https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zdjęcia próbne z finałem w areszcie

Katarzyna Pietraszak
O zgwałcenie 18-letniego chłopaka zostali posądzeni nauczyciel i dziennikarz, prywatnie brat znanej aktorki. To jeden z największych skandali obyczajowych w mieście, i to z synem byłej radnej w tle.

O zgwałcenie 18-letniego chłopaka zostali posądzeni nauczyciel i dziennikarz, prywatnie brat znanej aktorki. To jeden z największych skandali obyczajowych w mieście, i to z synem byłej radnej w tle.

<!** Image 2 align=right alt="Image 84368" sub="Fot. Theta">W połowie kwietnia za kratki trafia 40-letni Henry i o dziesięć lat młodszy Marek, obaj doskonale znani w środowisku gejowskim. Prokuratura zarzuca im „obcowanie płciowe z 18-latkiem wbrew jego woli”. Sprawa bulwersuje i wywołuje niesmak. Ze względu na charakter, osoby z nią związane, tło oraz „inne okoliczności” zostaje objęta klauzulą tajności. Prokuratorzy zamykają usta, a główni bohaterowie skandalu trafiają za kratki na trzy miesiące (jak się później okaże, wyjdą szybciej niż się spodziewano).

Rozwiązują się języki bydgoskich gejów i

wtajemniczonych.

Piotr, kiedyś „dobry znajomy” dziennikarza, dziś „tylko znajomy”, mówi: - Większość z nas cieszy się, że Marek siedzi, bo nie był szanowany. Zdradza, że ten słynął z rozpowszechniania w środowisku nieprawdziwych informacji. Jak choćby o tym, kto z kim spał, czy kto ma wirusa. Wydzwaniał do rodzin i głupoty opowiadał. Dlatego został wykluczony.

-To środowisko (w mieście jest zdeklarowanych około 300 gejów - dop. red.) jest plotkarskie, ale on przesadził i to wielokrotnie. Nie miał stałego partnera, puszczał się. Zwłaszcza z młodymi, z zewnątrz - Piotr oburza się, że w gazetach zrobiono aferę i napisano, że homoseksualista zgwałcił homoseksualistę.

- Gdy dochodzi do zgwałcenia kobiety, nie piszecie, że heteroseksualista zgwałcił heteroseksualistkę - jego zdaniem, trzeba było napisać tak: mężczyzna zgwałcił mężczyznę.

<!** reklama>Mimo niechęci do Marka, Piotr nie wierzy, że ten mógł zgwałcić. - Nie wiem, jak było. Ale jego wygląd i gwałt to sprzeczności.

Marek - niewysoki, chudziutki lekko ryżawy blondyn (wie, że usiłuję się z nim skontaktować, unika mnie). Do niedawna pisał w regionalnej prasie. W jednej z gazet miał swoją autorską kolumnę poświęconą tematyce młodzieżowej. Pisywał także do ogólnopolskiego dziennika. Jeden z najgłośniejszych artykułów, którego był współautorem, ukazał się na pierwszej stronie. W materiale odkrywano kulisy startu lokalnej działaczki do parlamentu. Opisywano jej kłopoty w prawem. Nieliczni wiedzieli, że Marek zdobył informacje od Filipa, syna radnej, z którym utrzymywał wówczas zażyłe kontakty - to on po gwałcie złoży dobrowolnie zeznania.

W redakcji wspominają Marka jako trochę zagubionego. Wiedziano, że jest gejem, ale nie dlatego, że afiszował się ze swoją orientacją seksualną. - Miał straszne kompleksy, trochę też z powodu siostry aktorki, której wiedzie się nie najgorzej, a jemu często brakowało pieniędzy - mówi o nim jeden z dziennikarzy. - Nie miał stałego partnera, ale wciąż wierzył w głęboką miłość.

Henry najwyraźniej imponował Markowi. Obcokrajowiec, zaraża wszystkich pasją podróżniczą, prowadzi stronę poświęconą swojemu hobby - turystyce. Cieszy się dobrą opinią wśród uczniów i kolegów nauczycieli, kierownictwa szkoły nauki języków, gdzie prowadził lekcje konwersacji. - Dla nas to szok, że został aresztowany. My znamy go z lepszej strony. Nie podejmujemy żadnych kroków, aż sprawa nie zostanie wyjaśniona - wicedyrektor jest powściągliwa. Owszem, wszyscy wiedzieli, że Henry „lubił chłopców”, ale nikomu to nie przeszkadzało. Koledzy wykładowcy zamierzają odwiedzić go w areszcie. Jeszcze nie wiedzą, że właśnie z niego wyszedł.

Blok w centrum miasta. Drzwi do mieszkania Henry’ego otwiera chłopak, może mieć 16-17 lat. Nieśmiały młodzieniec grzecznie zaprasza do środka. Henry właśnie rozmawia przez telefon. Młodzieniec znika gdzieś w mieszkaniu. Na chwilę pojawia się Henry z telefonem przy uchu. Kulturalnie przeprasza, zakrywa dłonią słuchawkę. Za moment skończy. Po prawej sypialnia, na łóżku rzucone dżinsy. Obok częściowo rozpakowana torba podróżna.

