Przedszkolaki wiedzą już, że Mikołaj prezenty kupuje w... Biedronce, rzecz jasna. Ich starsi koledzy wiedzą, że zamówienie na kosmetyki lub sprzęt należy złożyć u rodziców.
<!** Image 3 align=right alt="Image 139083" sub="Sześciolatkowie z przedszkola nr 68 już nieraz widzieli Mikołaja. Zeznania są jednak różne - raz był bardzo gruby, raz bardzo chudy. Potwierdzają to koledzy i koleżanki z młodszych grup... Fot. Radosław Sałaciński">Po cichu marzą jednak o wyszukanym prezencie niespodziance. Kucyk Pony, statek z klocków Lego, lalka Barbie, zestaw Star Wars - jednym tchem wymieniają sześciolatkowie z przedszkola nr 68 przy ul. Rejtana. Doskonale wiedzą, że prezenty przynosi Mikołaj, którego nieraz już widzieli - jedno z dzieci u babci, inne w bajce, jeszcze inne w książeczce. Wiedzą, że aby wejść do domu, musi dostać się do niego przez komin. To nic, że ma worek pełen prezentów. Nie wiózł go przecież z daleka, tylko kupił w sklepie. - Pieniądze dali mu rodzice - wyjaśniają maluchy. Ile? Jakieś 700 złotych. A jak dokładnie Mikołaj wygląda?
Lodziarnia z ciastoliny
- Jak mój dziadek! - rzuca 5-letnia Zosia z młodszej grupy. - Ma takie same oczy i buty! A w tym roku chyba przebierze się w jego strój moja ciocia Paulinka - mówi z rozbrajającą szczerością pięciolatka. Dla niej i kolegów wszystko jest jasne.
- Prezenty kupuje Mikołaj. Jak to gdzie?! W Biedronce! - rzuca jej kolega. Maluchy z miną mędrców przyznają, że Mikołaj zdecydowanie jest bardzo stary. Ile ma lat? - Jakieś czterdzieści pięć - mówią. - I jest bardzo ciężki. Waży jakieś pięć kilo - wyjaśniają. Równie szczere są, gdy przychodzi do wymienienia wymarzonych prezentów (które pakować pomagają elfy - „takie małe ludziki”. Sanie też same nie jadą. Ciągną je „renichery”).
<!** reklama>- Ja bym chciał „laptota” - krzyczy ciemnooki malec. - Straż pożarną na baterie, ciężarówkę, bazę samochodową z klocków Lego, lalkę Barbie (bobaska już mam) - słychać głosy z kolorowej sali. O Barbie i Lego marzą też maluszki z grupy trzylatków. 4-letnia Julka z kolei chciałaby lodziarnię z ciastoliny, z masą kolorowych posypek. Majka z kolei wiele nowych zabawek, Michał wywrotkę, a Karolina laleczkę. Wszystkie dzieci są pewne, że Mikołaj będzie wiedział, co kto sobie zażyczy, nasłuchuje przecież przez wielką tubę... Zawsze można też wysłać list. - Albo zadzwonić - mówią dzieci. Numer telefonu i adres zna mama.
Labrador czy kolczyki?
- Modele samochodów. Takie do składania. Można je kupić w sklepach modelarskich, jednak te najbardziej interesujące, to wersje limitowane. Można też kupić modele samolotów - opowiadają Radek Kędzierski i Jacek Makulec, szóstoklasiści z ZS nr 11, pasjonaci modelarstwa. Wśród chłopców w ich wieku modny jest też wszelki sprzęt - mp3, mp4. Marzeniem każdego z nich jest jednak... pies. - Labrador lub shitsu - mówią. O czym marzą dziewczynki? - O kolczykach - mówi Kamila Żamojtuk z 6 klasy. Nie musiała się długo zastanawiać nad odpowiedzią. Razem z koleżanką, Ewą Gaj, również marzą o.... przyjacielu na czterech łapach. Najlepiej, by był to labrador. Husky z kolei marzy się ich koleżankom z gimnazjum. Przydałyby im się też słuchawki. Jako prezent dla przyjaciela polecają bombkę z jego imieniem. Chłopcy stawiają na sprzęt. - Wieże, iPody, konsole do gier, najlepiej xbox 360 lub PlayStation3 - wyjaśniają Radek Surmacz i Kamil Kordoniak.
Perfumy i charms
- Kasa, najlepiej kasa - mówią licealiści. - Rodzice nie zawsze trafią z pomysłem - argumetują.
- Kasa to pójście na łatwiznę - komentuje mijający nas właśnie nauczyciel.- Prezent nie musi być drogi. To, czy będzie udany, nie znaczy, że dużo kosztował. Liczy się to, czy sprawi radość. Najlepiej, gdy będzie niespodziewany, ale trafiony. A do tego trzeba się trochę przyłożyć. Dawanie pieniędzy i wymawianie się brakiem czasu jest kiepskim usprawiedliwieniem - komentuje. Potwierdzają to uczennice Prywatnego Gimnazjum „Sokrates”. - Chciałabym biżuterię, najlepiej „charms” (zawieszki do bransoletki - przyp.) - mówi Klara Klein. Jej koleżanka Martyna Rek chciałaby perfumy Hugo Boss. Modna wśród ich rówieśników jest też saga „Zmierzch”. - Rodzice wiedzą o naszych oczekiwaniach i dobrze, że te rzeczy dostajemy. Jednak brakuje dziś w tym wszystkim elementu zaskoczenia, takiego prawdziwego prezentu, który by nas rzucił na kolana - komentują dojrzale nasze młode rozmówczynie. Co mogłoby być takim wymarzonym prezentem? - Na przykład bilet do Paryża, bardzo chciałybyśmy go zobaczyć, stanąć przed wieżą Eiffla... Albo jakieś inne superwakacje - rozmarzają się.