Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Worki, pompy i aparaty fotograficzne na fali

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
- Jeśli woda podniesie się jeszcze o pół metra, nie utrzymamy się - mówili w niedzielę przed południem strażacy stawiający zapory w toruńskiej dzielnicy Kaszczorek.

- Jeśli woda podniesie się jeszcze o pół metra, nie utrzymamy się - mówili w niedzielę przed południem strażacy stawiający zapory w toruńskiej dzielnicy Kaszczorek.

<!** Image 2 align=right alt="Image 150289" sub="Toruńska dzielnica Kaszczorek. Wczoraj to tam było najgorzej. Fot. Jacek Smarz">W sobotę i niedzielę Toruń stał się miastem barier. Zalane ulice zostały zamknięte, a za policyjnymi przegrodami strażacy, harcerze i mieszkańcy zagrożonych domów toczyli walkę z żywiołem ustawiając przeszkody z worków wypełnionych piaskiem. Taśmy z napisem „zakaz wjazdu” podzieliły miasto na dwa światy. Po jednej stronie ludzie w pocie czoła od świtu biegali z łopatami narzekając na brak rąk do pracy. Z drugiej natomiast rąk nie brakowało, ale ich właściciele obciążali je w najlepszym wypadku tylko aparatami fotograficznymi. Przyszli popatrzeć.

W niedzielę najgorzej było w dzielnicy Kaszczorek. - Jeśli woda podniesie się jeszcze o pół metra, nie utrzymamy się, w wielu miejscach już przecieka - mówi jeden z pracujących tam strażaków. - Gdybyśmy mieli budować wyższą zaporę, powinniśmy położyć jeszcze drugie tyle worków. Tymczasem nie mamy tylu ludzi, samych worków też zresztą nie ma pod dostatkiem, czasami ludzie muszą czekać bezczynnie, aż je dowiozą.

Zalewanego Kaszczorka bronili jego mieszkańcy. Z odsieczą przyszli również harcerze. - O 10 dostałam informację, że będzie zbiórka, o 12 wsiedliśmy do autobusu i przyjechałyśmy tutaj - mówi Marta Cieślińska. W niedzielę rano trzeba było ewakuować stadninę w Kaszczorku, inne instytucje na zalanym osiedlu działały jednak względnie normalnie. Do baru niedaleko kościoła można się było dostać tylko brodząc po kostki w wodzie, jednak na miejscu można się już było napić piwa, szybko jednak skończyły się papierosy, rzecz bardzo poszukiwana przez ludzi pracujących przy workach.

<!** reklama>Równie dramatyczna sytuacja panowała na terenie ogródków działkowych na Rudaku. Prezydent Torunia Michał Zaleski narzekał, że mieszkający tam ludzie nie posłuchali komunikatów i nie ewakuowali się na czas.

Zmagania z żywiołem trwały też w samym centrum. Woda podeszła m.in. pod mury hotelu „Bulwar” tam gdzie wiszą tabliczki informujące o najwyższych w historii Torunia stanach Wisły. Groźnie było przy ul. Popiełuszki, gdzie woda ze studzienek kanalizacyjnych dotarła do budynków Budleksu. Do wieczora na wysokości Portu Zimowego trwało układanie worków.

- Straż pożarna chyba o nas zapomniała - mówi Janina Kowalska - Długo musieliśmy czekać na kogoś, kto powie nam, jak należy worki układać. Brakuje też piasku i worków, ale proszę napisać, że jesteśmy pełni entuzjazmu.

Wieczorem nastroje poprawiły nieco informacje z okolic Kępy Polskiej. Wyrwa w tamtejszym wale znacznie obniżyła poziom przechodzącej przez Kujawsko-Pomorskie fali powodziowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!