- Chciałoby się mówić, że co to dla mnie - staję i wygrywam, hops! Proszę - złoto! Tak to nie działa - mówił Kszczot na mecie. - To są miesiące, lata ciężkiej pracy, zbierania doświadczenia. Warto. Nie tylko dla rodziny, dla mojego syna, dla żony, dla bliskich, ale dla tych wszystkich fanów, którzy rosną w siłę, którzy zwracają się do mnie z różnymi swoimi problemami i własnymi historiami. Wszelakimi - zaczynając od tego, jak wychodzili z nałogów. Kiedy mieli problemy, to oglądali mnie gdzieś w internecie i mówią, że im to pomaga. To znaczy, że lata mojej pracy, wyrzeczeń, obserwacji samego siebie, lekkoatletyki, ale też wielu wspaniałych zawodników, a potem oddawanie tego, zwracają się z nawiązką - stwierdził.
Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce Berlin 2018 - AKTUALNA TABELA MEDALOWA
Kszczot faktycznie sobotni wyścig wygrał tak, jak chciał. Zaatakować próbował wcześniej Francuz Pierre Bosse, który pokonał Polaka podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata, ale obrońca tytułu zdecydował się na dłuższy finisz i nie dał szans rywalom. - To duże ryzyko, bo jeśli atakuje się z 220 metrów, to potem potrzeba bardzo dużo wysiłku, żeby to tempo utrzymać na ostatnich 110 metrach, a ja jeszcze tam trochę dołożyłem. Starałem się uciekać. Właśnie tym się bardzo często wygrywa - zauważył.
Przypomnijmy, że w sezonie halowym Kszczot został mistrzem świata. Pytany, czy zatem to najlepszy rok w jego karierze stwierdził, że najszczęśliwszy, bo spędzony z rodziną. Zawodnik bowiem przygotowywał się przed startem w Berlinie w Zakopanem, gdzie towarzyszyła mu żona oraz syn. - Mam tam sprawdzoną wysokość - 900 m n.p.m., ale też jest rodzina, z którą mogę spędzać czas i patrzeć, jak dorasta mój syn. To bardzo ładuje baterie - wyjaśnił.
On i Marin Lewandowski to sportowe fenomeny. Na topie są właściwie od blisko 10 lat. W tym czasie omijają ich ciężkie kontuzje.
- Nie szalejemy z treningiem przez cały rok, tylko dzielimy odpowiednio te okresy przygotowawcze. Nie jesteśmy codzienne w kolcach. Trening jest poukładany. To zasługa szkoleniowców, fizjoterapeutów, lekarzy no i nasza, że tak umiejętnie potrafimy wykorzystywać ich doświadczenie i dobre rady - tłumaczy mistrz Europy.
Teraz przed Kszczotem jeszcze kilka startów w tym sezonie, m.in. na Memoriale Kamili Skolimowskiej w Chorzowie (22.08), a potem dłuższy odpoczynek, bo na 99 proc. zrezygnuje ze startów w sezonie halowym.
Bardzo dobrze w finale spisali się także dwaj pozostali Polacy. Michałowi Rozmysłowi zabrakło zaledwie 0.02 sekundy, żeby wyprzedzić Pierre’a Bosse’a. - Nie jestem rozczarowany. To w końcu czwarte miejsce w Europie - powiedział.
Bardziej niepocieszony był zaledwie 21-letni Michał Borkowski, który zajął piąte miejsce. - Zabrakło trochę szczęścia. Popełniłem dziś kilka błędów taktycznych, ale piąte miejsce w Europie to dla mnie naprawdę wielkie osiągnięcie. Gdyby był medal, było lepiej. Ludzie pamiętają medalistów, a nie tych, którzy zajęli piąte czy szóste miejsce - stwierdził.
Adam Kszczot trzeci raz z rzędu mistrzem Europy na 800 m! [ZDJĘCIA]