Amerykańska siatkarka o Bydgoszczy

Jest u nas zaledwie miesiąc, a o jej blogu zatytułowanym „Miasto, którego nazwy nie potrafię wymówić”, już jest głośno.

<!** Image 3 alt="Image 196690" sub="Racheal Adam (z prawej) przyjechała do Bydgoszczy ze Stanów Zjednoczonych Fot. Tymon Markowski">

Jej oczami z pozoru dobrze nam znane miejsca nabierają nowych barw. Blog Racheal Adams powstał 26 lipca, w dniu, w którym jej nogi pierwszy raz stanęły na polskiej ziemi. To miał być sposób na utrzymanie kontaktu z rodziną i przyjaciółmi, których za sobą zostawiła. Tymczasem jej perypetie z odkrywaniem Bydgoszczy śledzą już internauci na całym świecie.

Dlaczego? Ponieważ z taką radością pisze o rzeczach drobnych, na które my już dawno przestaliśmy zwracać uwagę. Na blogu razem z nią możemy przeżywać jej pierwsze zakupy w Tesco, gdzie napisy na etykietkach nic jej nie mówią i zmuszona jest kupować „na czuja”. W ten sposób wypad po wodę, masło czy płatki śniadaniowe nabiera nowego wymiaru. Na szczęście, odnajduje kasę samoobsługową, która „mówi” do niej po angielsku, dzięki czemu przynajmniej odliczanie polskich drobnych przestaje być koszmarem.

- Zgubić się w nieznanym mieście i spontanicznie odkrywać nowe miejsca to najlepsze, co może cię spotkać w nowym miejscu - uważa Racheal.

Tak też pisze o swoim spacerze nad „małą rzekę” Brdę, komarach wielkości ptaków i wrażeniu, jakie zrobił na niej cmentarz, cały w świeżych kwiatach. Razem z Racheal odkrywamy jabłoń, która częstuje owocami spacerowiczów nieopodal „Łuczniczki”. - W Stanach nie ma drzew, z których mógłbyś zerwać jadalne owoce, ot tak, idąc ulicą - wyjaśnia siatkarka - i na dowód na zdjęciach uwiecznia właśnie ugryzione jabłko.

<!** reklama>

Przejścia podziemne pod rondem Jagiellonów wzbudzają w niej mieszane uczucia. Lubi je, gdy jest słoneczna pogoda i nie musi stać na przejściach dla pieszych, ale nie cierpi ich, wiedząc, jak łatwo może się w nich zgubić. W budynkach z windą też nie jest łatwo, bo myli piętra zapominając o parterze.

Jednak najwięcej problemów ma z przyswojeniem polskiego „no”, które oznacza „tak” i przysparza jej wielu zabawnych nieporozumień.

Razem z nią przeżywamy też rozterki dnia codziennego, jak pranie w „europejskiej” pralce czy podłączanie sprzętu do kontaktu za pomocą specjalnej przejściówki. Ciekawostką jest też dla niej spłukiwanie wody w toalecie. - W Europie mieszkańcy mają dwa przyciski z większą i mniejszą zawartością wody w zbiorniku - dziwi się Racheal - Zapewne wynika to z oszczędności.

Siatkarka dzieli się też z czytelnikami swoimi wyrzutami sumienia z powodu uzależnienia od & pierników, bez których już nie potrafi wyjść z Tesco, i tym, jak bardzo denerwuje ją dubbing w polskiej telewizji.

Wciąż na swojej drodze napotyka rzeczy, których nie może do końca pojąć, jak choćby to, dlaczego papier toaletowy reklamuje u nas wiewiórka. Jej zdaniem z miękkością kojarzy się raczej miś albo piesek. Kupuje, aby się przekonać. W sklepach z odzieżą znajduje ubrania z amerykańską lub brytyjską flagą. W Stanach taki widok można spotkać tylko 4 lipca - w Święto Niepodległości. Z jej blogu dowiadujemy się też, jak bardzo panikuje przed zbliżającą się zimą. Jednak z butami, które wybrała na śnieg, mocno przesadziła, uważają internauci.

Na zdjęciach uwiecznia wszystko: bilety autobusowe, McDonald’sa w kamienicy na placu Wolności, samochody nauki jazdy, Wyspę Młyńską. - We wszystkim jest jakieś piękno, ale nie każdy potrafi je dostrzec - Racheal Adams cytuje Konfucjusza i obiecuje kolejne zdjęcia na swoim blogu myscenicroute.tumblr.com