Włocławianka po pierwszym zwycięstwie z Włoszką Savitą Russo w drugim pojedynku zmierzyła się z Meksykanką Priscą Acalaraz Avitią, która wcześniej błyskawicznie przez ippon zwyciężyła urodzoną w Afganistanie, reprezentującą Drużynę Uchodźców, Nigarą Shaneen.
Polka dała się zaskoczyć niespełna po 40 sekundach walki. Rywalka wykonała akcję na waza-ri. Na dodatek Szymańska doznała drobnego urazu nosa i musiała zostać jej udzielona jej pomoc.
W kolejnych minutach próbowała odwrócić losy walki, ale Acalaraz Aviti umiejętnie blokowała jej każdy ruch czy to w stójce, czy w parterze, blokowała ręce i nie dawała sobie założyć żadnej dźwigni. Na dodatek włocławianka została ukarana ostrzeżeniem za pasywność. Potem taką samą karę arbiter udzielił Meksykance. Niestety, z każdą kolejną sekundą Szymańska była coraz bardziej bezradna.
Po walce długo leżała z głową schowaną między dłońmi. Potem, gdy już wstała, było widać, że bardzo przeżywa porażkę. Była bliska płaczu. Tej reakcji nie ma się co dziwić, bo jej celem był medal igrzysk. Po cichu mówiła nawet o złocie.
Tym samym Szymańska nie poszła w ślady swojej trenerki Anety Szczepańskiej, która podczas igrzysk olimpijskich w Atlancie w 1996 roku wywalczyła wicemistrzostwo olimpijskie.