Przedstawiam się. Gospodarz nienaganną polszczyzną przeprasza. - Proszę wybaczyć. Muszę spotkać się i wszystko omówić ze swoim adwokatem. Proszę zrozumieć.

Sąsiedzi mówią o Henrym dobrze: - Porządny facet i tyle.

W środowisku homoseksualistów mówi się, że właśnie w jego mieszkaniu od co najmniej dwóch lat odbywały się

sesje.

- Pan H. uwielbiał takie zdjęcia i często je robił. Wszyscy w środowisku to wiedzą - zdradza wtajemniczony.

Inny mówi o ulotkach, jakie rozdawano w bydgoskim klubie, gdzie spotykają się geje. Wie, jak wyglądają takie sesje. - Najpierw odbywają się zdjęcia próbne, a potem te właściwe. Zdjęcia wykonywane są w bieliźnie i bez. Najczęściej nie widać twarzy. - Siada chłopak, zdejmuje koszulkę, później bez spodni, a potem bez majtek. Może pojawia się inna osoba, może uprawiają seks - rozmówca zastrzega, że nigdy w takich sesjach nie brał udziału.

Filip, syn byłej radnej, też o sesjach słyszał. - Podobno Henry obiecywał, że fotki nie będą publikowane na polskich portalach, tylko zagranicznych. Pieniądze miały być wypłacane po publikacji - Filip nieraz się na Marku „przejechał” (m.in. za wykorzystanie i upublicznienie informacji w ogólnopolskim dzienniku na temat jego matki). Mimo wszystko broni Marka. - On nie jest głupi, tylko czasem głupie rzeczy robi i z niewłaściwymi ludźmi się zadaje.

Filip w gwałt nie wierzy, zwłaszcza że był świadkiem, jak chłopak „kleił” się do Marka. Odwoził obu na sesję do mieszkania Henry’ego. 18-latek miał opowiadać, że brał udział w policyjnej prowokacji wobec jakiegoś księdza.

- Podobno jej celem było złapanie księdza na jakimś czynie - Filip nie wie, na jakim. Nie ma dobrego zdania o 18-latku. - Już w mieszkaniu Henry i chłopak zamknęli się w pokoju, a ja z Markiem czekałem - relacjonuje. - Po chwili wyszedł Henry, powiedział, że chłopak chce z Markiem porozmawiać, że ze zdjęć nic nie będzie. Marek poszedł, nie było słychać żadnych krzyków, żadnej przemocy. Po chwili wrócili obaj.

Filip mówi, że odwiózł później obu do jakiegoś hotelu w Białych Błotach. Nie potrafi sobie przypomnieć, kiedy dokładnie to było.

Gdy Marek siedzi w areszcie

na portalu gejowskim

ktoś w jego profilu „wkleja” krótką notatkę, która ukazała się w gazecie na temat gwałtu. Po kilku dniach ktoś ten wpis usuwa. Potem pojawia się komenatrz: „W końcu cię załatwiłem. Teraz to ciebie gwałcą w więzieniu, frajerze. Doigrasz się, ale wspomnienia nadal pozostaną, ostrzegałem, że doigrasz się”.

Z rzekomo zgwałconym 18-latkiem (jest spoza środowiska bydgoskich gejów) umawiam się na jednej z pętli autobusowych. Zjawia się szczupły szatyn z tlenionymi kosmykami. Jest roztrzęsiony. Zapewnia, że to nie on jest autorem wpisu na gejowskim forum.

Drżącym głosem opowiada: - Kolega dowiedział się z Internetu, że można zarobić na pozowaniu - wyglada tak jakby za chwilę ze strachu serce miało mu wyskoczyć z piersi. - Pieniądze mi były potrzebne...

Pytam wprost: - Jesteś gejem? Chłopak płacze i zaczyna jeszcze bardziej dygotać. - Nigdy nie byłem z facetem.

Ocierając łzy tłumaczy, że umówił się za pośrednictwem komunikatora internetowego Gadu-Gadu, że zależało mu tylko na zdobyciu „kilku stów”. Miały być

„tylko” zdjęcia.

- I to się stało - szlocha. Nie chce pamiętać. Opowiedział wszystko policji, twierdzi, że istnieją dowody, przeprowadzono obdukcję. Wierzy, że winni zostaną ukarani. Gdy dowiaduje się, że opuścili areszt, na kilka sekund zastyga w bezruchu. Zaczyna krzyczeć. - Nie!!! - przeraźliwie zawodzi. Ludzie na przystankach przyglądają się tej sytuacji. Chłopak nie przestaje. Nagle ucieka. Biegnie do budynku, z którego wyszedł. Zamyka się na zapleczu. Jego spazmy jeszcze długo słychać z ulicy.

PS Imiona wszystkich rozmówców zostały zmienione.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski