Bądź zdrowy, żebyś chorować mógł

Komentowanie tego, co dzieje się w służbie zdrowia, coraz częściej przypomina robotę Syzyfa. Trudno. Mimo to postanowiłam do tematu powrócić. Chodzi o protest lekarzy, którzy - broniąc się przed konsekwencjami durnych ustaw i rozporządzeń byłego już prezesa NFZ - nie chcą wypisywać recept na leki refundowane. Każdy pacjent, jeśli nic się nie zmieni, będzie musiał kupić sobie leki za 100 procent ich wartości. Na nic mu się zda konstytucyjnie zagwarantowane prawo do bezpłatnego leczenia. Będzie musiał mieć kasę. Koniec i kropka. Oczywiście, każdy pacjent ma też i inny „przywilej”. Może pójść do NFZ z taką właśnie receptą i zażądać realizacji jej ze stosowną ulgą. Jednak - choć może jestem zbyt wielkim malkontentem - nie potrafię wyobrazić sobie tego, jak starzy i młodzi, duzi i mali idą na Mickiewicza, wchodzą do siedziby NFZ z kwitkiem w dłoni, a wychodzą z pieniędzmi w garści. Jestem w stanie wyobrazić sobie coś zupełnie innego. Coś, co nie jest żadnym odkryciem, ale sprawdzonym systemem, panującym w innych, bardziej cywilizowanych krajach. Wyobrażam sobie, jak oto pieniędzmi Polaków zarządza ktoś jeszcze, a nie tylko monopolista, czyli NFZ. Wyobrażam sobie także, że obywatel może przeznaczyć swoje pieniądze na wykupienie polisy ubezpieczeniowej, która zagwarantuje mu dostęp do wszystkich, nawet najbardziej specjalistycznych usług. I jeszcze jeden mały drobiazg - pacjent nie ma jak się bronić, bo rzecznicy jego praw podlegają NFZ. Trudno mu także przeprowadzić akcję protestacyjną. Musi więc być zdrowy, by móc chorować.

<!** reklama>