Robert Szczepański, bydgoski strongman, został zaproszony na drużynowe zawody USA kontra Reszta Świata. Niestety, w zawodach nie wystąpił...
<!** Image 2 align=right alt="Image 58984" sub="32-letni Robert Szczepański (siedzi) to od wielu lat zdecydowanie jeden z najlepszych polskich strongmanów / Fot. Archiwum">Popularny „Maximus” wspólnie z innymi czołowymi siłaczami świata: Litwinem Zydrunasem Savickasem, Ukraińcem Vasylem Virastiukiem i Estończykiem Andresem Murumetsem miał walczyć przeciwko drużynie Stanów Zjednoczonych.
Niestety organizator zmagań zamówił bilety lotnicze na ostatnią chwilę. Robert rano stawił się na lotnisku Okęcie, skąd miał odlecieć najpierw do Budapesztu, następnie do Frankfurtu aby stamtąd odlecieć do Filadelfii - miejsca zmagań. Niestety samolot z Warszawy miał godzinne opóźnienie z powodu awarii. W konsekwencji Szczepański nie zdążył na odlatujący punktualnie samolot ze stolicy Węgier. Niestety, nie było żadnego innego połączenia do Frankfurtu. Obsługa lotniska zaproponowała inne połączenie. Lot do Brukseli, a stamtąd do USA. Robert nocował w hotelu i rano wyleciał do Brukseli. Przez moment była nadzieja, że w końcu dotrze do USA. Jednak pech go nie opuszczał, ponieważ po wejściu do samolotu okazało się, że linie lotnicze sprzedały 20 biletów więcej niż miejsc w samolocie!
<!** reklama left>Robert chciał już wracać do kraju. Miał tej wyprawy już dość. Spotkał jednak przedstawiciela polskich linii lotniczych LOT, który zaproponował jeszcze inne rozwiązanie. Robert miał się udać szybkim pociągiem z Brukseli do Paryża. Następnie koleją podmiejską miał się dostać na lotnisko. Tam czekał już na niego bilet na lot do USA. Na pierwszy dzień zmagań już by nie zdążył, ale za to pomógłby zawodnikom w drugim dniu. Ten manewr również się nie udał. „Maximus” nie dojechał na czas.
Po spędzeniu 48 godzin w podróży, Robert pierwszym samolotem wrócił z Paryża do Warszawy. Uff...