https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wizerunek na ostatnią drogę

Radosław Rzeszotek
Balsamowanie zwłok jest tak stare jak ludzkość, która śmierci nigdy nie zdołała oswoić ani oszukać. Tanatopraksja to nowa moda i najnowsza technologia. Daje złudzenie, że życie trwa...

Balsamowanie zwłok jest tak stare jak ludzkość, która śmierci nigdy nie zdołała oswoić ani oszukać. Tanatopraksja to nowa moda i najnowsza technologia. Daje złudzenie, że życie trwa...

<!** Image 1 align=left alt="Image 4566" >Starożytni Egipcjanie dopracowali się tytułu najlepszych balsamistów w dziejach. Jednak ci, którzy ciała faraonów oczyszczali z tego, co nieczyste, byli odludkami. Z powodu ich ust. Cuchnących. Najpierw wstrzykiwali do puszki mózgowej własną ślinę, która powodowała fermentację. Metalowymi haczykami przez nos wyciągali kawałki mózgu. To czego nie udało się wyciągnąć, wysysali słomkami. Dziś metod egipskich nikt już nie stosuje. Mumifikację zastąpiono tanatopraksją, metodą nowoczesną, naukową i europejską.

Nikt nie chce pamiętać zwłok. Lepiej wspominać najbliższych, którzy jakby zasnęli. Ktoś jednak musi przygotować ciało tak, aby wyglądało prawie jak żywe. Ktoś musi umyć włosy, uczesać, ogolić, czasem zamknąć usta. Najskuteczniejszym na to sposobem jest zwyczajna nić chirurgiczna, którą łączy się wargi od środka. Można też zastosować klej cyjanoakrtylowy.

- Tata umarł mi na rękach. Cierpiał na bardzo poważną chorobę, która tuż przed śmiercią zdeformowała mu twarz - wspomina Maria, 40-letnia pielęgniarka z toruńskiego szpitala. - Tylko ja widziałam, co stało się z moim ojcem i nie chciałam, żeby ktoś jeszcze go takiego oglądał. Tymczasem pogrzeby, w których uczestniczyłam, kojarzyły mi się z trupem straszącym małe dzieci. Zależało mi, żeby mój tata nikogo swoim widokiem nie straszył.

Maria zna Krzysztofa Skulimowskiego, który od dziesięciu lat pracuje w prosektorium przy Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu. Nie musiała go o nic prosić. Odwiedziła go w prosektorium położonym na uboczu szpitala. Wystarczyło, że popatrzyła znajomemu w oczy i odwróciła wzrok na martwego ojca. Zrozumiał od razu.

- Nie będę mówił, jak kiedyś przygotowywano zwłoki do pogrzebu, bo nie przechodzi mi to przez gardło - mówi Krzysztof Skulimowski, krępy mężczyzna o pogodnych oczach. - Całe szczęście, że dziś po tamtych czasach nie ma już ani śladu. Zmarły przecież wciąż jest człowiekiem i robimy wszystko, żeby śmierci było na nim jak najmniej.

Praktyka we Francji

Jeszcze w latach 80. zwłoki wypychano gazetami. Krążyła też potoczna opinia, że ci, którzy przeprowadzają sekcje zwłok, nie stronią od alkoholu. Dziś przygotowywanie martwych do ostatniej drogi to zajęcie dla ludzi wykwalifikowanych na zachodzie Europy. Ci, którzy chcą nauczyć się najtrudniejszej ze śmiertelnych sztuk, wyjeżdżają do Lyonu we Francji. Tam przez rok uczą się tanatopraksji.

- Właśnie tam, w Instytucie Tanatopraksji w Lyonie, nauczyłem się balsamowania zwłok - wyjaśnia Krzysztof Skulimowski. - Kurs w pełnym wydaniu godzinowym kosztuje 10 tysięcy euro. Szkoliłem się z kilkoma młodymi dziewczynami. Zresztą we Francji balsamowaniem zwłok zajmują się głównie kobiety.

