https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Będę jadła drób, dopóki nie zakażą

Jakub Ignasiak
Sklepowe półki wciąż pełne są mięsa drobiowego. Ostatnie doniesienia o ptasiej grypie nie przestraszyły klientów, którzy nadal chętnie spożywają kury i kaczki.

Sklepowe półki wciąż pełne są mięsa drobiowego. Ostatnie doniesienia o ptasiej grypie nie przestraszyły klientów, którzy nadal chętnie spożywają kury i kaczki.

<!** Image 2 align=right alt="Image 18056" >- Zawsze w niedzielę jemy na obiad kurę i nie widzę powodu, żeby tę tradycję zmieniać - twierdzi pani Grażyna, spotkana w sklepie mięsnym. - Myślę, że wokół tej całej ptasiej grypy jest więcej gadania, niż realnego zagrożenia. Dlatego nie zamierzam rezygnować z naszego rodzinnego przysmaku. Będę jadła drób, dopóki tego nie zabronią.

Podobne podejście ma większość bydgoszczan. Kolejne doniesienia o pojawieniu się wirusa H5N1, zwanego ptasią grypą, nie wywołują już takiej paniki, jak pół roku temu. Potwierdzają to sprzedawcy.

Mają świadomość

- Na razie nie widzimy żadnego spadku sprzedaży mięsa drobiowego - informuje pani Małgorzata, sprzedawczyni w sklepie mięsnym. - Sprzedajemy tyle towaru, co zawsze. Ludzie chyba przestali przejmować się tym, co mówią w telewizji.

Właścicielka innego sklepu mięsnego twierdzi, że klienci mają większą wiedzę na temat choroby i świadomość zagrożenia. - Ludzie mówią o tym, że zagrożenie istnieje, ale wiedzą też, że wirus nie wytrzymuje obróbki termicznej mięsa - dodaje Beata Mazurkiewicz. - Myślę, że właśnie ta wiedza wpływa na to, że jak na razie nie odnotowaliśmy jakiegoś radykalnego spadku sprzedaży wyrobów drobiowych.

Problemu nie widzą też hurtownicy. - Na razie nie odczuwamy tego, żeby drób sprzedawał się gorzej - twierdzi Tomasz Podleszański, właściciel hurtowni drobiu „Tom-Brud”. - Jest zupełnie inaczej niż jesienią. Wtedy sprzedaż spadła nawet o 50-60 procent. Myślę, że ludzie oswoili się już z informacjami o ptasiej grypie i wiedzą co robić, żeby się nie zarazić. Poza tym dzisiejsza produkcja daleka jest od takiej, która mogłaby wywołać jakieś zagrożenie. Dziś na kurzą fermę wchodzi się jak do szpitala - w czepkach, maskach i rękawiczkach.

Spokojnie śpią też sami producenci.

Choroba ptaków, nie ludzi

- Nie zauważyłem spadku zapotrzebowania na nasze produkty - potwierdza Zenon Pieńkos, prezes przedsiębiorstwa drobiarskiego „Drobex” z Solca Kujawskiego. - Zamówienia są takie jakie były, sprzedajemy całą produkcję. Psychoza wywoływana przez media może nieco osłabić zainteresowanie klientów mięsem drobiowym, ale na razie problemu nie ma. Jak dotąd informacje o powrocie ptasiej grypy odbiły się tylko na cenach drobiu. To jest dobra sytuacja dla konsumentów, którzy dostają dobry towar w bardzo przystępnej cenie. Korzystają z tego, bo wiedzą jak z tym mięsem postępować, żeby wyeliminować ryzyko zarażenia się. To jest choroba ptaków, a nie ludzi. Dopóki społeczeństwo będzie miało tego świadomość, to myślę, że nie powinniśmy mieć większych problemów ze zbytem.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski