Nieczęsto ogląda się tak bezradną Igę Świątek. Zazwyczaj to ona dominuje na korcie i rozrzuca po nim przeciwniczki, a nawet w dwóch poprzednich meczach, choć zepchnięta długimi chwilami do defensywy, była w stanie nawiązać walkę i zwyciężyć. W czwartek była z kolei zupełnie bezradna. Nie licząc może końcówki pierwszego seta, gdy przegrywając 0:4 (a potem 2:5) zdołała odrobić część strat, broniąc po drodze czterech piłek setowych.
Przez resztę spotkania kompletnie nie radziła sobie potężnie bijącą z głębi kortu (zwłaszcza z bekhendu) Collins. Tu wystarczy przypomnieć, że cztery pierwsze gemy trwały zaledwie 16 minut. Zachęcana żywiołowym dopingiem polskich kibiców Iga robiła co mogła. Problem w tym, że sił i pomysłów starczyło jej tylko na końcówkę tej partii (patrz wyżej).
Druga również zaczęła się od podwójnego przełamania i prowadzenia Amerykanki 4:0, a do końca spotkania Świątek zdołała wygrać już tylko jednego gema.
- Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Danielle Collins nie dała nawet chwili wytchnienia Idze Świątek, a Polka sprawiała wrażenie zszokowanej. Jeszcze nie widziałam, żeby ktoś tak ją zdominował - komentowała w studiu Eurosportu słynna Barbara Schett.
Na swój pierwszy finał w Melbourne i drugi w Wielkim Szlemie (po zwycięskim Roland Garros 2020) Polka będzie więc musiał jeszcze poczekać (oby nie za długo). Trzeba jednak podkreślić, że do czołowej czwórki (w grze pojedynczej) wcześniej udało się (dwa razy) awansować w Australian Open tylko Agnieszce Radwańskiej. Co ciekawe - za każdym razem pod kierunkiem obecnego trenera Igi Tomasza Wiktorowskiego.
Ma to również wymierne przełożenie na pieniądze i punkty w rankingu, bo Świątek zarobiła w Melbourne 895 tysięcy tamtejszych dolarów (czyli ponad 2,5 miliona złotych). W poniedziałek awansuje również na czwarte miejsce w rankingu WTA.
"Danimal (przydomek - red.) nie wzięło się znikąd. Collins pokazała dzisiaj pełnię swojej mocy a zmęczona Iga nie była w stanie nic zrobić. Amerykance gratulujemy finału, a Polce kolejnego, historycznego rezultatu! Iga, jesteśmy z Ciebie dumni!" - podsumowała na Twitterze była tenisistka, dziś telewizyjna ekspertka, Joanna Sakowicz-Kostecka.
Dla 28-letniej Collins to z kolei pierwszy w karierze wielkoszlemowy finał. Jej rywalką będzie w nim (w sobotę) Australijka Ashleigh Barty, która nie dała szans (6:1, 6:3) innej Amerykance - Madison Keys. Dla światowej numer jeden to pierwszy singlowy finał w Melbourne, ale zarazem szansa na trzeci wielkoszlemowy tytuł (po Roland Garros 2019 i Wimbledonie 2021).
