Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Matusiński: Dziewczyny ze sztafety, to twardzielki. Justyna pobiegłaby nawet na jednaj nodze [ROMOWA]

Jakub Guder
Aleksander Matusiński, Berlin 2018
Aleksander Matusiński, Berlin 2018 fot. jg
- 400 m i sztafeta są dla twardzieli. I właśnie takie są dziewczyny. Dla mnie to bardzo wyjątkowa chwila. Nie wiem, czy to nie jest większy sukces niż rok temu na mistrzostwach świata. Wynik Justyny daje przecież realną szansę, żeby być w finale mistrzostw globu czy igrzysk olimpijskich. By być na światowym topie - mówi Aleksander Matusiński, trener naszej złotej sztafety 4x400 kobiet.

To dla Pana zapewne wyjątkowy dzień także dlatego, że przecież od dawna współpracuje Pan z Justyną Święty-Ersetic.
Zawsze idę va bank i stawiam sobie oraz dziewczynom wysokie cele. W kuluarach mówiłem, że na 400 m możemy mieć dwa medale indywidualne. Justyna musiała wznieść się na naprawdę wysoki poziom, żeby wygrać. Cel był jeden: złoty medal na mistrzostwach Europy. Część ludzi się zastanawiało, czy Justyna utrzyma formę, bo zaczęły starty już w maju i to od bardzo dobrego wyniku. Potem wygrała z Allyson Felix i nastąpiła stabilizacja. Nie martwiłem się o jej formę w Berlinie. Wiedziałem, że jest przygotowana na wielki wynik w granicach 50.80-51.00. Na tym poziomie urwanie każdej setnej, to jest coś niesamowitego. Ona przeskoczyła tym rezultatem dwie półki wyżej. To skok w kosmos. Wynik, który osiągnęła Iga Baumgart, kiedyś dawał podium. Pozostałe dziewczyny też spisały się świetnie. Może sam wynik w sztafecie nie jest rewelacyjny, ale zawodniczki były bardzo zmęczone. Myślę, że stać nas na rekord Polski. Uważam, że w normalnych warunkach by padł. Zapowiadam go w przyszłości, tak jak zapowiadałem halowy rekord, który dziewczyny pobiły w tym roku o trzy sekundy. Mam nadzieję, że to nastąpi w Tokio. Chciałem podziękować wszystkim trenerom zaangażowanym w szkolenie dziewczyn. Przede wszystkim trenerce Igi, pani Iwonie Baumgart, Zbigniewowi Maksymiukowi, Edwardowi Motylowi, Markowi Rożejowi, Robertowi Kędziorze. Mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałem.

Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce Berlin 2018 - AKTUALNA TABELA MEDALOWA

Co się działo między finałem indywidualnym, a finałem sztafety?
Mam to wszystko na zdjęciach i powiem szczerze, że widok był ciężki dla oka. Dziwczyny dały z siebie wszystko. Wypruły się na maksa. Byłem na mecie. Justyna podeszła do mnie zaraz po biegu i powiedziała, że nie wie, czy da radę, bo nie ma siły nawet iść. Zadbaliśmy o to, żeby organizatorzy podstawili Melex, którym dziewczyny podjechały na stadion rozgrzewkowy. Tam przez godzinę leżały z nogami do góry. W ogóle się nie ruszyły. Nie było mowy o jakimś truchcie czy regeneracji. Piły izotoniki, jadły żele energetyczne. Dopiero 10 min przez zamknięciem call-roomu wyszły z namiotu, zaczęły się ruszać, robić jakieś przebieżki. Wtedy zobaczyłem, że jest dobrze. Przed zawodami bardziej bałem się o Igę, a tak naprawdę ona lepiej to zniosła. Justyna ciężej dochodziła do siebie. Kiedy zobaczyłem, że zaczyna robić przebieżki, że noga odbija, że "szybko się kręci", to powiedziałem sobie, że będzie dobrze.

Jaki był wariant awaryjny?
No naciskali mnie, że gdyby coś się działo... Powiedziałem jednak, że na 99 proc. nie będę zmieniał składu. To są twardzielki. Justyna nie odpuszcza. Widzieliśmy to rok temu w Londynie - jakby trzeba było, to by na jednaj nodze pobiegła. Dzisiaj bardzo, bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Iga Baumgart. Rewelacyjnie pobiegła w sztafecie, do tego dołożyła życiówkę w finale mistrzostw Europy. No i sposób, w jaki ona doszła do siebie. Powiedziałem jej, żeby spokojniej zaczęła i ruszyła 120 metrów przed zmianą. Wynik byłby lepszy, gdyby jej jeszcze nie hamowały rywalki. Biegła przecież po drugim torze. Zakładałem, ze od startu do mety będziemy na pierwszym miejscu. Nie było to proste. Iga musiałaby wtedy dużym kosztem pobiec pierwsze 100 metrów. To by ją kosztowało na końcu. Wybrałem więc wariant pewniejszy.

