We wtorek (24. marca) poinformowaliśmy o tym, że niektórzy rodzice oraz pracownicy Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego skarżą się na decyzję dyrekcji w sprawie wprowadzania zakazu odwiedzin i przebywania opiekunów w placówce. Doniesienia te odbiły się szerokim echem w mediach, także społecznościowych, gdzie wywołały lawinę nieprzyjaznych komentarzy pod adresem bydgoskiej lecznicy. Dziś prezentujemy odmienną opinię.
- Moja żona jest lekarzem w szpitalu dziecięcym. Z jej perspektywy to wygląda zupełnie inaczej – napisał do nas mieszkaniec Bydgoszczy. - Personel wcale nie jest przerażony sytuacją. Ta radykalna decyzja została wprowadzona po tym, jak kilkoro rodziców zostało przyłapanych na kłamstwie w sprawie podróży do Włoch, Anglii itp. Teraz w szpitalu jest bardzo mało dzieci. Pielęgniarek zupełnie wystarcza. Nie ma krzyku i płaczu. Nie jest też prawdą, że żadnych rodziców nie ma - są rodzice dzieci niepełnosprawnych, które stanowią spory odsetek pacjentów.
Personel wcale nie jest przerażony sytuacją. Ta radykalna decyzja została wprowadzona po tym, jak kilkoro rodziców zostało przyłapanych na kłamstwie w sprawie podróży do Włoch, Anglii itp.
W środę (25. marca 2020 r.) Piotr Całbecki, marszałek województwa oświadczył, że przystąpiono do szukania sposobów na złagodzenie zakazów.
- W szpitalu dziecięcym pracują wybitni specjaliści – mówi marszałek Piotr Całbecki. - Wykonują bardzo skomplikowane zabiegi, działają w systemie planowym i muszą realizować zaplanowane zabiegi. Stąd tak restrykcyjne przepisy.
Marszałek przypomniał, że szpital dziecięcy – podobnie jak inne placówki tego typu – był już w podobnej sytuacji. W czasie epidemii grypy także wprowadzono w nim całkowity zakaz odwiedzin.
ZAKAŻENIE WIRUSAMI I BAKTERIAMI - CO MOŻE POMÓC W PROFILAKTYCE? >> Sprawdź w naszym sklepie <<
