Po niedzielnej, jubileuszowej aukcji koni arabskich w Janowie Podlaskim powiało lekkim optymizmem, choć do euforii daleko. Wreszcie, po trzech latach chudych nastąpiła poprawa jeśli chodzi zarówno o liczbę sprzedanych koni, jak i o ceny. Zagraniczni kupcy, którzy w liczbie około 50 wpłacili wadium, a zatem mogli brać udział w aukcji, wylicytowali 14 spośród 21 koni wystawionych na sprzedaż. Wreszcie wylicytowana kwota przekroczyła 1 mln euro i aukcja była przeprowadzona w miarę poprawnie.
Licytacja była przejrzysta, podawano natychmiast kto podbijał stawkę, pomocnicy aukcjonera cały czas przebywali bardzo blisko kupców, podawali wyraźne, słyszalne dla wszystkich komunikaty od licytujących.
Z drugiej strony często zdarzało się, że organizatorzy mówili w trakcie licytacji, jaka jest cena minimalna za konia. To jest wbrew regułom licytacji, gdyż kupujący mogli dzięki temu nie ścigać się w podnoszeniu stawek.
Ceny dobre, choć mogłyby być lepsze
Jednak, jak podkreślali znawcy hodowli koni, niektóre z klaczy uzyskały w niedzielę zaskakująco niskie ceny. Jak choćby janowska Anawera sprzedana za jedynie 57 tys. euro. Nawet cena rekordzistki aukcji, 400 tys. euro za siwą klacz Galeridę z Michałowa, nie powalała na kolana, zważywszy na jej potencjał hodowlany. Jednak takie ceny, jak za Galeridę, czy Potentillę (215 tys. euro), albo za Emanollę z Michałowa (135 tys. euro) stanowiły już dobry przekaz dla końskiego rynku.
Pełne wyniki aukcji Polish Prestige 2019
Pięć koni z Michałowa sprzedano w sumie za 822 tys. euro. Siedem koni z Janowa Podlaskiego wylicytowano w sumie za 519 tys. euro. Ponadto sprzedano dwa konie ze stadnin prywatnych za łączną kwotę 55 tys. euro.
Jeśli nabywcy potwierdzą zakup, ta suma powinna pozwolić nieco odetchnąć janowskiej stadninie, która - według medialnych doniesień - zakończyła ubiegły rok ze stratą finansową ponad 3 mln zł. Jak usłyszeliśmy w stadninie, jej sytuacja jest bardzo trudna, hodowla bydła mlecznego, która jest jednym z filarów finansowania całego przedsiębiorstwa musi zostać odbudowana po kilku latach złego zarządzania. Dodatkowo sytuację w gospodarstwie pogorszyła tegoroczna i zeszłoroczna susza.
Aukcja Pride of Poland 2019. Sprawdź wyniki licytacji koni a...
Dlatego nawet zwykli pracownicy, masztalerze gorąco dopingowali podczas aukcji swoje konie, a po każdej licytacji dopytywali szczegółowo, za ile sprzedano daną klacz. Dlatego również licytacja wielu koni przedłużała się do 20-30 minut. Aukcjoner za wszelką cenę próbował osiągnąć choćby cenę minimalną, by móc sprzedać konia i poprawić wynik aukcji.
I zapewne również dlatego na jubileuszową 50 aukcję Pride of Poland wystawiono końskie perełki. Wielu ekspertów zastanawiało się, czy nie jest to wyprzedaż najcenniejszego materiału hodowlanego. Tomasz Chalimoniuk, prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, które były współorganizatorem Dni Konia Arabskiego, uważa, że nie ma mowy o wyprzedaży, ale o przedstawienie kupcom bardzo dobrej jakości koni i udowodnienie, że polska hodowla koni arabskich wciąż jest czołową na świecie.
Lekkie odbicie po latach chudych
Z pewnością jednak obecne kierownictwo resortu rolnictwa, a także Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa marzyło o tym, by tegoroczna aukcja wreszcie zakończyła się finansowym sukcesem po trzech latach aukcyjnych klęsk. Przypomnijmy, że po odwołaniu w 2016 roku przez PiS-owskie kierownictwo resortu rolnictwa wieloletnich dyrektorów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie - Marka Treli i Jerzego Białoboka - którzy byli dla kupców z całego świata gwarantem utrzymania najwyższego poziomu hodowlanego, nastąpił upadek renomy polskiej hodowli. Aukcja w 2016 roku zakończyła się skandalem - padały zarzuty o podstawionych osobach na licytacji. Na kolejnych dwóch aukcjach wylicytowano konie za ok. 500 tys. euro, a dodatkowo po aukcji w 2018 roku kilku kupców odstąpiło od wykupienia wylicytowanych koni.
A przecież w 2015 roku, ostatnim, kiedy urzędowali dawni prezesi, wylicytowano konie za niemal 4 mln euro, a janowska klacz Pepita uzyskała cenę 1 mln 400 tys. euro - najwyższą wylicytowaną w Polsce.
Dodatkowo w tym roku chodziło o podreperowanie budżetu stadnin. Sama stadnina w Janowie wygenerowała w ubiegłym roku ok. 3,2 mln zł. strat, podczas, gdy w ostatnim roku urzędowania Marka Treli miała 3,2 mln zł. zysku. To dlatego po zakończonej w niedzielę 50 aukcji Pride of Poland minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski podkreślał: - Stadniny w Janowie Podlaskim i Michałowie uzyskały solidny zastrzyk finansowy i to jest dla nich ważne, ale jest to też pokazanie jak liczą się polskie konie na świecie.
Z drugiej strony kupcy z pewnością chcieli wykorzystać trudną sytuację finansową stadnin, wiedząc, że skoro Polakom tak bardzo przyda się każdy grosz, to mogą licytować jak najniżej, byle osiagnąć ceny minimalne.
Święto koni arabskich w Janowie Podlaskim. Encarina zwycięży...
- Sytuacja jest jaka jest, trzeba się cieszyć z każdego sprzedanego konia - mówi się wśród pracowników janowskiej stadniny. Doskonale zdają oni sobie sprawę, że renoma Janowa upadła wraz ze zmianami wprowadzonymi przez byłego ministra rolnictwa z PiS Krzysztofa Jurgiela. Liczą natomiast, że nie dojdzie do kolejnej rewolucji w stadninie, gdyż obecny prezes Grzegorz Czochański stara się odbudować to, co zaniedbali jego ostatni poprzednicy, np. hodowlę bydła mlecznego. I korzysta z opinii doświadczonych pracowników.
Shirley Watts nie przyjechała
Na tegoroczną aukcję przybyli przedstawiciele czołowych stadnin arabskich, zabrakło jednak niegdyś stałej bywalczyni, Shirley Watts żony perkusisty Rolling Stonesów Charliego Wattsa. Kilka miesięcy przed aukcją przysłała ona kurtuazyjnego mejla, że dziękuje uprzejmie za zaproszenie, jednak ma już zaplanowany wyjazd z rodziną w tym czasie.
To oczywiście forma uprzejmego zbycia organizatorów aukcji - wcześniej pani Watts na połowę sierpnia zawsze planowała swój przyjazd do Janowa. Jednak po zmianach w stadninach wprowadzonych przez ministra Jurgiela oraz oskarżeniu pani Watts o wykorzystywanie polskiej hodowli, przestała ona przyjeżdżać do Janowa. A wcześniej była kupcem, który na każdej aukcji wydawał setki tysięcy euro. Jej obecność w Janowie stanowiła tez magnes dla innych kupców.
Pracownicy stadniny w Janowie nie dziwią się tej sytuacji, a także niskim cenom. - Utraconą renomę trzeba będzie odbudowywać przez wiele lat - mówią ze smutkiem. - Ale co nam pozostało? My po prostu musimy robić wszystko, by stadnina przetrwała - dodają.
POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:
