Oburzenie z powodu ataku Rosji na Ukrainę ożywiło ruch opozycyjny na Białorusi. W pierwszy weekend po rozpoczęciu wojny tysiące ludzi wyszło na ulice i były to największe protesty od w 2020.
Tysiące Białorusinów miało dołączyć do partyzantki. Na kolei odnotowano ponad 80 aktów sabotażu, którego celem miało być zatrzymanie transportu rosyjskiego sprzętu. Setki ludzi wstąpiły do ukraińskich oddziałów i utworzyły białoruskie bataliony. Niektórzy oficerowie zdezerterowali i uciekli do UE.
Dwa lata temu na białoruskich kanałach społecznościowych pojawiły się porady, jak postępować z policją. "Kod do drzwi mojego budynku jest poniżej – możesz ukryć się w moim mieszkaniu" – napisał jeden z aktywistów. "Oczy myj mlekiem, a nie wodą. Neutralizuje gaz łzawiący" — dodawał inny.
Było to po ogłoszeniu przez Aleksandra Łukaszenkę swojego szóstego zwycięstwa w wyborach prezydenckich. W tym czasie znajdowano stosy porzuconych kart do głosowania, z głosami oddanymi na jego przeciwników - przypomina nieformalna liderka białoruskiej opozycji, Swiatłana Cichanouska.
Setki tysięcy protestowało przeciw wynikom sfałszowanych wyborów. Policja pobiła i zatrzymała 33 tys. obywateli. Łukaszenka wyglądał na niepewnego, dopóki do akcji nie wkroczyła Rosja, aby go wesprzeć. W ciągu kilku dni przywódcy opozycji albo trafili za kraty, albo uciekli za granicę.
Moskwa jest uwikłana w coraz bardziej krwawą wojnę, dlatego krytycy Łukaszenki mówią, że na horyzoncie może wreszcie pojawić się prawdziwa zmiana.
- Łukaszenka uczynił kraj współwinnym rosyjskiej agresji, a Białoruś stała się wyrzutnią dla rosyjskich pocisków – stwierdziła w jednym z wywiadów Cichanouska. - Nie postrzegamy Ukrainy jako wroga, a Łukaszenka stał się marionetką w rękach Putina - dodała.
Przez dziesięciolecia ostatni dyktator Europy lawirował w rozgrywaniu swoich sąsiadów przeciwko sobie, zabezpieczając inwestycje i ustępstwa ze strony Brukseli i Moskwy. Jednak jego względna niezależność się skończyła, a Zachód nałożył na Białoruś sankcje w odpowiedzi na rozprawę z przeciwnikami reżimu. Teraz, aby pozostać u władzy, Łukaszenka musi jeszcze bardziej zbliżyć się do Putina.
- Dla Łukaszenki to niebezpieczna sytuacja, bo Kreml nie postrzega Białorusi jako niepodległego państwa. Dlatego musimy walczyć o naszą niezależność - mówi Cichanouska.
mm
