Kupujesz dom w willowej dzielnicy. Liczysz na namiastkę wsi. Nagle na sąsiedniej działce, vis a vis twoich okien staje 4-pietrowy blok. Obok niego dwa kolejne.
<!** Image 2 align=right alt="Image 59990" sub="Mieszkańcy ulicy Drozdów nie chcą nowego bloku w swoim sąsiedztwie. /Fot. Grażyna Ostropolska">Burzysz się, piszesz skargi, organizujesz protest. Na próżno. Twoi sąsiedzi nie złamali prawa. To ty popełniłeś grzech zaniechania. Niedawno pisaliśmy o proteście mieszkańców Niemcza. Wznieśli w podbydgoskim Beverly Hills urokliwe rezydencje. Doznali szoku, gdy obok wypiętrzyły się blokowiska. Popełnili błąd. Nie zajrzeli do gminnych planów zagospodarowania przestrzennego, dopuszczających w Niemczu budowę wielorodzinną. W tych ochoczo myszkowali deweloperzy, wyszukując atrakcyjne grunty pod wielorodzinną zabudowę. Działki kupowali niewielkie, budowali wysoko.
Pomysły dewelopera
Teraz burzą się mieszkańcy ulicy Drozdów na Osowej Górze. Zamieszkali w niskich domach przy cichej ulicy. Ich spokój zburzył... deweloper.
W centrum osiedla o niskiej zabudowie wyrasta 4-kondygnacyjny blok, ze szczytową ścianą na granicy działki. Deweloper wykorzystał tu każdy skrawek ziemi. Parking zbudował na miejskim gruncie. - Poniesiemy koszt budowy i parking przekażemy miastu - tłumaczy. Z organizacją placu zabaw dla dzieci, dla którego przy bloku zabrakło miejsca, też sobie poradził. - Kupujemy działkę położoną 100 metrów dalej - mówi. - Tam będą się bawić. Ukróca spekulacje tych, którzy twierdzą, że nagina prawo. - Wszystko jest zgodne z warunkami zabudowy i zatwierdzonym projektem - pokazuje dokumenty.
<!** reklama left>- Zasłonią nam słońce, zabiorą miejsca do parkowania na ulicy - burzą się mieszkańcy domów przy ul. Drozdów. Pisali skargi do UM i wojewody, zażalili się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Powód?
- Domagaliśmy się wstrzymania budowy i wznowienia postępowania w sprawie wydania pozwolenia na tę budowę - tłumaczą. - Nie pytano nas o zgodę na to sąsiedztwo, nie uznano za stronę. Nie ma planu zagospodarowania przestrzennego tej części dzielnicy, a o warunkach zabudowy, ustalonych dla działek zakupionych przez dewelopera, nikt nas nie powiadomił.
„Zgodnie z art. 28 pkt 2 prawa budowlanego stronami postępowania są: inwestor, właściciele, użytkownicy wieczyści lub zarządcy nieruchomości, znajdujących się w obszarze oddziaływania obiektu” - uświadomili skarżącym miejscy urzędnicy. Do zbuntowanych mieszkańców taka argumentacja nie dociera. Oni wiedzą swoje.
- Deweloper stawia ścianę domu na granicy działki - pokazują wznoszony budynek - W miejscu, gdzie parkowaliśmy nasze samochody, będzie teraz wjazd do jego garaży. Zastanawiamy się, czy nie łamie prawa budowlanego, bo gdy my budowaliśmy domy, to kazano nam zachować 4 metry odległości od granicy sąsiada. - Jeżeli z działką graniczy ulica, taka odległość nie obowiązuje - wyprowadzają nas z błędu urzędnicy. Zbijają też inne argumenty protestujących przeciw takiemu sąsiedztwu mieszkańców.
Szykuje się awantura
Deweloper nie ma sobie nic do zarzucenia: - Nikt z naszej branży nie buduje dla idei, tylko po to, by mieć zyski - tłumaczy oszczędne wykorzystanie działki. Przekonuje, że zarówno nietypową lokalizację placu zabaw i parkingu uzgodnił z przyszłymi lokatorami bloku. Buntu okolicznych sąsiadów nie rozumie. - Zamiast pisać skargi i insynuować nam łamanie prawa, wystarczyło pofatygować się do źródła, czyli do naszej firmy - mówi. - Pokazalibyśmy dokumenty, wyjaśnili...
Protesty w Niemczu, bunt na Osowej Górze... Większa awantura szykuje się w podbydgoskich Strzelcach. Przed paru latu kilku zacnych bydgoszczan wydzierżawiło (na 30 lat) od miejscowego rolnika grunty w dolinie Wisły. Właściciel zapewniał, że mogą tam wznieść rekreacyjne dacze, bo miejscowy plan na to zezwala. Niczego w gminie nie sprawdzali, uwierzyli mu na słowo. W tym roku syn właściciela wypowiedział im dzierżawę. Bez skrupułów powiadomił inspektora nadzoru o budowlanej samowoli.
Czysty teren jest mu potrzebny, by sprzedać działki z zyskiem. W gminie uchwalono właśnie nowy plan zagospodarowania tego terenu. Przeznaczono go na budownictwo mieszkaniowe. Właściciele nielegalnych daczy wynajęli adwokatów, ale ich szanse na wygraną są marne.