Po biegu Justyny zachował Pan spokój - robił Pan sobie z nią zdjęcia, był Pan uśmiechnięty.
Czasem trzeba rozluźnić atmosferę. Zresztą - dopiero niedawno założyłem Facebooka i Instagrama i nie bardzo umiem to obsługiwać. Dziewczyny mi coś tam wrzucały. Dzisiaj robiłem to sam. Powiedzałem: "Chodź Justyna, zrobimy jakieś zdjęcie i na 'Insta' wrzucę" (śmiech).

Kiedy Justyna Święty-Ersetic złamie barierę 50 sekund i czy można w sztafecie pokonać Amerykanki?
Polacy w hali wygrali w sztafecie z Amerykanami i pobili rekord świata. W sporcie nie ma rzeczy niemożliwych. Trudno będzie jednak wygrać z USA. Natomiast żeby Justyna złamała tę barierę, to potrzebuje stabilizacji na tym poziomie. Takie zawody można pobiec raz w sezonie. Tak jak w ubiegłym roku, kiedy przeskoczyła z 51.60 na 51.14. Teraz z 51.05 na 50.41. Do tego potrzebna jest odpowiednia impreza i motywacja. Nie można na każdym mitingu szargać tymi zasobami psychicznymi. Trzeba próbować trafić z formą w tez starty, które są najważniejsze.

Ma Pan świadomość, że trafił Pan na wyjątkowe pokolenie polskich biegaczek?
Jeszcze nie są lepsze od poprzedniego pokolenia, bo nie pobiły rekordu Polski. Indywidualny rekord należ do Pani Ireny Szewińskiej. Znamy swoje miejsce w szeregu. Kiedy pobijemy wspomniany rekord w biegu rozstawnym, to wtedy powiemy, że te dziewczyny są lepsze. Wszystko przed nami, dozujmy sobie te emocje. Zadbajmy o to, żeby one przynajmniej do Tokio miały spokojną głowę. Muszą czuć wsparcie, bo to ja nakręca. Startujemy często, ale niektóre zawody są ważniejsze. To wszystko konsoliduje tę drużynę, która udowadnia, że można walczyć z najlepszymi nawet na ich terenie. Na Karaibach wygraliśmy przecież z Jamajkami w tamtym roku. Amerykanki? To jeszcze nie jest nasz poziom. Jeśli czwarta zawodniczka dojdzie na poziom Justyny czy Gosi, to może być pięknie.

Ma Pan z czego wybierać w tej sztafecie. To chyba daje większy komfort pracy?
Zgadza się, ale daje też ból głowy. Zawsze mi jest przykro, gdy muszę którąś z nich poinformować, że nie wystartuje w finale. Zbieram jednak wszystko informacje, notuję to sobie, a potem staram się wybierać tak, żeby biegały najlepsze.

Pan też się poświęca dla tych dziewczyn, bo przecież zmaga się Pan z bólem biodra.
Ale co ja mam im powiedzieć takiej Justynie? Że coś mnie boli, jak ona chwilę wcześniej bije rekord życiowy o ponad pół sekundy, a za moment każę jej biegać na ostatniej zmianie, na której nie wiemy, co ją czeka. 400 m i sztafeta są dla twardzieli. I właśnie takie są dziewczyny. Dla mnie to bardzo wyjątkowa chwila. Nie wiem, czy to nie jest większy sukces niż rok temu na mistrzostwach świata. Wynik Justyny daje przecież realną szansę, żeby być w finale mistrzostw globu czy igrzysk olimpijskich. By być na światowym topie.

Aniołki Matusińskiego potrafią świętować taki sukces? Kto jest wodzirejem w tym towarzystwie?
Gosia i Iga. Wszystkie dziewczyny się lubią, razem spędzają czas. Myślę, że na krótkiej odprawie napijemy się lampkę szampana czy wina, a potem będą się bawiły w swoim towarzystwie. Oczywiście bez przegięć, bo one są profesjonalistkami. Ciężko na to pracują. To nie jest taka skala talentu, jak aktualne rekordzistki Polskie. One regularnie łamały 23 sekundy na 200 metrów. Te dziewczyny biegają w granicach 24 sekund, a w sztafecie potrafią wznieść się na wyżyny.

Jak potraktujecie najbliższy sezon halowy?
Zobaczymy. Jeszcze jest trochę czasu, chociaż chciałbym potraktować go faktycznie troszkę ulgowo. Na początku dziewczyny startowały często, bo musiały sobie wyrobić pozycję. W sztafecie jest duża kolejka. Chętnie sprawdziłbym inne dziewczyny, żeby mieć jak największych wachlarz informacji na przyszłość.

W Berlinie notował Jakub Guder

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!