100-kilometrowa trasa tej tradycyjnej imprezy biegowej zlokalizowana została na terenie gminy Blizanów (woj. wielkopolskie). Start miał miejsce w Jarantowie, meta natomiast pod Urzędem Gminy w Blizanowie.
Limit - 12,5 godziny
Uczestników obowiązywał limit czasowy wynoszący 12,5 godziny. Rywalizacja rozpoczęła się od 10-kilometrowego dobiegu z Jarantowa do Blizanowa, a następnie pokonać trzeba było sześć 15-kilometrowych pętli.
Zygmunt Łuczkowski w #supermaratonie kaliskim wystartował po raz trzeci.
- Na trasę wyruszyliśmy o godz. 6.30. Na początku wszyscy biegli ostrożnie i stosunkowo wolno, aby mięśnie się rozgrzały i nie daj Boże nie przytrafiła się jakaś kontuzja. Wraz z upływem czasu grupa coraz bardziej się rozciągała, każdy biegł swoim rytmem, swoim tempem. Dziesięć kilometrów pokonałem w 55 minut - opowiada Zygmunt Łuczkowski o początkowych fragmentach walki.
Pogoda dopisała
Dodajmy, że bydgoski biegacza wystartował z nie do końca wyleczoną kontuzją. Ale, na szczęście, nie dawała ona mu się za bardzo we znaki.
- Pogoda była idealna. Było w miarę ciepło, sucho, momentami pokazywało się słońce. Do 70 kilometra miałem szanse na ukończenie biegu w czasie poniżej 10 godzin, tak jak sobie zaplanowałem. Niestety, przyszedł kryzys i rozpoczęła się walka o przetrwanie. Niektórzy, jak dopadają ich problemy, przechodzą z biegu do marszu. Ja staram się tego nie robić. Zwalniam tempo biegu i w ten sposób próbuję sie odbudować. Tak właśnie zrobiłem, ale kosztowało mnie to wiele cennych minut, których nie byłem już w stanie nadrobić - mówi „Expressowi” Zygmunt Łuczkowski.
Ostatecznie bydgoski zawodnik ukończył kaliski supermaraton w czasie 10:14.22 godz. Dało mu to 33. miejsce w kategorii open (kobiety i mężczyźni) oraz drugą lokatę w kategorii plus 60.
Triumfował Rafał Gałązka (8:53.55), natomiast wśród pań najszybsza okazała się Małgorzata Pozarska (8:53.55). Pełen dystans przebiegło 88 osób na 112 startujących.
- Patrząc na mój wynik, to nie było najlepiej. Chociaż z drugiej strony, jak się ma 65 lat i potrafi przebiec 100 kilometrów, to nie jest jeszcze tak źle - zastanawia się Łuczkowski. - Inna sprawa, że ja zdecydowanie bardziej lubię dłuższe dystanse, biegi 24- i 48-godzinne. W tych biegach bez względu na kategorię wiekową, zawody zawsze kończę w #pierwszej dziesiątce - dodaje nasz rozmówca.
W grudniu minie pięć lat jak emerytowany kierowca komunikacji miejskiej w Bydgoszczy rozpoczął swoją zabawę w wbieganie. Do tej pory na swoim liczniku ma zaliczone 173 maratony, w tym 17 biegów ultra, a przecież jeden bieg ultra bez względu na długość liczy się jako jeden klasyczny maraton (42,195 km). Dodajmy, że średni dystans biegów ultra wyniósł ponad 183 kilometry.
Ten sezon dobiega powoli już do końca. A co w przyszłym?
Znowu na Węgry!
- Najważniejszym moim celem będzie ponowny udział w biegu sześciodobowym na Węgrzech. Po raz drugi. W tym roku wywalczyliśmy drużynowo brązowy medal tych nieoficjalnych mistrzostw świata. Ja chciałbym ustanowić rekord Polski wynoszący 712 kilometrów, a tym samy poprawić mój wynik, uzyskany po długich zmaganiach się z kontuzją i problemami żołądkowymi, a wynoszący nieco ponad 646 kilometrów - kończy.