Arkadiusz Cichocki od listopada 2017 roku do marca br. był prezesem Sądu Okręgowego w Gliwicach. Złożył rezygnację po tym, jak internetowa hejterka Emilia Sz. opublikowała w internecie jego nagie zdjęcia. Po dymisji został delegowany przez ministra sprawiedliwości do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Po wybuchu tzw. afery hejterskiej Zbigniew Ziobro odwołał go w trybie natychmiastowym. Okazało się, że w przeszłości współpracował z Emilią Sz., dostarczał jej materiały oczerniające sędziów, którzy sprzeciwiali się zmianom forsowanym przez Prawo i Sprawiedliwość w sądownictwie.
Gdy sprawa wyszła na jaw, Cichocki trafił na OIOM, miał problemy z sercem. Ze szpitala skontaktował się telefonicznie z redakcją „Gazety Wyborczej”. Przekonywał, że chce współpracować z dziennikarzami i przekazać im informacje. Nagle kontakt z nim się urwał, Cichocki napisał e-mail z którego wynikało, że odebrano mu telefon i podał kontakt do pełnomocniczki.
Dziennikarze kontaktowali się z nią i kolejnym, nowym pełnomocnikami Cichockiego, którzy przekonywali, że nie mają żadnych materiałów do przekazania. Mecenas Piotr Paweł Urbanek zwrócił uwagę, że jego mocodawca (Cichocki) mógł być otumaniony z powodu silnych leków farmakologicznych.
W poniedziałek z redakcją „GW” skontaktował się z kolei ojciec Arkadiusza Cichockiego, która stwierdził, że jego syn jest „w poważnym niebezpieczeństwie, jego życie jest zagrożone”. - W nocy z niedzieli na poniedziałek na oddział kardiologiczny szpitalu w Bytomiu, gdzie leżał syn, przyszli policjanci i powiedzieli pielęgniarkom, że życie syna jest zagrożone, że ktoś może go odwiedzać i wymuszać na nim zeznania czy informacje. Policjanci kazali zammknąć oddział i uważać na syna. (...)Nikt się nie interesuje bezpieczeństwem syna - ocenił w rozmowie z „GW” Ryszard Cichocki. Sędzia Cichocki przeniósł się już do innego szpitala.
W środę radio RMF poinformowało, że prezes Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie czasowo odsunął od pracy sędziego Tomasza Szmydta - prywatnie byłego męża hejterki Emilii. Sędzie Szmydt zaprzecza, że brał udział w zorganizowanym oczernaniu sędziów.
Przypomnijmy: Onet.pl ujawnił, że na komunikatorze WhatsApp miała działać zamknięta grupa o nazwie „Kasta”, która wymieniała się pomysłami na oczernianie niektórych sędziów.
W wyniku afery pracę stracił m.in. wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, która wg mediów miał koordynować działaniami wymierzonymi w sędziów krytycznie nastawionych do zmian w sądownictwie.
POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:
