Nie dziwi mnie, że starzy opozycyjni działacze dość nerwowo zareagowali na próby podchodów pod ich grupę czynione przez organa ścigania. Ponieważ zaś żyjemy w czasach, kiedy każdy każdego szkoli - bo to podnosi kwalifikacje - nauka płynąca z wczorajszych zajęć pt. „Jak się zachowywać podczas przesłuchania” na pewno nie pójdzie w las. Zwłaszcza że sytuacja w kraju z wolna robi się coraz bardziej napięta. I nie wiadomo, jak i czym się skończy.
Mógłbym jeszcze dalej pisząc, wciąż uśmiechać się pod nosem, ale nie o to chodzi. Doszło bowiem do sytuacji, w której dawni, a dziś zwaśnieni opozycjoniści, ci ze strony rządu PO i ci z opozycyjnego PiS, mówią na ten sam temat prawie jednym głosem. Kosma Złotowski (PiS) po swojemu grzmi, że działania policji w tym przypadku to bzdura. Jan Rulewski, senator i lojalny poddany premiera Tuska, dziwi się aktywności służbowej organów. Co więcej - uważa, że sprawa politycznej partyzantki z pojawiającym się i znikającym transparentem „Tusk, odpowiesz za Smoleńsk” nie jest aż tak pilna.
<!** reklama>
Mamy się więc zamartwiać nadgorliwością policjantów? Nie, bo jedno jest pewne - pytania były celowe. Chcę myśleć, że wynikały one tylko i wyłącznie z faktu, że do tego naszego silnie prawicowego środowiska coraz częściej przyklejają się kibole. Więc środowisko, zwłaszcza przed takim festiwalem jak Euro, policja znać musi. I dlatego pyta o nazwiska, adresy i kontakty. Bo - gdyby ktoś nie pamiętał - policja nie jest od polityki, tylko bezpieczeństwa. I tylko od niego.