Kosmetyka i dekoracja

Wiodący producent akcesoriów i medykamentów niezbędnych do przeprowadzenia balsamacji zwłok ma w swojej ofercie nie tylko różnorakie płyny konserwujące zwłoki, ale również pełne wyposażenie pogrzebowe - od katafalków po tuniki dla zmarłych. W kolorowych folderach reklamowane są więc płyny dotętnicze, płyny dokorpusowe. Preparat formagel z kolei stosuje się na „nacięcia, otarcia i owrzodzenia”. Są też specyfiki używane przy ekshumacjach - dokładnie przetestowane, zapewniające jak najwyższy komfort pracy. - Wykonanie tanatopraksji wydaje się stosunkowo proste - mówi Krzysztof Skulimowski, który nauczył się tego jako jeden z pierwszych w Polsce. - Należy przez odpowiednie nakłucia w ciele zmarłego wyprowadzić z niego wszystkie płyny, gazy i ekskrementy.

Pierwszym krokiem jest wykonanie otworu w tętnicy szyjnej. Tędy wypompowuje się krew, która, wbrew powszechnej opinii, nie tężeje w ciele zmarłego. Kolejnym krokiem jest oczyszczenie z płynów trzewi. Do obu zabiegów używa się pompy, przypominającej nieco tę do dializ.

Przez kilka lat jak żywy

Ciało oczyszczone z krwi i innych płynów nie zmienia wyglądu. Nie kurczy się ani nie wiotczeje. Jednak aby nie ulegało rozkładowi, należy je wypełnić środkami chemicznymi, które mają silne właściwości dezynfekujące i konserwujące. Wprowadzane są do ciała przez otwory, przez które wcześniej wypompowano to, co ludzkie. - Rozumiem ludzi, którzy chcą, aby ich bliski jak najdłużej wyglądał naturalnie - mówi Skulimowski. - Na tanatopraksję najczęściej decydują się ci, którzy mają mogiły rodowe. Jednak są przypadki, kiedy jej przeprowadzenie jest konieczne. Dzieje się tak, kiedy ciało ma być transportowane na dużą odległość, a nie można go zamrozić. Wówczas tanatopraksja może zabezpieczyć ciało nawet na kilka miesięcy, a w przypadku właściwego przechowywania - na kilka lat.

Dobry wygląd po śmierci

Drugą metodą balsamowania zwłok jest oczyszczanie z płynów poszczególnych części ciała zmarłego. Przez nakłucia w skórze oczyszcza się więc po kolei ręce, nogi, czaszkę, a na końcu jamę brzuszną. Technika ta jest jednak o wiele rzadziej stosowana, ponieważ na ciele zmarłego pozostawia więcej otworów. - Mój brat zmarł w USA przez 3 laty - wspomina Hanna Mokrzycka z Solca Kujawskiego. - Sądziłam, że zostanie pochowany właśnie tam, ale on w testamencie zażyczył sobie pochówku obok naszych rodziców. Przypuszczałam, że zostanie przewieziony w chłodziarce albo w hermetycznej trumnie. Tymczasem po przywiezieniu go do Polski jego ciało zostało wystawione na katafalk. Wyglądał jakby zmarł przed chwilą, choć od jego śmierci minął prawie miesiąc.

Na dobrze wykonanej tanatopraksji zabiegi kosmetyczne na ciele zmarłego jednak się nie kończą. Aby zwłoki wyglądały dobrze, trzeba je pomalować, a pod skórę wstrzyknąć specyfik powodujący, że ciało wygląda jak po kąpieli. Nie obędzie się też bez kosmetyków do upiększenia twarzy, specjalnego wosku do włosów, lakieru do włosów i paznokci.

- Wiem, że moja praca jest potrzebna - kończy Krzysztof Skulimowski. - Ale kiedy ktoś zaczepia mnie w sklepie i dziękuje za śliczne przygotowanie zwłok do pogrzebu, czuję się nieswojo. Ale chyba nie tak źle jak balsamiści ze starożytnego Egiptu.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski