Ba, prawdopodobnie, nie skryje się w tym cieniu także mój syn, bo spora część posadzonych drzew przy drogach, parkingach i marketach zaniedbana zemrze w wieku oseska.
Nadal nie jestem przekonany, że budowa parkingu park&ride na Przylesiu musi kosztować życie 170 „pełnoprawnych drzew” i około 500 często dorodnych już samosiejek. Niemniej doceniam, że przy okazji tej rzezi niewiniątek ktoś wreszcie ruszył głową i wymyślił sensowny sposób na uratowanie choć części skazańców. Myślę o akcji obdarowywania drzewkami zainteresowanych, którzy przygarną je na swoje ogrodowe czy działkowe ary.
Pomysł Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej spodobał się bydgoszczanom - ruch w zielonym interesie widać na zdjęciach. Jestem też przekonany, że drzewka z Przylesia trafiły w dobre ręce. Wszak zły rękom nie chciałoby się kręcić kierownicą, a potem machać szpadlem. Owszem, zdaję sobie sprawę, że nie każde drzewko dobrze zniesie przeprowadzkę, ale przynajmniej dostały szansę ocalenia.
