- Podarł dowód osobisty, złapał mnie za włosy i pchnął na biurko - tak Agnieszka Szymczyk relacjonuje wizytę u ks. Romualda Nelkowskiego, proboszcza parafii św. Bartłomieja w Unisławiu. Kobieta chciała ochrzcić swoich synów.
<!** Image 2 align=right alt="Image 24317" >Agnieszka Szymczyk ma 25 lat. W Unisławiu mieszka od niedawna. Po rozwodzie wynajęła tu mieszkanie dla siebie oraz ośmiomiesięcznych bliźniaków: Kordiana i Emanuela. Chłopców chciała ochrzcić w miejscowym kościele. By uzgodnić szczegóły, poszła, razem z dziećmi i koleżanką, do biura parafialnego. Kobieta przyznaje, że starsi unisławianie przestrzegali ją przed proboszczem. Miała jednak nadzieję, że ksiądz dziekan zrozumie jej trudną sytuację życiową.
- Koleżanka została na zewnątrz z dzieciakami, a ja zapukałam do biura - opowiada Agnieszka Szymczyk. - Od razu powiedziałam, w jakiej sprawie przychodzę. Proboszcz stwierdził, że nie ma problemu i zaprosił mnie do środka.
Pytania księdza proboszcza
Uprzejmości - jak zapewnia Agnieszka Szymczyk - skończyły się, gdy ksiądz zapytał o jej stan cywilny. Na słowo „rozwódka” zareagował nerwowo. Od razu zapytał, czy ma kościelne unieważnienie małżeństwa, a kiedy usłyszał, że nie, zrobiło się już bardzo nieprzyjemnie.
- Kolejne pytanie brzmiało: Co robię w tym biurze, skoro nie mam unieważnienia małżeństwa? - wspomina kobieta. - A potem były kolejne. Z kim mam te dzieci? Czy pracuję? Gdzie mieszkam? Czy ojciec dzieci je odwiedza, a do mnie przyjeżdża na „bara bara”? Poczułam się strasznie upokorzona. Poprosiłam o zwrot dowodu osobistego i zaświadczenia o zameldowaniu. Powiedziałam, że jeśli tu nie mogę, to ochrzczę dzieci w innej parafii. Wtedy ksiądz Nelkowski dostał ataku furii. Podarł mój dowód osobisty, złapał mnie za włosy i z wielką siłą pchnął na biurko. Upadłam. Jakby tego było mało, proboszcz krzyknął jeszcze: „Wynoś się stąd łajdaczko”. Wybiegłam z płaczem.
Mieszkanka Unisławia uznała, że takiego zachowania nie można tolerować. Dlatego niezwłocznie zgłosiła się na policję i z detalami zrelacjonowała przebieg wizyty u proboszcza. Dariusz Borowski, komendant powiatowy policji w Chełmnie, potwierdza, że kobieta została przesłuchana i przyjęto zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na naruszeniu nietykalności cielesnej. Policjanci zdecydowali jednak, że sprawa powinna trafić do Sądu Rejonowego w Chełmnie z oskarżenia prywatnego. I tak też się stało.
- Podjęliśmy taką decyzję, bo przemawiał za tym typ obrażeń, jakich doznała mieszkanka Unisławia oraz fakt, że do zdarzenia nie doszło w miejscu publicznym - wyjaśnia Dariusz Borowski.
O zachowaniu księdza dziekana Agnieszka Szymczyk poinformowała też księdza notariusza z toruńskiej kurii biskupiej. Otrzymała od niego zapewnienie, że następnego dnia się z nią skontaktuje.
- Nie odezwał się, więc ja zadzwoniłam - wspomina kobieta. - Powiedziano mi, że wyjechał. Tak się jednak złożyło, że za kilka dni do Unisławia przyjechał biskup toruński Andrzej Suski na uroczystość bierzmowania. Poszłam na mszę dla matek z dziećmi, którą odprawiał biskup. Po mszy, jak wiele innych matek, ustawiłam się w kolejce do niego i kiedy przyszła moja kolej powiedziałam, że ksiądz Nelkowski nie chce ochrzcić moich dzieci. Biskup był zdziwiony. Zapytał, czy na pewno chodzi o tego księdza. Potwierdziłam, ale na tym rozmowa się skończyła, bo unisławski proboszcz odciągnął biskupa na bok.
Co na to kuria?
Czy biskup Andrzej Suski ustosunkuje się do tej skargi?
- Nie odpowiedzieliśmy tej pani, bo - zgodnie z procedurą - zajmujemy się tylko skargami złożonymi na piśmie - mówi ks. Andrzej Nowicki, rzecznik prasowy kurii biskupiej w Toruniu. - Owszem, dostajemy skargi na księdza Romualda Nelkowskiego, ale nie jest to jakaś ponadprzeciętna liczba i w większości wynika z nieznajomości prawa kanonicznego.
Pismo do kurii Agnieszka Szymczyk już wysłała i liczy na szybką odpowiedź. Tymczasem w kilkutysięcznym Unisławiu wieść o tym, jak matka bliźniaków została potraktowana przez księdza, rozeszła się błyskawicznie. Wiele osób szczerze jej współczuje. Bo młoda kobieta nie jest pierwszą osobą, której kontakt z księdzem dziekanem zapadnie w pamięci na długo. W Wielkim Czystem, gdzie ksiądz Nelkowski był wcześniej proboszczem przez prawie 20 lat, też takich osób nie brakuje.
- Bardzo nas tępił - wspomina Anna B. z Małego Czystego. - Dzieci, które przystępowały do I Komunii Świętej były gnębione i nie jest to przesadzone określenie. Na młodych po prostu się wyżywał i traktował ich wręcz grubiańsko. Nie był lubiany i wiem, że od tamtego czasu nie zmienił się.
Swoje „rządy” w Unisławiu ksiądz Romuald Nelkowski zaczął od konfliktu z parafianami. Poszło o zabytkową ambonę, którą w czasie remontu kościoła kazał zdemontować i nie chciał już ponownie ustawić. Ambona nie powróciła na swoje miejsce do dziś. Ponoć leży na chórze i - jak przypuszczają parafianie - toczą ją korniki.
Parafianie żyją nadzieją
Później ksiądz Nelkowski wprowadził zwyczaje, których trzeba bezwzględnie przestrzegać. Na przykład do biura parafialnego można przyjść tylko bezpośrednio po mszy świętej. Zapukanie kwadrans później oznacza oburzoną minę proboszcza i wysłuchanie oświadczenia: „To wy jesteście dla mnie, a nie ja dla was”.
W Unisławiu nie wolno również pary młodej po wyjściu z kościoła posypać ryżem ani drobnymi monetami, bo to „pogański zwyczaj”. Małe dzieci nie powinny płakać w czasie mszy, bo to dowód na to, że „są niewychowane”.
<!** Image 3 align=left alt="Image 24318" >- Przed rokiem problem miała moja kuzynka, której mąż przebywał na misji w Iraku - opowiada jedna z mieszkanek Unisławia.- Jej dziecko miało nie być dopuszczone do I Komunii Świętej, bo proboszcz nie widywał ojca dziecka w kościele. Na nic zdawało się tłumaczenie, że jest w Iraku. Miał być w kościele i koniec. W końcu proboszcz zgodził się dziecko przyjąć, ale złe wspomnienia pozostały.
Nic dziwnego, że ze zdarzeniem, które ostatnio przytrafiło się Agnieszce Szymczyk część mieszkańców Unisławia wiąże spore nadzieje. Jedni liczą, że proboszcz zostanie skutecznie napomniany przez biskupa i zmieni swoje podejście do parafian. Inni z niecierpliwością czekają na wyrok sądu, w którym szuka sprawiedliwości matka bliźniaków.
W tej sprawie ks. Romuald Nelkowski najwyraźniej nie jest rozmowny. Pytanie o zdarzenie na plebanii kwituje krótko: - To jest głupota. Do widzenia.