Wiele z kilkuset rosnących w Inowrocławiu kasztanowców wygląda bardzo marnie. Niepokoi to mieszkańców, ale urzędnicy uspokajają, że nic im nie będzie.
<!** Image 2 align=left alt="Image 5308" >Szrotówek kasztanowiaczek - nazwa szkodnika brzmi może śmiesznie i niegroźnie, ale stał się on wiosną tego roku wielkim zagrożeniem dla drzew w Parku Solankowym.
Zaatakował liście na drzewach kasztanowców. Zapobiegliwi spece od środowiska szybko zdiagnozowali zagrożenie i pnie roślin opasano folią, na której rozsmarowano substancję, do której pasożyty się przyklejały.
Folia bardzo spodobała się dzieciom, które przyklejały do niej różne rzeczy. A starsi niepokoili się, że zabezpieczenia kosztujące kilkanaście tysięcy złotych nic nie pomogły, bo drzewa zaczęły usychać.
- W ostatnim czasie po raz trzeci wymienialiśmy te folie. Widać, że pojedyncze drzewa mają przesuszone liście. Ale to jak z ludźmi. Niektórzy są bardziej podatni na choroby - mówi zajmujący się ochroną środowiska w Urzędzie Miasta Stanisław Milecki. Zapewnia, że nie ma większego zagrożenia dla siedmiuset kasztanowców, które rosną w Inowrocławiu.
Zapewne spory udział w obecnym, budzącym niepokój wyglądzie drzew, ma fakt, że przez ostatnie dwa tygodnie nad Kujawami nie spadła ani jedna kropla deszczu.
- Kiedy rozmawiałem z ludźmi obserwującymi od lat kasztanowce, to mówią, że na niektórych nie ma jeszcze nawet owoców - informuje Stanisław Milecki.
Kasztanowce rosną w Inowrocławiu przede wszystkim w parku uzdrowiskowym.
Los drzew wywołuje zresztą wśród mieszkańców wielkie emocje. Radni na sesjach potrafią toczyć wielkie bitwy o jedno drzewo. Kiedy prowadzono tak zwane zabiegi pielęgnacyjne, to w redakcji „Expressu” urywały się telefony od zbulwersowanych mieszkańców, którzy protestowali przeciwko ich „masakrowaniu”.
Ale miasto staje się coraz bardziej zielone. Ogółem w mieście trawniki, drzewa i krzewy zajmują ponad trzysta hektarów. I cały czas to się rozrasta. W ciągu ostatniego roku w Inowrocławiu zasadzono tysiąc drzew oraz 11 tysięcy krzewów.