Patrząc tylko na ranking można by uznać za faworyta naszego tenisistę. Można było mieć jednak obawy o dyspozycję Hurkacza (14. ATP), który na kortach ziemnych (nawet tak "szybkich" i wysoko położonych, jak w Madrycie) radzi sobie gorzej, niż na twardych i trawiastych. Do tego wrocławianin miał w nogach wtorkowy maraton z Boliwijczykiem Hugo Dellienem [wygrał 7:5, 6:7 (11-13), 6:3], a ponadto musiał wczoraj rozegrać jeszcze (nie dokończony z powodu deszczu) mecz deblowy.
Z kolei dla 29. na świecie Davidovicha Fokiny ceglana mączka to najbardziej naturalne - jak to u zazwyczaj u Hiszpanów - środowisko (choć ma w dorobku również juniorski tytuł na kortach Wimbledonu). To na niej wygrał dwa lata temu turniej w Santiago de Chile, a tej wiosny dotarł do finału w Monte Carlo (również ATP 1000). Początek meczu wydawał się to potwierdzać, bo już w pierwszym gemie Hurkacz musiał bronić dwóch break pointów.
Kapitalnymi serwisami obronił oba i po chwili prowadził 1:0. Później gra toczyła się według reguły własnego podania. Widać było jednak, że na wilgotnym korcie (w środę pogoda znów nie rozpieszczała tenisistów) lepiej czuje się Hiszpan. W siódmym gemie Polak znów musiał bronić się przed przełamaniem i po raz kolejny wybronił się serwisem.
Przy prowadzeniu Hurkacza 4:3 i coraz mocniej padającym deszczu grę przerwano na kilkanaście minut i wznowiono już przy zasuniętym nad kortem dachu. Po powrocie na kort Davidovich Fokina szybko wyrównał co prawda na 4:4, ale w kolejnych gemach lepiej prezentował się Polak, który prowadząc 5:4 wywalczył sobie pierwsze w tym meczu szanse na przełamanie, a przy okazji piłki setowe. Przy drugiej Hiszpan wyrzucił forhend w aut.
Przegrana w takich okolicznościach podziałała jednak na niego motywująco. W dodatku zadowolony z przebiegu spotkania Hurkacz na chwilę się zdekoncentrował i zaczął popełniać błędy. Na efekty nie trzeba było niestety długo czekać. Wyrzucony w aut bekhend po linii przyniósł Davidovichowi Fokinie pierwsze w tym spotkaniu przełamanie, a zepsuty przez Polaka forhend kolejne. Zrobiło się 4:1 dla Hiszpana, po chwili 5:1.
Wydawało się, że Hurkacz nic już nie zdoła zrobić w tym secie. Wysokie prowadzenie rywala - paradoksalnie - rozluźniło jednak naszego tenisistę na tyle, że gładko wygrał trzy kolejne gemy. Grając w dodatku naprawdę świetny tenis. Oprócz celnych serwisów i uderzeń z głębi kortu pokazał również kilka skutecznych akcji przy siatce. A po jednym z jego skrótów Davidovich Fokina ze złości trzepnął rakietą w siatkę.
Ostatecznie górą w tej partii był jednak Hiszpan i o losach meczu musiała zdecydować trzecia. Była bardzo wyrównany, choć na początku lepiej prezentował się Polak. Skuteczna gra, a na koniec forhendowy błąd Hiszpana przy break poincie przyniósł mu nawet przełamanie i prowadzenie 3:1. Po chwili jednak to Hurkacz pomylił się ze swojej prawej strony i reprezentant gospodarzy odrobił stratę. Po chwili było 3:3 i teraz to Davidovich Fokina wydawał się być w lepszej sytuacji.
Po kolejnym gemie i kolejnym zepsutym przez Hiszpana forhendzie odetchnęliśmy wszyscy, od Świnoujścia aż po Ustrzyki Dolne -jak to barwnie ujął komentujący mecz w Polsacie Sport Extra były tenisista Dawid Olejniczak. Polak znów się skoncentrował, a fantastycznym minięciem z bekhendu przy stanie 5:4 zapewnił sobie nawet pierwszą piłkę meczową. Hiszpan wybronił się jednak asem serwisowym. Po chwili było 5:5.
Ostatecznie wszystko rozstrzygnęło się dopiero w tie-breaku. Lepiej, bo od prowadzenia 3:1 zaczął go Hurkacz. Wspierany przez żywiołowo reagującą publiczność Davidovich Fokina zdołał wyrównać, ale później fantastyczny return z bekhendu Polaka zapewnił mu drugą piłkę meczową. Wykorzystał ją wygrywającym serwisem.
Był to czwarty pojedynek obu tenisistów. Trzy poprzednie odbyły się na kortach twardych, a Hiszpan wygrywał dwa razy - we wrześniu 2020 roku podczas US Open, a także w lutym 2021 roku w Montpellier. W sierpniu 2021 roku w Cincinnati górą był z kolei Hurkacz.
W 1/8 finału rywalem Polaka będzie 77. na świecie Serb Dusan Lajović.
