Novak Djoković odniósł 27. zwycięstwo nad Rogerem Federerem w ich 50. pojedynku. Choć starcie dwóch gwiazd światowego tenisa mogła pokrzyżować dolegliwość pokonanego. Przed meczem spekulowano, że 38-letni Szwajcar może go poddać przez problemy z pachwiną. Dwa dni przerwy od ćwierćfinału, w którym obronił siedem piłek meczowych, wystarczyło, by podleczyć się na tyle, żeby stanąć do półfinałowej rywalizacji.
I tak niespodziewanie dobrze rozpoczęła się właśnie dla Federera. - Pierwszy set mógł skończyć się inaczej. Zacząłem go nerwowo, za to Roger dobrze. Nie myślałem o swojej grze, a przyglądałem się w jakiej dyspozycji jest on. Ale jakoś się z tego wygrzebałem. Dzięki wygranej partii mogłem się rozluźnić - odetchnął po spotkaniu 32-letni Djoković. - Rogerowi należy się ogromny szacunek. Zagrał mecz, mimo kontuzji - podkreślił Serb.
Federer wykorzystał niemrawy początek w wykonaniu Djokovicia. Prowadził 5:2 w gemach, ale wtedy rytm zaczął łapać Serb. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był tie-break, w którym Szwajcar kiepsko serwował, co wykorzystał wicelider rankingu ATP, wygrywając 7:1.
Drugi set toczył się już pod dyktando Djokovicia, Federer starał się dotrzymać mu tempa. Coraz bardziej widoczna była jego niedyspozycja. Serb cierpliwie i konsekwentnie robił swoje. Także w trzeciej partii, gdy Szwajcar zaczął ryzykować i przeszedł do ofensywy. "Nole" wytrzymał jednak napór i gonił po korcie starszego kolegę.
Djoković awansował do finału Australian Open ósmy raz w karierze. Wszystkie poprzednie wygrał. Jego rywalem w niedzielnym starciu w Melbourne będzie zwycięzca piątkowego półfinału Dominic Thiem - Alexander Zverev (godz. 9.30, transmisja w Eurosporcie 1).
