Szwaczki z „Cezar Fashion” walczyły w sądzie i FGŚP. Nawet najskuteczniejszy bydgoski komornik nie odzyskał ich pensji.
Ich dawna firma mieściła się przy ul. Granicznej 1. Zatrudniała kilkanaście kobiet.
- Pracowałam w tej firmie od jej powstania do zamknięcia. Rok i dwa miesiące. Jej właścicielka winna mi jest ponad trzy tysiące złotych - opowiada Irena Gałązka.
Od początku były kłopoty z wypłatami. - Ja straciłam mniej niż inne, po prostu wykłócałam się o pensję. Właścicielka wypłacała mi po około 100 złotych - tłumaczy Jadwiga Debner z Koronowa.
Wiele pracownic dojeżdżało z okolic Bydgoszczy.
- Niekiedy, gdy było zamówienie, pracowałyśmy po 12 godzin w sobotę czy niedzielę - dodaje Katarzyna Wardalska.
Kobiety szyły bluzki. Co miesiąc Aleksandra G., właścicielka firmy, uspokajała, że będą wypłaty.
- Po zamknięciu firmy właścicielka nie odbierała telefonów od nas. Widziałyśmy ją w autobusie, ale udawała, że nas nie widzi - opowiada szwaczka z dawnego „Cezar Fashion”.
Siedem szwaczek zwróciło się w końcu do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy.
- Mamy rację, ale sprawiedliwość widać już nie dla nas - mówi rozżalona Irena Gałązka.
W grudniu zapadł dla nich korzystny wyrok. W sentencji czytamy, że w sprawie zwrotu pensji sąd „nadaje rygor natychmiastowej wykonalności”.
Jednak rygor jest tylko na papierze. Irena Gałązka zwróciła się do komornika Jarosława Kuny. Ale i jemu nie udało się odzyskać należności z wierzytelności i kont bankowych firmy. Komornik nie znalazł jej pod adresem na ul. Granicznej.
Szwaczki nie poddały się. Szukały pomocy w bydgoskim Biurze Terenowym Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Fundusz odmówił, gdyż firma... dalej działała. - Sąd Rejonowy XV Wydział Gospodarczy poinformował FGŚP, że nie wpłynął wniosek o ogłoszenie upadłości „Cezar Fashion” - czytamy w odpowiedzi.
<!** Image 2 align=none alt="Image 175224" sub="Szwaczki z „Cezar Fashion” w walce o zaległe pensje zdane są tylko na siebie">
„Cezar Fashion” jest spółką kapitałową, w przypadku braku płynności finansowej jej zarząd powinien złożyć wniosek do sądu o ogłoszenie upadłości. Jednak gdyby teraz zarząd dopełnił formalności, szwaczki nie odzyskają pieniędzy. Zaległości w pensjach pochodzą z końca 2009 roku. Tymczasem wypłata świadczenia może nastąpić w ciągu 9 miesięcy od ogłoszenia przez firmę niewypłacalności. - Mogą jeszcze na drodze cywilnej skarżyć zarząd firmy o niedopełnienie swoich obowiązków. Pozew jednak wiąże się z odpłatnością i wiele osób rezygnuje - tłumaczą pracownicy funduszu.
W tym roku FGŚP wypłacił świadczenia 1095 osobom. Najwięcej z pomocy funduszu skorzystali byli pracownicy huty „Irena”. Pozbawieni pensji, zgodnie z przepisami, dostają świadczenie do pewnego pułapu - 3,4 tys. na miesiąc.
- W zdecydowanej większości te osoby zarabiają niewiele. Niekiedy najniższą krajową - 1386 złotych - mówi Waldemar Ziółkowski, kierownik bydgoskiego Biura Terenowego FGŚP.
<!** reklama>
