Tomasz Adamek (49-2, 29 KO) po trwającej ponad siedem
miesięcy przerwie wrócił na ring i pewnie wypunktował przeciętnego Dominicka
Guinna (34-10-1, 23 KO) na gali w Uncasville (stan Connecticut).
Po pracowitym ubiegłym roku i czterech pojedynkach w ciągu
dziewięciu miesięcy Adamek postanowił dłużej odpocząć od boksu. Dla pięściarza
z Gilowic walka z Guinnem była pierwszą od 22 grudnia 2012 roku, kiedy w
kontrowersyjnych okolicznościach pokonał na punkty Steve’a Cunninghama.
Pierwotnie Adamek miał boksować z Tonym Grano, ale
Amerykanin wycofał się z pojedynku z powodu kontuzji. W zastępstwie wybór padł
na Guinna, byłego sparingpartnera "Górala". 38-letni pięściarz
odgrażał się, że zaskoczy świat boksu i sensacyjnie pokona Polaka, ale na
szumnych zapowiedziach się skończyło.
<!** reklama>Od pierwszej do ostatniej rundy dominacja Adamka nie
podlegała dyskusji. "Góral" był szybszy, dobrze balansował unikając
uderzeń jednowymiarowo walczącego rywala, a przede wszystkim regularnie
punktował zasypując Guinna ciosami.
Od trzeciej rundy Amerykanin walczył z rozciętym prawym
łukiem brwiowym. Kontuzji nabawił się po przypadkowym zderzeniu głowami z
Adamkiem.
Ten pojedynek nie przejdzie do historii boksu, nie utkwi też
na długo w pamięci fanów. Ale miał swoje zadanie, niczym jednostka treningowa.
"Góral" miał stoczyć walkę na przetarcie, mocniejszy sparing w
warunkach prawdziwej rywalizacji. Adamek zrobił to, co sobie założył. Po
jednostronnym 10-rundowym pojedynku łatwo wypunktował rywala 98:92, 99:91,
99:91.
Kolejną walkę były mistrz świata dwóch kategorii wagowych ma
stoczyć w ostatnim kwartale tego roku z przeciwnikiem ze znacznie wyższej
półki. Wśród kandydatów wymienia się m.in. niepokonanego w 17 zawodowych
walkach Bryanta Jenningsa.
A Guinn? Sensacji nie sprawił, nie zagroził nawet przez
chwilę Adamkowi, ale nadal może się pochwalić tym, że nigdy nie przegrał w
zawodowej karierze przed czasem.