Bydgoscy prokuratorzy wkroczyli do siedziby Klubu Sympatyków Telewizji Satelitarnej „Boy” na bydgoskich Wyżynach.
<!** Image 2 align=right alt="Image 142131" sub="Na Wyżynach rozrywanych przez różnych operatorów kablowych KSTS „Boy” coraz trudniej jest utrzymać swoją pozycję Fot. Dariusz Bloch">Kablówka, operująca głównie na Wyżynach B-4, to weteran bydgoskiego i polskiego ruchu telewizji kablowych. Na początku lat 90. była pionierem telewizji kablowej, dziś jednak jest w odwrocie.
- Prokuratorzy przyszli do nas, gdyż Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zarzuciła nam niedopełnienie tzw. obowiązku przekazania kanałów telewizyjnych - twierdzi Leszek Kantak, prezes Stowarzyszenia Sympatyków Telewizji Kablowej „Boy”.
Chodzi o nadawane w tej sieci kanały Boomerang i TV Trwam. - Jednak, po kontakcie z prawnikami łódzkiego Związku Telewizji Kablowych w Polsce, uzupełniliśmy dokumenty - dodaje prezes. - Postępowanie zostało umorzone.
Kłopoty z prawnymi interpretacjami to jednak niejedyny problem tej zasłużonej kablówki. Mocno bowiem po piętach depcze jej konkurencja.
- Potężna sieć UPC nakłaniała naszych członków (telewizja działa na zasadzie stowarzyszenia, a jego członkowie płacą składki, a nie abonament za kablówkę), żeby zmienili operatora. Rozpuszczali plotki, że zaraz upadniemy, że to kwestia czasu - twierdzi prezes. - Owszem, może nie mamy najnowszej bazy, ale do upadku nam daleko.
<!** reklama>Telewizja nadaje w systemie analogowym, coraz rzadziej spotykanym na rynku kablowym. Nie oferuje także dostępu do Internetu, co właściwie stało się normą.
- Myślimy o cyfryzacji naszych usług, ale to wiąże się z kosztami. Tymczasem na naszym osiedlu większość mieszkańców to osoby starsze. One nie oczekują od telewizji nowinek i coraz to nowszych kanałów, dla nich liczy się cena, jaką muszą zapłacić za telewizję - uważa prezes. Dlatego telewizja robi wszystko, by składka miesięczna była jak najniższa. A problem braku Internetu w ofercie rozwiązaliśmy wchodząc w partnerski układ z tutejszym dostawcą, firmą „Awacom”.
- Pamiętam jak „Boy” był nowością na rynku. Telewizja kablowa, w dodatku nadająca własne programy z wiadomościami. To było coś. Niestety, na przełomie tych 15 chyba lat działalności niewiele się zmieniło, a przecież wszystko idzie do przodu. Wyżyny podzielone są na strefy wpływów kilku telewizji. To jeszcze bardziej uwidacznia różnicę w technologii pomiędzy „Boyem”, a jego konkurencją. A ceny są w zasadzie takie same. Czasem ma się wrażenie, że władzy tego stowarzyszenia nie zależy na rozwoju kablówki - mówi Krzysztof Warczyński, mieszkaniec osiedla.
Rewolucja za pasem
- W czerwcu 2013 roku czeka nas prawdziwa cyfrowa rewolucja. Wtedy to planowane jest przejście na cyfrowy odbiór sygnału telewizyjnego.
- Żeby móc korzystać z sygnału cyfrowego, trzeba mieć telewizor przystosowany do jego odbioru albo kupić dekoder. We Włoszech i Niemczech, które podobne zmiany wprowadzały jakiś czas temu, zakup sprzętu subsydiował rząd, ale polscy widzowie nie mogą na to liczyć.
- Szacuje się, że przeniesienie na nośniki cyfrowe i skatalogowanie już wyprodukowanych filmów, programów telewizyjnych i radiowych w ciągu dziesięciu lat trzeba będzie przeznaczyć 2,8 mld zł.