowym wysiłku kapucyńskich misjonarzy od czasów sprzed II wojny światowej. Przewinęło się ich przez ten kraj ponad trzystu. Mamy w Kraju Serca Afryki groby kilkudziesięciu braci misjonarzy, którzy tu dokonali swego żywota. Teraz ze mną we wspólnocie jest brat Henri, Francuz, który do Afryki wyjeżdżał, gdy ja miałem trzy dni… Jest tu do tej pory! Dziś stanowimy tu grupę 70 zakonników - pół na pół złożoną z misjonarzy i autochtonów.

Czytaj też: Piłkarz z regionu robi karierę w Angoli

Dla brata Roberta Wesołowskiego to pierwsza misja - jeśli nie liczyć 2 lat spędzonych w Egipcie, gdzie uczył języka arabskiego i zgłębiał wiedzę na temat islamu (zwanej kustodią na terenie RCA i Czadu). - Uważam, że najkorzystniej jest poświęcić się jednej misji na całe życie - mówi. - Przenoszenie się z miejsca na miejsce może jest ciekawe dla jednej osoby, ale na pewno nie jest efektywne dla pracy misyjnej. Jeżeli ktoś opuszcza placówkę misyjną po 5 latach, to jest to akurat moment, w którym nabrawszy nieco doświadczenia, mógłby właśnie zacząć robić coś konkretnego. Nie, nie ma sensu latanie z kwiatka na kwiatek - tak promowane dzisiaj poszukiwanie nowych doświadczeń, staże i próby. Asekuranctwo i mentalność tymczasowości poważnie ciążą nad dzisiejszym społeczeństwem. Trzeba się zdecydować na jedno miejsce i na całe życie. To jedyny sposób, żeby po sobie zostawić konkretne owoce.

Misjonarz uważa też, że to, iż trafił do zgromadzenia kapucynów, było strzałem w dziesiątkę. - Mimo upływu ośmiu wieków, ideał prostego życia świętego Franciszka jest jak najbardziej aktualny - podkreśla. - Bycie bratem dla wszystkich i rezygnacja z robienia kariery wydały w zakonie kapucynów owoce świętości, między innymi słynnego stygmatyka, Ojca Pio.

Proboszcz parafii Ndim
Brat Robert jest obecnie proboszczem parafii Ndim, należącej do diecezji Bouar na północno-zachodnich rubieżach Rebubliki Środkowego Sudanu, na pograniczu z Czadem i Kamerunem. Terytorium o promieniu około 40 km grupuje 20 wspólnot katolickich. Jak na afrykańskie standardy to mała parafia. Bywają i takie, że kapłani mają po 70 wsi do obsługi. W diecezji Bouar jest 11 parafii na terytorium takim, jak czwarta część Polski. Na około 10 tys. katolików w parafii Ndim jest czterech kapłanów, jeden z nich zajmuje się formacją kandydatów do zakonu. Dwóch to z kolei emeryci. - Więc praktycznie większość pracy duszpasterskiej spoczywa na moich barkach - mówi brat Robert. - Nieodzowna jest w takich realiach współpraca ze świeckimi i to jest pewien znak wcześnie nabytej dojrzałości tego Kościoła Afrykańskiego. Na czele każdej wspólnoty wioskowej, która ma swą kaplicę, stoi katechista lub katechiści. Oni odpowiedzialni są, m.in., za niedzielną mszę świętą, bo kapłan jest w stanie dotrzeć do wioski średnio raz na 2 miesiące. Uczą katechizmu kandydatów do chrztu i do innych sakramentów. Grzebią zmarłych, animują też różne ruchy w Kościele. Bez katechistów - ani rusz! Tutaj Kościół ma swą czarną twarz, ale serce bije jednym rytmem dla wszystkich wierzących. Ocenia się, że jedna trzecia to katolicy, jedna trzecia protestanci różnej maści, a pozostali to wyznawcy religii tradycyjnej lub muzułmanie.

Kościół pstry niczym papuga
Różna bywa oprawa mszy św. i uroczystości religijnych w Afryce. - Afrykańczycy lubią kolory - mówi zakonnik. - W świąteczny dzień kościół jest pstry jak papuga i bardzo rozśpiewany. No i taniec, a przynajmniej rytmiczne kołysanie w takt wpadających w ucho pieśni. Kapłan zasadniczo mszy nie śpiewa, bo byłoby za długo.

Przeczytaj także: Rachunek za lata koszmaru

Ludzie lubią przeciągać celebrację: przychodzą, by na mszy wyrazić się przez śpiew i całe ciało. Taka niedzielna Eucharystia trwa około 2 godzin, a świąteczna jeszcze dłużej. - Udzielanie sakramentów to podstawa podstaw pracy misyjnej - mówi brat Robert. - Ale nie sposób pozostać ze złożonymi do modlitwy rękami, jeśli wszędzie piszczy bieda. Republika Środkowoafrykańska ma to nieszczęście, że ludzie sprawujący rządy pozostawili prowincję na pastwę losu. To misjonarze katoliccy przez lata zajmowali się tworzeniem podstawowych struktur szkolnych i zdrowia. Dwa sąsiednie powiatowe szpitale powstały dzięki naszej misji. Większość szkół w wioskach zbudowana jest przez misjonarzy. U mnie podobnie: lwią część czasu spędzam na budowach. Gdy jakaś lokalna społeczność dojrzeje do decyzji choćby o budowie szkoły, to ludzie robią składkę na miarę swoich skromnych możliwości i przychodzą do mnie z prośbą o pomoc. Wtedy wioska dostarcza co może: piasek, kamień, siłę roboczą. Ludzie wypalają cegły i organizują jedzenie dla pracujących. A honorem misjonarza jest szukać wsparcia za granicą. Budowlanka więc to druga strona mego życia.

Duchy przodków
- Wiara w istnienie tajemnych mocy, dobrych i złych, oraz w moc czarów czy magii przenika od stóp do głów całą istotę człowieka z Czarnego Lądu - wyjaśnia misjonarz. - To był przez wieki sposób tłumaczenia sobie świata. Nie ma się co łudzić, że wraz z przyjęciem chrztu wszystko to nagle zniknie. Faktyczną zmianę może da się zauważyć dopiero po wielu latach, w kolejnych pokoleniach. Misjonarze są praktycznie jedynymi białymi, których autochtoni mogą spotkać w tej szerokości geograficznej. Mamy tu duży autorytet i posłuch. Jesteśmy osobami duchownymi, a ten fakt dla Afrykańczyków, nastawionych na to, co duchowe, stanowi ogromną wagę. Po cichu przypuszczam, że wielu, zwłaszcza tych mających niewiele wspólnego z chrześcijaństwem i funkcjonujących w ramach tradycyjnego schematu tłumaczenia świata magii, uważa nas za czarowników!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Brat Robert - polski misjonarz w sercu Afryki - Nowości Dziennik Toruński