Ta sytuacja przypomina powoli tragedię ze skarbem państwa w tle. Chodzi oczywiście o potężne niegdyś zakłady przemysłowe, z których Bydgoszcz była dumna. Zachem broni się rękami i nogami związków zawodowych przed likwidacją, którą prawdopodobnie założył sobie właściciel - zarząd Grupy Chemicznej Ciech. Grupa miała wpompować w firmę ponad 300 milionów złotych. Takie były kiedyś założenia prywatyzacyjne Zachemu. Nie dała na dwie nowe instalacje ani grosza. Formet - praktycznie nie istnieje, niby zamówienia są, ale co z tego, skoro państwo zażądało natychmiastowego zwrotu 2 milionów złotych pożyczki, mogącej być dla firmy szansą. Od dziś będzie można kupić akcje Formetu. Kto i za ile to zrobi - pożyjemy i zobaczymy, ale złudzeń wielkich bym nie miał. Belma to już osobna historia. Spółki córki kupowane i sprzedawane za bezcen musiały doprowadzić to tego, że w pustych halach firmy już tylko pali się światło.
<!** reklama>
Dziwnym trafem cały ten proces - jakkolwiek by go nazwać - restrukturyzowania, okradania czy zarzynania - dopiero teraz zaczął być dla niektórych widoczny. Zauważyli go politycy i zaczęli głośno mówić. Co dadzą listy otwarte Solidarnej Polski, interpelacje poselskie, spotkania w ministerstwach, nawet protesty przerażonych wizją utraty pracy załóg? Odpowiedź jest prosta i krótka - nic.
Bo minister skarbu powie, że to wszystko to naturalny porządek rzeczy i normalne okoliczności funkcjonowania wolnego rynku. Tyle że to nie jest w porządku i nie jest normalne. Chyba że w biednym, nieudolnie zarządzanym kraju.