W wielu zakładach, o czym informują przedstawiciele związków zawodowych, na kontach funduszu socjalnego nie ma pieniędzy. Brakuje ich np. na dofinansowanie letniego wypoczynku - tzw. wczasy pod gruszą trwają już tylko tydzień, nie dwa. Powodem tej sytuacji jest zamrażanie od kilku lat wysokości odpisów na fundusz socjalny i utrzymywanie sposobu naliczania w oparciu o średnią pensję z drugiej połowy 2010 roku.
- Rocznie mamy do dyspozycji o 330 tysięcy złotych mniej niż powinniśmy. To dużo pieniędzy - twierdzi Jacek Majewski, przewodniczący związku zawodowego pracowników komunalnych, funkcjonujących w Miejskich Wodociągach i Kanalizacji. - Coraz trudniej dzielić pieniądze. Ludzie czekają na zapomogi od 2 do 3 miesięcy. Pieniądze na świąteczne bony otrzymaliśmy od zarządu spółki.
PRZECZYTAJ:Czasami z funduszu socjalnego pracodawcy finansowali inne niż powinni cele
Jacek Majewski, w imieniu związku zawodowego, wysłał pismo do poseł Ewy Kozaneckiej, która przed objęciem poselskiego mandatu w MWiK przewodniczyła zakładowym strukturom NSZZ „Solidarność”.
- O odmrożenie wysokości odpisów zabiegają też inni, w tym komisja krajowa „Solidarności” - podkreśla poseł Ewa Kozanecka. - Odziedziczyliśmy budżet po Platformie Obywatelskiej, więc w tym roku nic się z tym nie da zrobić. Ale w 2017 roku może wprowadzimy autorski program.
Przewidywany wzrost odpisów na fundusz socjalny martwi pracodawców.
- Fundusz socjalny w niektórych firmach został zlikwidowany, a jego składniki włączono do wynagrodzeń - przypomina Mirosław Ślachciak, prezes związku Pracodawców Pomorza i Kujaw. - Jeśli fundusz zostanie przywrócony lub jeśli zostaną podniesione stawki, automatycznie wzrosną koszty działalności. Nie wszyscy to wytrzymają. Zwłaszcza te firmy, które już dziś funkcjonują na skraju opłacalności.
