Mój kolega na niedzielnym dyżurze redakcyjnym popełnił komentarz, który ukazał się następnego dnia w „Expressie”. Przygotowywaliśmy materiał z sobotniej tragedii w jednostce w Osówcu, informowały o nim na gorąco wszystkie media.
I miał kolega rację, że jakoś tak się nieszczęśliwie ostatnio zbiega, że co rusz nasze miasto jest miejscem dramatycznych wydarzeń, które Bydgoszcz pchają na czoło doniesień w przykrym kontekście. I mieli rację ci wszyscy oburzeni internauci, którzy wdali się w dyskusję, że to przecież nie genius loci - duch opiekuńczy miejsca - winien, że to tu zginęli robotnicy i żołnierz albo utopił się irlandzki kibic. To mogłoby się zdarzyć wszędzie.
<!** reklama>
Oponenci podnosili wprawdzie, że gdyby standardy bezpieczeństwa były tu właśnie przestrzegane (czy w wykopie w Osówcu, czy w strefie kibica), nie doszłoby do dramatu. Najbardziej zaskakujący jest jednak odjazd tych dyskutantów, którzy natychmiast pod taką opinią dziennikarza rozwijają sztandar polityczny i znowu (jak zawsze?) dopisują do tego wątek bydgosko-toruńsko-metropolitarny... To proszę uprzejmie, podsuwam im kolejną propozycję tematu: Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy na jednym z zabytkowych budynków Rzeźni Miejskiej (dziś Focus Mall) odsłoni tablicę poświęconą Jerome Salingerowi, twórcy kultowej powieści „Buszujący w zbożu”. Pisarz w 1937 roku odbywał praktykę w rzeźni (jako przyszły przedsiębiorca). - Pobyt w Bydgoszczy zmienił jego poglądy i zadecydował o zostaniu pisarzem - pisze TMMB. Co na to prześmiewcy (z obu stron Wisły)? Czym tym razem zawiniliśmy?...