Życie sportowca rzadko wygląda jak na zdjęciach w magazynach fitness. Z wiekiem moja perspektywa patrzenia na to uległa zmianie. Kiedyś wstydziłam się to pokazywać i o tym mówić. O momentach słabości, słabszych chwilach czy porażkach, które codziennie ponoszę. Dziś wiem, że tak wygląda 90 procent mojego sportowego życia. Dziś dużo cenniejsze są dla mnie zdjęcia i chwile, które jeszcze kilka lat temu odrzuciłabym w pierwszej kolejności. Nie widzę na nich słabości, skrzywionej miny i całej pomarszczonej twarzy, a wysiłek i walkę, nie tylko z ciężarami, ale przede wszystkim z samym sobą, wiem że właśnie wtedy zaczynam wygrywać i właśnie tak wygląda większość moich treningów. To ta najważniejsza część, której na co dzień nie widać.
Do mistrzostw świata w Szwajcarii pozostało nieco ponad dwa miesiące. To najważniejszy start w mojej dotychczasowej karierze. To tam postaram się wywalczyć trzeci tytuł mistrzyni świata i upragnioną kwalifikację olimpijską. W chwili obecnej patrzę tylko i wyłącznie w tym kierunku. Przede mną naprawdę ciężkie tygodnie. Lubię ten moment. Właśnie teraz wszystko nabiera kształtu, a stres zaczyna zmieniać się w ekscytację. To ten moment, kiedy robi się naprawdę ciężko. Może to zabrzmi banalnie, ale dzięki temu wiem, że idę w dobrym kierunku, a za kilka miesięcy będzie pięknie. Stanę na starcie w 100 procentach przygotowana, ze świadomością, że zrobiłam wszystko co w mojej mocy, aby osiągnąć sukces. Wszystkie przypadkowe myśli znikną i będzie liczył się tylko każdy kolejny bieg.
Co będzie potem? Razem z trenerem po raz kolejny usiądziemy, ustalimy plan i zaczniemy pracę od nowa. Po drodze znowu, będziemy musieli pokonać wiele przeszkód i wiele razy podnieść się po małych i większych porażkach. Każdy z nas ma swoją walkę i swojego przeciwnika, z którym - tak jak ja - walczy każdego dnia. Trzymam kciuki i kibicuję każdemu z Was.
