- Chciałbym gospodarzy przeprosić za tę setkę - powiedział po sobotnim meczu trener AZS Gorzów, Dariusz Maciejewski.
<!** Image 2 alt="Image 158983" sub="Lori Crisman (z piłką), podobnie jak jej koleżanki, sobotniego meczu z AZS Gorzów nie zaliczy do udanych (zdobyła tylko 2 pkt). Z lewej - Kalana Green. Fot. Tadeusz Pawłowski">I dodał: - Naprawdę, nie zamierzaliśmy dobijać Artego. W końcówce graliśmy wolne akcje. W ostatniej Claudia Trębicka uległa jednak presji naszych kibiców, którzy zasiedli na trybunach i celnie przymierzyła zza linii 6,75 m.
Duże nadzieje towarzyszyły pojedynkowi szóstej kolejki Ford Germaz Ekstraklasy w hali Chemika. AZS Gorzów, wicemistrz Polski, na inaugurację, co prawda, pokonał wysoko CCC Polkowice 79:54, ale potem poległ (71:72) w Pruszkowie z Liderem i męczył się u siebie z beniaminkiem Widzewem (zaledwie 70:68). Z kolei Artego było po dwóch kolejnych zwycięstwach - z mistrzem kraju Lotosem 87:83 oraz w Poznaniu z INEĄ AZS 78:70.
Już jednak pierwsze minuty meczu pokazały, że tym razem nie będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Gorzowianki odrobiły zadanie domowe...
- Jeszcze w autokarze w drodze do Bydgoszczy oglądałem spotkanie Artego w Krakowie (przegrane zaledwie 64:72 - dop. T.N.) i wiedziałem, że nie możemy absolutnie zlekceważyć rywala - powiedział Maciejewski.
<!** reklama>Gorzowianki cały czas grały mocno skoncentrowane w obronie, z czym zupełnie nie radziły sobie gospodynie, a przede wszystkim Stephanie Raymond. Nasza rozgrywająca już po 7 minutach gry miała na swoim koncie aż cztery straty i siadła na ławce. Siłą rzeczy na pozycji nr 1 musiała ją zastąpić Monika Sibora, która lepiej się czuje jako rzucająca.
- Stephanie po raz pierwszy spotkała się z takim naciskiem w defensywie. Ale nie tylko jej ten mecz nie wyszedł - tłumaczył trener Artego, Adam Ziemiński.
Ostatecznie po 40 min gry Amerykanka miała aż 8 strat, co jak na tę pozycję musi budzić duży niepokój.
Tymczasem zawodniczki AZS rozpędzały się z minuty na minutę i trafiały z każdej pozycji. W sumie uzyskały 77 proc. za 1 pkt (14/18) 63 proc. (28/44) za 2 pkt i aż 62 proc za 3 pkt (10/16). Widząc, co się dzieje, Adam Ziemiński już pod koniec III kwarty wypuścił całą drugą piątkę - w tym juniorki. Mecz był przegrany.
- Tak to już jest, że młodzież może się pokazać tylko wtedy, jeśli się wygrywa lub przegrywa trzydziestoma punktami - stwierdził trener Artego.
Ziemiński próbował jeszcze ratować wynik. W czwartej odsłonie na chwilę na parkiecie pojawił się pierwszy skład, ale to nic nie dało.
- Gorzów nas znowu stłukł (w ubiegłym sezonie 104:60 i 117:60 - dop. T.N.). Gdy ten zespół się rozpędzi jest nie do zatrzymania, a my na to pozwoliliśmy - powiedział Ziemiński.
- Jest mi trochę wstyd. Kibice liczyli na niespodziankę, a my zawiodłyśmy. Mam nadzieję, że się od nas nie odwrócą - dodała Monika Sibora, kapitan bydgoskiego zespołu.
Kolejne spotkanie Artego rozegra w sobotę, 23 bm., w Polkowicach z CCC.
Fakty
- Artego - AZS Gorzów 51:100 (12:20, 13:21, 15:27, 11:32).
- Artego: Morris 16, Urbaniak 9 (1x3), Szott 9, Mrozińska 7, Raymond 5, Crisman 2, Sibora 2, Parus 1, Maj, Płaczkiewicz, Baran, Klomfas 0.
- AZS Gorzów: Leedham 19 (4), Skobel 15 (3), Żurowska 14, Richards 10, Piekarska 9 (1), Trębicka 8 (1), Kaczmarczyk 8, Chaliburda 7 (1), Green 6, Dżwigalska 4.
Moim zdaniem
Miejsce w szyku
Przed rozpoczęciem sezonu włodarze Artego wyraźnie deklarowali, że celem zespołu jest przede wszystkim zakwalifikowanie się do play-off. Dobre wyniki nieco zamazały obraz sytuacji. Bębenek był podbijany - także przez media. Wysoka porażka z AZS Gorzów potwierdziła jednak, że o medale na razie zespół bić się nie będzie.
Tadeusz Nadolski