Młoda bydgoszczanka ma najdłuższe w życiu wakacje, bo w maju zdawała maturę. Wybiera się na studia dzienne, ale w przynajmniej niektóre weekendy chciałaby pracować. Ucieszyła się, gdy natknęła się na ogłoszenie firmy, poszukującej kelnerek. Akurat ma doświadczenie w branży. Zadzwoniła do szefa lokalu i się dziwiła. - Pod uwagę brane były tylko dziewczyny do 25. roku życia, a każda kandydatka, oprócz CV, ma przysłać trzy swoje zdjęcia, ale wcale nie legitymacyjne - opowiada czytelniczka. - To znaczy: na dwóch ma być widoczna twarz i połowa ciała, a na trzecim sylwetka.
Dziewczyna się nie zgłosiła.
- Zależy mi na normalnej pracy, nie na castingu - zaznacza. - Nie wiadomo, co naprawdę miałaby robić nowa pracownica. Może pod ofertą dla kelnerki chowają się jakieś czynności, rzekłabym, seksualne. Nie mam też żadnej gwarancji, że nadesłane zdjęcia będą wykorzystane tylko dla potrzeb rekrutacji. Może moje fotki wylądowałyby na portalu randkowym?
Podobne dziwne przypadki, towarzyszące rekrutacji, chodzą po ludziach. Opiekunka osób starszych i schorowanych znalazła zatrudnienie dzięki agencji pracy w Bydgoszczy. Jak wcześniej sama rozglądała się bowiem za zajęciem, natrafiła na ofertę u starszego małżeństwa. Formalnie chodziło przede wszystkim o pomoc panu, gdyż jego żona była w miarę samodzielna. Kobieta przyszła do domu państwa na spotkanie w sprawie omówienia szczegółów. Strony uzgodniły zakres obowiązków (w tym ubieranie pana, serwowanie posiłków). Tyle, że pan zachowywał się nieprzyzwoicie wobec opiekunki nawet w nieobecności jego małżonki. Klepanie po tyłku i dotykanie jej szyi należało do najdelikatniejszych jego zachowań.
Następny kandydat był tak samo zdziwiony. W ogłoszeniu wyczytał, że firma szuka pracowników biurowych, więc się zgłosił. Spotkanie w sprawie pracy zorganizowano w prywatnym mieszkaniu, ponoć należącym do szefa. Jego żona akurat coś gotowała w kuchni. Praca biurowa okazała się telemarketingiem, konkretnie: proponowaniem starszym ludziom zakupu odkurzaczy piorących. Kandydat stwierdził, że to może przypominać pranie mózgu. Dokumentów aplikacyjnych nie złożył.
A propos dokumentów: czasem trzeba przyszykować całą teczkę dokumentów, żeby w ogóle kandydatura została rozpatrzona. Szkoła szukała sprzątaczki. Chętni mieli dostarczyć m.in. CV z wykazem wszystkich poprzednich bądź obecnych miejsc zatrudnienia, kwestionariusz osobowy, kserokopie dokumentów potwierdzających posiadane kwalifikacje zawodowe, kserokopie świadectw na potwierdzenie przebiegu dotychczasowego zatrudnienia. Referencje mile widziane plus znajomość języka obcego.
